
Nie zrealizował zaledwie jednego spośród rozlicznych celów i planów. Zamierzona pielgrzymka Jana Pawła II do Rosji pozostała wyłącznie w sferze marzeń. Tylko spekulować więc można, czy i tam udałoby się zmienić na lepsze bieg historii.
Jak nikt inny przyczynił się do zniesienia żelaznej kurtyny, przemiany duchowej swoich rodaków, powrotu wolności i niepodległości do Polski. A także przemian demokratycznych w wielu krajach świata, od Filipin po Nikaraguę i od Litwy po Chile, wszystko jedno, czy rządziły nimi przedtem prawicowe czy komunistyczne dyktatury.
Celnie ujmuje to Norman Davies w "Sercu Europy". Za pontyfikatu Jana Pawła II "w zasadniczej jednak kwestii stanowisko Watykanu pozostało niezmienne: w Polsce - a i w Irlandii, Indonezji czy Argentynie - Powszechny Kościół Chrystusowy nie popiera przemocy. Kościół, tak jak literatura wywodząca się z najgłębszych polskich tradycji, naucza cnót duchowych a nie walki politycznej" [1].
Czas wielkanocny, chociaż poprzedzony bezpardonowymi atakami na miejsce Papieża w sercach i umysłach Polaków i jego pozycję największego społecznego autorytetu - sprzyja wnikliwemu pochyleniu się nad jego dorobkiem. Zmierzeniu się z powszechną opinią, że Polacy kochają Jana Pawła II ale go nie słuchają. W jego dziele - od encykliki "Laborem exercens", przygotowanej w oczywistym związku z pierwszym historycznym zjazdem Solidarności w gdańskiej hali Olivia (1981 r.) po pamiętne wystąpienie w Sejmie wolnej już Polski (1999 r.) zawiera się bowiem prawda, której nie znajdziemy w napastliwych programach TVN. A tym bardziej w pozostałych po komunistycznej służbie bezpieczeństwa teczkach, z których korzystali jak z wyroczni autorzy powielanych na antenie oskarżeń o rzekome tolerowanie przez ówczesnego arcybiskupa krakowskiego Karola Wojtyłę krzywdzenia dzieci przez podległych mu księży diecezjalnych.
Sprawił, że Polacy na powrót poczuli się wspólnotą
Na zawsze utrwaliły się w pamięci Polaków słowa, powtórzone podczas pierwszej pielgrzymki do Ojczyzny w czerwcu 1979 r. na placu noszącym wtedy nazwę - nomen omen - Zwycięstwa: "Niech zstąpi Duch Twój. I odnowi oblicze ziemi. Tej ziemi". Nieco ponad rok później wydarzył się wielki Sierpień. Spotkania z Janem Pawłem II, w których Polacy uczestniczyli, przyczyniły się do niego w oczywisty sposób, bo Polacy policzyli się wtedy i poczuli wspólnotą.
W trakcie tej pierwszej pielgrzymki Jan Paweł II odwołał się do przykładu sprzed 900 lat, jednak za sprawą prostoty jego tłumaczeń i ekspresji sanktuarium na krakowskiej Skałce, nie okazał się on niezrozumiały dla ogółu. A cel analogii pozostał oczywisty.
Nie jest tak, że władzy wszystko wolno, wskazywał bożonarodzeniowy list Jana Pawła II do macierzystej archidiecezji krakowskiej w 1978 r, poświęcony w znacznej mierze postaci św. Stanisława, biskupa uśmierconego w XI wieku na rozkaz króla Bolesława Śmiałego i idealizowanego przez późniejszą historiografię katolicką, czego świeccy badacze dziejów zwykle nie potwierdzają. Nie o jego ocenę tu chodzi, lecz przykład postawy, skoro wedle Papieża "(..) św. Stanisław bronił współczesnego mu społeczeństwa przed złem, jakie mu zagrażało. I nie wahał się przeciwstawić władcy, gdy wymagała tego obrona porządku moralnego. W ten sposób stał się przykładem troski o naród (..). Używając języka współczesnego, możemy ujrzeć w św. Stanisławie obrońcę najistotniejszych praw ludzkich, od których zależy godność i prawdziwa wolność człowieka". Gdy cenzura zdjęła część papieskiego listu z łam "Tygodnika Powszechnego", jego naczelny Jerzy Turowicz odmówił opublikowania okrojonej wersji.
