
Ostatniego niedzielnego popołudnia bez większego trudu, dzięki używaniu Internetu, trafiłem na z pozoru niecodzienną i frapującą informację. Otóż w poprzedzającej niedzielę sobotę, papieski jałmużnik, kardynał Konrad Krajewski, zaprosił do rzymskiego cyrku około dwóch tysięcy ubogich osób. Wśród nich przeważali uchodźcy z Ukrainy i Afryki oraz więźniowie cieszący się z tej okazji przepustami z zakładów penitencjarnych. Wszystko to czynił za osobistą zgodą i błogosławieństwem papieża Franciszka.
Kardynał Krajewski znany jest z niekonwencjonalnych i odważnych sposobów zwracania uwagi opinii publicznej na wynaturzenia współczesności. Ostatnio wizytując pogrążoną w wojnie Ukrainie jego konwój miał znaleźć się pod ostrzałem ze strony wojsk rosyjskich. Szczęśliwie kardynał oraz jego towarzysze odjechali spod ostrzału bez szwanku. To pozwoliło realizować dostojnikowi kolejne śmiałe przedsięwzięcia. Kolejnym było zabranie do cyrku wielu gości. Rzymski cyrk znany jest między innymi z zabawiania publiczności przez tresowane słonie. Z początku pomysł wizyty kardynała wydał mi się sensowny. Miałem nadzieję, że zwróci on uwagę na los zwierząt wykorzystywanych do bawienia współczesnego miejscowego pospólstwa. Mogło na to wskazywać zachowanie kardynała, który w pewnym momencie wyszedł na arenę, kładąc się na jej środku. Ewidentnie wyglądać to mogło na performance będący formą protestu przeciwko sadystycznemu traktowaniu słoni przez treserów cyrkowych. Bowiem to co ukazuje się oczom widzów w cyrku, czyli posłusznie wykonujące polecenia treserów słonie to wieńczący i ostatni akt związany z wykorzystaniem tych wielkich zwierząt w celu niesienia zabawy dla publiki i zysku dla właścicieli cyrku. W tym miejscu nie sposób nie opisać w jaki sposób dochodzi się do podziwianego przez widzów pokazu słońskiej sprawności. Zwierzęta słynące z łagodności ale również upartości już od młodości poddawane są torturom w celu złamania im charakteru. W celu wymuszenie posłuszeństwa uderza się je w głowę młotkiem. W Azji, zwłaszcza w Tajlandii zwierzaki przeznaczone do wożenia turystów na swoich grzbietach uderzane są w głowę ostrymi niedużymi siekierami i przez to dotkliwie ranione. W ten sposób się je tresuje i wymusza wydajność, gdy akurat odejdzie im ochota na przewożenie kolejnych turystów na grzbiecie. Wracając do słonia cyrkowego, który ma najczęściej podczas tresury do czynienie jedynie z młotkiem i zaostrzonymi kijami, tylko na ich widok posłusznie wykonuje każde polecenie. Wróćmy więc do rzymskiego cyrku. Na środku wybiegu leży sobie jakby nigdy nić bliski papieżowi dostojnik. Jednak nie z powodu protestu. Oto po chwili na wybiegu pojawia się słoń i spokojnie przechodzi nad leżącym kardynałem. Wysoko podnosi stopy, aby leżącemu nie uczynić najmniejszej krzywdy. Dzięki wrażliwemu słoniowi kardynał Krajewski jeszcze będzie musiał trochę poczekać zanim spotka się z Panem w niebie. Wszystko odbyło się przy radosnym aplauzie zgromadzonej publiki.
Z tej smutnej historii można jednak wyciągnąć i pozytywne wnioski. Jednak świat osiągnął pewien postęp. Gdyby wydarzenie miało miejsce przed przeszło dwudziestoma wiekami, kardynał znalazłby się na rzymskiej arenie w otoczeniu swych poprzedników, czyli pierwszych chrześcijan. Przeciwko nim wypuszczono by ku uciesze gawiedzi głodne lwy. Na szczęście spektakl odbył się w wieku dwudziestym pierwszym i zamiast pierwszych chrześcijan i lwów na arenie znajdowali się jedynie kardynał i słoń. Ale i tu mogło teoretycznie nie wszystko pójść po myśli organizatorów rozrywkowego biznesu. Słoń mógł bowiem widząc kardynała na przykład na nim usiąść albo się położyć. Mógł również w ogóle nie zwrócić na niego uwagi i przejść po min swoimi stopami, każdą o nacisku wielu ton. Skutki byłyby opłakane. Z pewnością wywołałoby to dużo więcej krzyku, pisku publiki i wzmianek agencji informacyjnych z całego świata. Z bożą pomocą wszystko skończyło się szczęśliwie. Bohaterskiemu kardynałowi udało się ujść cało, podobnie jak spod kul rosyjskich żołnierzy na Ukrainie. Może dzięki temu w głowie kardynała Krajewskiego pojawi się refleksja i zechce on zwrócić uwagę opinii publicznej na los zwierząt w cyrkach na całym świecie? A są to oprócz słoni; niedźwiedzie, lwy, tygrysy i wiele innych. Sam zasadniczo nie jestem wielkim zwolennikiem sztuki cyrkowej. Ale przykład słynnego kanadyjskiego Cirque du Soleil, największego współcześnie przedsiębiorstwa tego typu we współczesnym przemyśle rozrywkowym. Ich przedstawienia są różnorodnymi i zapierającymi dech w piersiach przedstawieniami. Mamy tam do czynienia z niezwykłymi opowieściami, gdzie w oryginalnej i innowacyjnej scenografii artyści wznoszą się na wyżyny, ukazując swą sprawność i odwagę. I ten wyjątkowy cyrk nie potrzebuje i nie wykorzystuje żadnych zwierząt. Każde światowe tourne jest wielce wyczekiwanym wydarzeniem, a ci dla których starczyło biletów, mogą się czuć szczęśliwcami. A kardynałowi życzę refleksji i wiele zdrowia.
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Dobrze napisane.
Zgadzam się w pełni, więcej empatii przydałoby się dostojnikom kościelnym.