Rozmowa z prof. Mirosławem Piotrowskim, kandydatem na prezydenta RP

Prezydent powinien chronić obywateli

- Dlaczego po 15 latach reprezentowania Polski w Parlamencie Europejskim postanowił się Pan ubiegać o urząd prezydenta?  

- Po pierwsze dlatego, że prezydentem powinien być ktoś niezależny. Mój start jest również wynikiem ogromnego zawodu, gdyż głosowałem podobnie jak wielu Polaków pięć lat temu na Andrzeja Dudę. Wybory wygrał. Ale niestety przespał tę kadencję. I jak pokazał czas pandemii – śpi dalej. Ubiegam się o prezydenturę również dlatego, że przedstawiam najlepszy program, do którego zamierzam przekonać Polaków.

- Co w nim najważniejsze, jak określiłby Pan jego filary?

- Za najważniejszy z nich uważam zasadę, że prezydent powinien być aktywny w podejmowaniu inicjatyw ustawodawczych. Konstytucja otwiera mu taką możliwość. Niestety szczególnie na tym polu Andrzej Duda… aktywny nie jest. Śpi. Kolejną kwestią pozostaje czynna rola prezydenta w polityce zagranicznej. Zamierzam tu korzystać z prezydenckich uprawnień, mam doświadczenie trzech kadencji w Parlamencie Europejskim gdzie walczyłem o ważne dla Polski sprawy. Moje tezy programowe to 12 punktów obejmujących całość życia społecznego.       

- Czym jest dla Pana prezydentura?

- Prezydenturę postrzegam jako obronę obywateli przed rządem. Każdym rządem, chciałbym to zastrzec. Łączę rolę głowy państwa z aktywnością, na przykład w obronie przedsiębiorców. Obniżenie podatków uznaję za niezbędne. Zamierzam o nie walczyć.

- Czas, w którym rozmawiamy jest specyficzny i groźny. Jak widzi Pan rolę prezydenta w okresie pandemii?

-  Zdumiewające jest i nieprzyjemnie zaskakuje mnie to, że prezydent Andrzej Duda zabiera głos w kwestii wyborów i koronawirusa dopiero jako druga, trzecia czy czwarta z grona najważniejszych w państwie osób, a jest on najważniejszą osobą w państwie. Wobec tak licznych spekulacji, dotyczących sposobu i terminu głosowania oraz ewentualnego wprowadzenia stanu nadzwyczajnego ludzie czekali właśnie na głos głowy państwa. Przecież to prezydent wprowadza stan nadzwyczajny w kraju na wniosek rządu. A prezydent premiera wcale nie pyta, czy i kiedy taki wniosek będzie. Jakby już wiedział. Zaś skoro o tym wie, dlaczego nie mówi obywatelom. Prezydent milczy i w ocenie wielu śpi.

- Jest Pan profesorem, każdą osobę z tym tytułem naukowym ubiegającą się o urząd publiczny pyta się zwykle jak pogodzi jego sprawowanie z pracą naukową?

-  Udawało mi się to przez lata w Parlamencie Europejskim, chociaż oczywiście liczne obowiązki i wyjazdy zmuszają do ograniczenia badań. Dydaktyki oczywiście nie porzuciłem, jednak po pewnym czasie wziąłem urlop na KUL. Pozostaję jednak obecny w środowisku naukowym, utrzymuję kontakty, wymieniam poglądy.

- Co uznaje Pan za swój największy sukces w tej dziedzinie?

-  Ocenę tego pozostawiam innym. Wiem, że do dziś zainteresowaniem cieszy się moja rozprawa habilitacyjna na temat reemigracji Polaków z Niemiec, za którą wiele lat temu otrzymałem Nagrodę Prezesa Rady Ministrów.

- Każdy kandydat obiecuje politykę prorodzinną. Ale Pan naprawdę ma szczęśliwą rodzinę…

- To prawda. Mam żonę, czwórkę dzieci, dwoje już dorosłych. Dwie siostry są zakonnicami. Utrzymujemy ścisły kontakt z rodzicami i teściami. Cenię bardzo i wspieram tradycyjny model rodziny.

- Jak zamierza Pan przeciwdziałać podziałom między Polakami, ujawniającym się nawet w trudnym i złym czasie pandemii?

- Trudno powiedzieć, czy one się teraz nasiliły czy osłabły, myślę, że jednak to drugie, skoro mnóstwo ludzi pozostaje w domach. W moim przekonaniu podziały i kłótnie między Polakami są sztucznie podsycane przez polityków, czasem przez media. Mam nadzieję, że ustąpią po poluzowaniu rygorów związanych z pandemią, jeśli tylko obywatele nie będą nawzajem na siebie napuszczani. Chcę łagodzić konflikty, tak pojmuję swoją rolę.                     

 Rozmawiał Łukasz Perzyna