"Państwo nie jest tylko władcą człowieka - ma pomagać i służyć człowiekowi. Winno być wyrazem pełnej suwerenności narodu, a nie suwerenności własnej struktury w stosunku od narodu" - w trakcie spotkania z biskupami na Jasnej Górze Jan Paweł II nakreślił zarys nowej relacji między rządzącymi a rządzonymi.
Papieska myśl stała się rychło jednym z impulsów do zbiorowego działania, wraz z tradycją wcześniejszych protestów robotniczych (w Poznaniu w Czerwcu i całej Polsce w Październiku 1956 r. oraz na Wybrzeżu w Grudniu 1970 a także w Radomiu i Ursusie w 1976 r.) oraz aktywnością rodzącej się opozycji demokratycznej (Komitetu Obrony Robotników i Konfederacji Polski Niepodległej) i niezależnego ruchu wydawniczego poza cenzurą.
Ogłoszona w gorącym bo pełnym wydarzeń roku 1981 encyklika, zapewne pierwsza w historii łącząca się z wydarzeniem społecznym a nie religijnym, traktuje o godności pracy. Jak tłumaczy w "Kościele obywatelskim" znawca tematu dr Andrzej Anusz: "Jan Paweł II w tym czasie uczynił specjalny gest w stosunku do Solidarności ogłaszając 14 września 1981 r. encyklikę "Laborem exercens". Tekst został wydrukowany w polskiej edycji "L'Osservatore Romano", tak aby zdążyć z nim na Zjazd Solidarności" [2]. Ale też od razu okazało się, że papieskie poparcie stanowi nie tylko bonus ale i zobowiązanie. Pojęli to świetnie zwyczajni robotnicy z fabrycznych komisji zakładowych, ale w ogóle tego imperatywu nie zrozumiał zadufany aparat związkowy. Dlatego też obecna Solidarność pozostaje tylko karykaturą tej legendarnej ale i realnej dziesięciomilionowej. Potężnej za sprawą siły ducha a nie liczby związkowych legitymacji.
Zawiera bowiem historyczna encyklika "Laborem exercens" - o czym zapominają liczni pozorni entuzjaści Jana Pawła II - nie tylko poparcie dla praw świata pracy ale znaczące napomnienie dotyczące odpowiedzialności związków zawodowych za los całego narodu. Zapomnieli o tym po ćwierćwieczu zdziesiątkowanej już, przez dobrowolne odejścia, Solidarności czyniąc związek pomimo historycznej i zobowiązującej nazwy przybudówką PiS, podobną jaką - w chwili gdy powstawała pierwsza dziesięciomilionowa Solidarność - pozostawała przy PZPR osławiona Centralna Rada Związków Zawodowych. Wprawdzie nie da się więc powtórzyć, że Polacy Papieża nie słuchają - bo to krzywdzące uogólnienie - za to biurokraci związkowi niewątpliwie zatykają sobie uszy na jego nauczanie, preferując doraźne frukty: miejsca w radach nadzorczych i na listach do sejmików wojewódzkich. Wcześniej w dobie wielkiego ruchu społecznego, podziwianego w świecie, dominowało raczej działanie "dla zasad, nie dla posad" - zgodne z formułą Leszka Moczulskiego ale też oczywiście niesprzeczne z papieską nauką.
Gdy zaś reakcją na fenomen pierwszej dziesięciomilionowej Solidarności stało się wprowadzenie stanu wojennego przez komunistyczne władze - w trakcie kolejnej pielgrzymki, w warunkach dotkliwych dla Polaków restrykcji w 1983 r. Jan Paweł II spotkał się w Dolinie Chochołowskiej z jej przewodniczącym Lechem Wałęsą, niwecząc tym samym plan komunistów uczynienia przywódcy polskiego świata pracy "osobą prywatną" jak go wtedy określał rzecznik rządu Jerzy Urban.
