Reklama

Ceny na bazarkach przyprawiają o zawroty głowy [LIST OD CZYTELNICZKI]

17/08/2024 15:29

Społeczne sprawy, bazarkach przyprawiają zawroty głowy [LIST CZYTELNICZKI] - zdjęcie, fotografia

Inflacja w naszym kraju od dawna szaleje. Teraz nawet na bazarkach ludzie zmagają się z zawyżonymi cenami produktów.

Inflacja w Polsce bezwzględnie szaleje. Na półkach w różnych sklepach co chwilę zmieniają się ceny poszczególnych towarów - chodzi także o warzywa i owoce. W tym roku na przykład truskawki podrożały aż o 24 procent. Podobnie jest z wiśniami, śliwkami, pomidorami czy ogórkami, a to i tak nie wszystko. Okazuje się, że nie tylko w sieciówkach jest z tym problem.

Takie sytuacje mają też miejsce na bazarkach czy targach, gdzie zakupy bardzo często robią starsi ludzie. W samej Warszawie działa aktualnie ponad 50 targowisk, na których można kupić świeżą, ekologiczną żywność. Oprócz warzyw i owoców - m.in. nabiał, pieczywo, swojskie wędliny itd. Wśród najchętniej odwiedzanych bazarów w stolicy znalazły się: Hala Mirowska, Bazar Olimpia, Bazar Szembeka, a także Bazar Różyckiego czy Bazar na Kole.

I właśnie tych miejsc zmiany cen również dotyczą, co wpływa oczywiście na poziom zadowolenia mieszkanek i mieszkańców. Niektórzy są mniej, inni bardziej wyrozumiali. Mało usatysfakcjonowana jest jednak nasza czytelniczka, pani Halina, która praktycznie od urodzenia mieszka w stolicy Polski i od lat korzysta z bazarków. Oto wiadomość, którą nam napisała:

Nie tak dawno musiałam zrezygnować z porannych wizyt na ulubionym bazarku. Mam śmieszną emeryturę, ale bazarek wielokrotnie ratował mnie od wydawania nadmiernej ilości pieniędzy. Jednocześnie zawsze miałam świeże, pyszne warzywa i owoce czy inne niezbędne mi produkty. Sprzedawcy na tyle mnie znali, że czasem dorzucali coś gratis. A teraz nikt nie chce dorzucić nawet ogórka czy dwóch, bo przecież "muszą zarobić". Ta warszawska inflacja w końcu dobije biednych seniorów! A żeby otrzymać zapomogi, trzeba się nieźle nabiegać...

Jak sądzicie, czy ceny produktów na targach w pewnym momencie znowu "wrócą do normy", czy raczej wszystko będzie drożej i trzeba będzie - bez większego narzekania - po prostu sobie radzić?