W trakcie kolejnej pielgrzymki, która podobnie jak pierwsza z 1979 r. miała zapowiadać wielką przemianę, o czym jednak witając Papieża jeszcze nie wiedzieliśmy - w 1987 r. Jan Paweł II powtórzył słowa o niezbywalnych prawach świata pracy. Przewidująco jednak adresował swój przekaz już do dwóch pokoleń. Młodzieży powiedział wówczas, że każdy ma swoje Westerplatte. Już w rok później uczynili z tej nauki realny użytek młodzi robotnicy i studenci solidarnie wspierając się w kolejnych protestach przeciw samowoli władzy (gdy milicja w maju 1988 r. spacyfikowała Nową Hutę, strajk następnego dnia od rana zaczął Uniwersytet Warszawski), co w kolejnym roku zaowocowało wyborami z 4 czerwca 1989 r., otwierającymi drogę do demokracji i niepodległości.
Wolność powinna być związana z prawdą
Papież - o czym niesłusznie się zapomina - nie zaprzestał nauczania społecznego z chwilą rozpadu imperium komunistycznego i powrotu demokracji. Podczas pierwszej po zmianie ustrojowej wizyty w Ojczyźnie w 1991 r. jak opisują jego biografowie Carl Bernstein i Marco Politi: "W Białymstoku podkreślał, że kryzys gospodarczy, będący spuścizną przeszłości, jest też nierozłącznie związany z kryzysem etycznym. W Olsztynie zaatakował media za szerzenie kłamstw, które określa się mianem prawdy" [3]. Przewidział więc też poniekąd, jakie kalumnie zostaną przeciw niemu już pośmiertnie użyte w ponad trzy dekady później.
""Veritatis splendor", opublikowana w piętnastym roku jego pontyfikatu, jest najbardziej dojrzałą z encyklik Jana Pawła II. Papież występuje w niej przeciwko temu, co uważa za największe zagrożenie naszych czasów, przeciwko relatywizmowi moralnemu" - oceniają Bernstein i Politi [4]. Jak objaśniał zaangażowani w prace nad dokumentem Rocco Buttiglione, Papież uważał, że "wolność winna być silnie związana z prawdą. Demokracja bez prawdy jest skazana na porażkę" [5]. Co nie oznacza oczywiście, że Ojciec Święty stał się przeciwnikiem tego systemu rządów, o którym obrońca wolnego świata w II wojnie światowej Winston Churchill mawiał, że ma same wady, ale nikt nic lepszego nie wymyślił. Jan Paweł II wykazywał natomiast, że same dochowanie procedur nie wystarczy, aby demokracja godnie funkcjonowała.
Jak jeszcze za jego życia stwierdzali biografowie: "Jan Paweł II jest nieprzejednany wobec tych prądów, które podkreślają (zbytnio) wpływ uwarunkowań historycznych, antropologicznych, kulturowych i psychologicznych na postępowanie człowieka. Papież oskarżył te szkoły o podważanie doktryny realnej obecności zła w świecie" [6]. Przebieg późniejszej o trzydzieści lat wojny na Ukrainie potwierdził, że również i w tej ocenie, zawartej w "Veritatis splendor" Jan Paweł II miał rację.
Tchnął nową energię i ufność
Wbrew upowszechnianym nieraz stereotypom, Karol Wojtyła został powołany na Stolicę Piotrową właśnie dlatego, że reprezentował nowoczesną myśl katolicką, pozwalającą na podejmowanie przez Kościół wyzwań współczesnego świata. Jak objaśnia przyjaciel Polski Norman Davies w "Sercu Europy": "Wybór Jana Pawła II był przede wszystkim wynikiem jego udziału w Drugim Soborze Watykańskim i reputacji, jaką zdobył wówczas w Rzymie jako wierny zwolennik Pawła VI. W ciągu pierwszych lat swojego pontyfikatu okazał, że misją jego jest realizacja ideałów Vaticanum II. Tak więc, choć obstając przy tradycyjnych poglądach katolicyzmu w kwestiach moralności i etyki, podjął niezwłocznie wysiłki mające na celu uelastycznienie stanowiska Kościoła w sprawach teologii, zwiększenie biskupiej kolegialności, umocnienie związków z innymi wyznaniami chrześcijańskimi i przystąpił do bezprecedensowej liczby papieskich pielgrzymek po całym świecie (..). Papież polski w oparciu o swoje doświadczenia obywatela państwa komunistycznego tchnął nową energię i ufność w działalność katolicką w całym sowieckim bloku, dodał otuchy trwożliwym hierarchiom Węgier i Czechosłowacji i prześladowany Kościół graniczącej z Polską katolickiej Litwy uzyskał mocne oparcie. Nawiązano również kontakt z izolowanymi społecznościami katolickimi w innych rejonach ZSRR - na Ukrainie, w Kazachstanie i na Syberii, gdzie dyskretnie dodawano im otuchy, kontynuując wcześniejszą politykę kardynała Wojtyły w archidiecezji krakowskiej wzmacniano poparcie dla Kościoła unickiego. Watykańska ofensywa na Wschodzie miała wyraźnie charakter pokojowy i religijny. Po raz pierwszy Watykan zdecydowanie poparł ruch ekumeniczny (..). Wreszcie, Wojtyła wyzwolił się ze swego europocentryzmu i zwrócił się ku Trzeciemu Światu" [7]. W trakcie trwającego 27 lat pontyfikatu odwiedził 135 krajów.
Jan Paweł II potępił zabójstwo arcybiskupa Salwadoru Oskara Romero dokonane w 1980 r. przez skrajnie prawicowe szwadrony śmierci i rozpoczął dzieło wynoszenia kapłana-męczennika na ołtarze, które dokończyli już poprzednicy. Gdy na Filipinach przeciwko dyktatorowi Ferdinandowi Marcosowi zbuntowali się demokratycznie nastawieni wojskowi a satrapa planował wysłać przeciw nim podległe mu oddziały, żeby utopić rewoltę we krwi - na apel kardynała Jaime Sina, uzgodniony z Ojcem Świętym, miliony obywateli wyszły z domów na ulice, oddzielając żywym szpalerem obie strony sporu, co zapobiegło masakrze. Marcos został obalony drogą pokojową. Podobnie jak dyktatorom sprzeciwiał się Jan Paweł II popularnej w Ameryce Łacińskiej teologii wyzwolenia, próbującej w karkołomny sposób połączyć katolicyzm z inspiracją marksistowską. Fałszywy jej prorok o. Leonardo Boff otrzymał ze Stolicy Apostolskiej nakaz milczenia. Równie stanowczo poskromił Ojciec Święty sprzeciwiających się reformom soborowym zwolennikom francuskiego duchownego Marcela LeFebvre'a, usiłującego poprzez obronę rytu łacińskiego i powrót do zasady, że odprawiający mszę kapłan stoi tyłem do wiernych cofnąć Kościół w mroki średniowiecza. Dbający o jedność Kościoła i jego przemawiający do współczesnych przekaz Jan Paweł II nałożył na buntownika ekskomunikę, pomimo przysługującej mu sakry arcybiskupiej. Tym trudniej uwierzyć, że maskował pedofilię, skoro nie lękał się nienawiści fundamentalistów ani zacietrzewienia latynoamerykańskich towarzyszy w sutannach (w czerwonej , świadom oczywistości, że słynny tytułowy "Chrystus z karabinem na ramieniu" stanowi wyłącznie literacką kreację genialnego reportażysty Ryszarda Kapuścińskiego, bo o tym, że chrześcijaństwo zakłada wyrzeczenie się przemocy a przynajmniej nie stosowanie jej zanim przeciwnik tego nie uczyni, o czym wie każdy rozgarnięty kleryk z seminarium.
Oddawał Jan Paweł II hołd męczeństwu kapłanów niezależnie od tego, czy śmierć ponieśli z ręki służb proamerykańskich jak salwadorski abp Romero czy komunistycznych jak kapelan Solidarności ks. Jerzy Popiełuszko (w 1984 r.). Ujmowaniem się za prawami ludzkimi na całym świecie zyskał powszechny szacunek. Zaś w odniesieniu do rodaków nigdy nie uznał swojej misji za zakończoną. Nie rozumieją tego dewotki i bigoci z sejmowych ław rządzącego Prawa i Sprawiedliwości, obłudnie zasłaniający się dziś papieskimi portretami przed nieszczęściem niepełnosprawnych i ich opiekunów, daremnie oczekujących na zawartą wszak w nazwie partii sprawiedliwość - w tym samym gmachu, kilkadziesiąt metrów dalej, na wózkach i materacach. Darem Jana Pawła II dla świata nie tylko rodaków stało się cechująca go stałość przekonań: jak wyłapali biografowie Bernstein i Politi, nie miały na niego wpływu wyniki badań opinii publicznej ani globalne mody.
Hipnotyzował tłumy, co znakomity kulturoznawca Mirosław Pęczak jeszcze w latach 80. łączył z ważnym segmentem jego biografii. W okupowanym przez hitlerowców Krakowie młody student polonistyki na tajnych kompletach Karol Wojtyła występował na scenie w odgrywanych w konspiracyjnym Teatrze Rapsodycznym dramatach romantycznych. - Papież nigdy nie przestał być aktorem - utrzymywał Pęczak.
I przyszło mu zagrać rolę bohatera pozytywnego, zmieniającego oblicze świata. Nie przemocą, jak Ronald Reagan na Grenadzie czy Margaret Thatcher na Falklandach/ Malwinach. Lecz za pomocą słowa i idei.
Nie zabiegając o popularność, mówił rzeczy niepopularne. Gdy już ich przemilczeć się nie dało, oponenci próbowali sprowadzić jego przesłanie do spraw szczegółowych, np. po 1989 roku do aborcji. To tak, jakby chrześcijaństwo sprowadzić do formuły, że Pan Jezus zabronił w niedzielę pracować.
Łatwiej jest niszczyć, trudniej odbudowywać. Zbyt długo niszczono
- Łatwiej jest niszczyć, trudniej odbudowywać. Zbyt długo niszczono - mówił w 1991 r. na lotnisku w Kielcach. W trakcie jedynej wizyty głowy Kościoła katolickiego w naszym Sejmie w 1999 r. zachęcał polityków, żeby kierowali się poczuciem dobra wspólnego.
- Ale nam się wydarzyło - podsumował wówczas Jan Paweł II. Jasno wyliczył przyczyny zmiany ustrojowej w Polsce: - Wszyscy zdajemy sobie sprawę, że to dzisiejsze spotkanie w Parlamencie byłoby niemożliwe bez zdecydowanego sprzeciwu polskich robotników na Wybrzeżu w pamiętnym Sierpniu 1980 r. Nie byłoby możliwe bez Solidarności, która wybrała drogę pokojowej walki o prawa człowieka i narodu - wskazał Papież. Trudno o celniejszą syntezę naszej najnowszej historii.
Tylko podczas tej jednej pielgrzymki w dziesięć lat po zmianie ustrojowej Ojciec Święty tłumaczył, że rozwój ekonomiczny kraju musi uwzględniać godność człowieka, przestrzegał przed nadużywaniem władzy i korupcją, "która jest zagrożeniem dla demokracji": - Polityka nie może polegać na szukaniu własnych korzyści.
W Ełku apelował, by nikomu w Ojczyźnie nie brakło "dachu nad głową i chleba na stole", w Sosnowcu przywoływał słowa św. Pawła, "by wszyscy ludzie, pracując ze spokojem, własny chleb jedli". W Zamościu zaś wzywał, ażeby problemy rolników rozwiązywać w duchu społecznej sprawiedliwości.
Szedł często także w sprawach globalnych pod prąd powszechnych nastrojów, co doceniają Bernstein i Politi, jak wtedy, gdy sprzeciwił się karze śmierci. Oponował również przeciw interwencji w Iraku. Jak się okazuje, słusznie, bo zakończyła się ona klęską polityczną, porażką militarną i katastrofą moralną.
Wciąż mamy za co być mu wdzięczni. Po raz ostatni zmienił na lepsze los Polski, gdy przed referendum akcesyjnym przywołał Unię Lubelską i upomniał się o należne nam z racji osiągnięć cywilizacyjnych miejsce w Zjednoczonej Europie. Za przyczyną jego przejrzystej i w tej kwestii argumentacji za przystąpieniem do Unii Europejskiej zagłosowali masowo mieszkańcy niezamożnych wsi i dawnych PGR-ów. To był zapewne ostatni z cudów Jana Pawła II. I z jego dobroczynnych efektów również korzystamy do dzisiaj.
Przestały za to być aktualne słowa, jakie napisałem w ostatnim roku życia naszego Papieża w książce "Uwaga, idą wyborcy": "Po zmianie ustroju nikt w Polsce Papieża nie atakuje, jeśli nie liczyć funkcjonującego w niszy nostalgii za PRL Jerzego Urbana z jego brukowym "Nie" - chociaż w chaotycznych inwektywach o "białym ojcu" czy "Breżniewie Watykanu" dostrzec też można wyraz bezsilności diabolicznej inteligencji byłego rzecznika rządu stanu wojennego wobec papieskiego fenomenu (trochę w stylu Pankracego z "Nie-Boskiej Komedii" Zygmunta Krasińskiego z jego "Galilae, vicisti")" [8]. Do czasu, jak się okazało.
Bakcyl dżumy nie umiera - pisał jednak francuski noblista Albert Camus. Duch Urbana powraca w nadającej po polsku amerykańskiej stacji, jakby jej właściciele darowali rzecznikowi rządu, że w czasach prezydentury Ronalda Reagana zbierał i chciał wysłać śpiwory i żywność dla bezdomnych w Nowym Jorku. Opluwającą teraz Jana Pawła II telewizję TVN założył Mariusz Walter, w 1983 r. rekomendowany przez tegoż Jerzego Urbana do tworzonego pionu propagandowego przy wicepremierze i ministrze spraw wewnętrznych Czesławie Kiszczaku. Jego zadaniem miało być ocieplenie wizerunku MO, SB i ZOMO, a także "programowanie i realizacja czarnej propagandy" oraz - dokładnie tak - "tworzenie programów telewizyjnych i (..) reportaży". I doczekaliśmy się po latach [9].
Wobec znikomości oskarżeń, nawet pozoru potwierdzenia nie zawierających, a opartych na materiałach zbrodniczych komunistycznych służb bezpieczeństwa, rzeczą zapewne bardziej sensowną niż mnożenie dowodów niewinności Karola Wojtyły - okaże się refleksja nad jego dorobkiem. Nad wszystkim, z czym nas pozostawił.
[1] Norman Davies. Serce Europy. Aneks, Londyn 1995, s. 364-365
[2] Andrzej Anusz. Kościół obywatelski. Akces, Warszawa 2020, wyd. II zmienione, s. 620
[3] Carl Bernstein, Marco Politi. Jego Świątobliwość... Amber, Warszawa 1997, tł. Stanisław Głąbiński, s. 387 [4] ibidem, s. 395 [5] ibidem [6] ibidem, s. 396
[7] Norman Davies. Serce Europy... op. cit, s. 362-363
[8] Łukasz Perzyna. Uwaga, idą wyborcy... Akces, Warszawa 2005, s. 128
[9] "Biuletyn IPN": w 1983 r. Urban chciał, by Walter promował MSW. Money.pl z 20 grudnia 2006
Artykuł ukazał się w 75 numerze (kwiecień 2023) gazety Samorządność.
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie