Reklama

4 czerwca 1989r. Jak Polacy wybrali wolność

04/06/2022 12:26

Wcześniej wolność wybierali pojedynczy obywatele, jak wtedy mawiano o odmawiających powrotu do kraju z wyjazdów służbowych, turystycznych i sportowych a czasem nawet z placówek dyplomatycznych. Znany dowcip o Radiu Erewań głosił: - Co to jest trio? To wielka moskiewska orkiestra symfoniczna po powrocie z tournee na Zachód. 

Za to 4 czerwca 1989 r. po raz pierwszy wybrało wolność całe społeczeństwo: taki wymiar miał wynik tamtych wyborów w Polsce jak na ironię zwanych kontraktowymi, chociaż to właśnie one rozbiły układy i kontrakty dawnego ustroju. 

Za nami poszli inni: NRD-owcy rozbierający mur berliński, powstający przeciwko obłąkańczej dyktaturze Rumuni czy bohatersko broniący przed mordercami ze specnazu wieży telewizyjnej w Wilnie Litwini. A teraz Ukraińcy. Ale to Polska przecierała szlak.

Decyzję przeprowadzenia wyborów, mającą na celu nie oddanie władzy - co można między bajki włożyć - lecz desperacką chociaż nieudaną próbę jej zachowania, rządzacy wciąż wtedy w PRL liderzy PZPR podjęli pod presją sytuacji, której nie określały wcale, wbrew późniejszym sterotypom, socjaldemokratyczne czy liberalne ciągoty aparatu partyjnego. Rozstrzygającą rolę odegrały protesty robotnicze i studenckie z kwietnia i maja 1988 r. kiedy jak ZOMO rozbiło Nową Hutę, strajk po niej podjął Uniwersytet Warszawski. Do zmiany układu sił przyczyniło się młode pokolenie robotników, dla których Solidarność stanowiła żywą legendę, ale obca im była trauma związana z brutalnym rozbijaniem strajkujących zakładów pracy przez milicję i wojsko w grudniu 1981 r. Powtórzenie się protestów w sierpniu 1988 w tym w śląskich kopalniach zaważyło na decyzji władz by po siedmiu latach samowoli i represji jednak usiąść do rozmów. Drugi po gen. Wojciechu Jaruzelskim autor stanu wojennego, wicepremier i minister spraw wewnętrznych gen. Czesław Kiszczak symbolicznie w ósmą rocznicę pamiętnych Porozumień Gdańskich spotkał się z Lechem Wałęsą, przewodniczącym wciąż nielegalnej Solidarności, nagrodzonym w międzyczasie (1983 r) pokojową Nagrodą Nobla. Wkrótce przedstawiciele obu stron zasiedli do potajemnych jeszcze rozmów w ośrodku MSW w Magdalence, gdzie po stronie solidarnościowej brylowali Lech Kaczyński i Adam Michnik a partyjno-rządowej Janusz Reykowski i Stanisław Ciosek, a gospodarzem pozostawał Kiszczak. W listopadzie 1988 r. w debacie telewizyjnej Lech Wałęsa pokonał przywódcę oficjalnych związków zawodowych i członka biura politycznego KC PZPR Alfreda Miodowicza.

Zasady wyborów zawarto w porozumieniach, wieńczących trwające od 6 lutego do 5 kwietnia 1989 r. obrady Okrągłego Stołu.

Wybory do przywróconego, bo nie istniejącego od wojny Senatu miały być całkowicie wolne: w trakcie negocjacji zaproponował to reprezentujący PZPR Aleksander Kwaśniewski.

Za to do Sejmu swobodna konkurencja miała dotyczyć 35 proc mandatów, pozostałe zarezerwowano dla przedstawicieli PZPR i stronnictw sojuszniczych, zupełnie nie przewidując, jaką niespodziankę dotychczasowi satelici ze Zjednoczonego Stronnictwa Ludowego oraz Stronnictwa Demokratycznego zgotują już wkrótce partii-matce.

Nagle okazało się, że w ciągu dwóch miesięcy Polska przygotować się ma na pierwsze do 1928 r. uczciwe głosowanie: wszystkie kolejne wybory fałszowała bowiem najpierw sanacja a później komuniści, w 1947 r. miał miejsce niesławny cud nad urną (utrwalony w tradycji ludowej pamiętnym wierszykiem: "Co to za szkatułka? Wrzucasz: Mikołajczyk. Wychodzi Gomułka"), zaś w styczniu 1957 r. obiecujące początki koncepcji wolnego wyboru przynajmniej spomiędzy kandydatów przez władze zaakceptowanych, odwołujący się do psychozy zagrożenia radziecką interwencją I sekretarz Władysław Gomułka utrącił apelem o głosowanie bez skreśleń, co z kolei poeta Natan Tenenbaum podsumował pamiętnym: "I niech przeklęty będzie ucisk. A kto Październik zdradził - łotrem". 

W powieści Janusza Głowackiego "Moc truchleje" znajduje się przejmująca scena, jak strajkujący w Sierpniu 1980 r. gdańscy stoczniowcy oglądają w zakładowej stołówce emitowany wówczas w Telewizji Polskiej amerykański serial "Pogoda dla bogaczy", w kulminacyjnej scenie głośno kibicując jego głównemu bohaterowi, szlachetnemu senatorowi Rudiemu Jordache'owi. 

Teraz nie tylko im przyszło wybrać własnych reprezentantów do Sejmu i Senatu. Stało się to możliwe za sprawą uporu Solidarności oraz innych niekomunistycznych organizacji ale także oddziaływania papieskiej nauki społecznej (pielgrzymki Jana Pawła II z 1979, 1983 i 1987 r. okazały się równie mocnym impulsem wspólnotowym jak strajki i protesty) oraz przyjęcia zasady walki bez stosowania przemocy, reguły wspólnej dla Konfederacji Polski Niepodległej i NSZZ "Solidarność", Polskiej Partii Socjalistycznej oraz NSZZ "Solidarność" Rolników Indywidualnych.   

Stanowiący polityczną emanację Solidarności Komitet Obywatelski okazał się jednak nieugięty wobec sojuszników: Konfederacji Polski Niepodległej zaoferowano trzy "miejsca biorące" (w późniejszych o dwa i pół roku wolnych wyborach wprowadziła do Sejmu 51 posłów), więc wystartowała samodzielnie i przegrała.

Za to KO i NSZZ "S" przyjęły koncepcję "drużyny Wałęsy". Tworzyli ją nie tylko związkowcy i opozycjoniści ale aktorzy (Gustaw Holoubek), sportowcy (Adela Dankowska), rektorzy (Grzegorz Białkowski z Uniwersytetu Warszawskiego)  czy postaci utrwalone w historii jak sprawozdawca z procesu norymberskiego Edmund Jan Osmańczyk czy Ryszard Reiff, który w noc z 12 na 13 grudnia 1981 r, jako jedyny spośród członków Rady Państwa, gdzie reprezentował PAX, nie przystał na wprowadzenie stanu wojennego. 

Zdjęcie z Lechem okazać się miało najpewniejszą przepustką do parlamentu.

Komitet Obywatelski przyjął zasadę, że wystawia tylu kondydatów, ile mandatów może zdobyć. Dzięki temu nie rozbijali głosów sobie nawzajem, jak pretendenci z PZPR.

Partia rządząca popełniła też jednak wiele innych błędów. Guru jej kampanii stał się Zygmunt Czarzasty. Gdy wcześniej był wojewódzkim sekretarzem PZPR w Słupsku, Dziennik TV tak często nadawał entuzjastyczne relacje, jak tam dobrze, że dowcipkowano, że wprawdzie socjalizmu nie udało się zbudować w jednym kraju, ale w jednym województwie - tak. To Czarzasty w trakcie kampanii w partyjnym gronie frasował się, że jeśli Solidarność przegra wybory zbyt wyraźnie - Zachód nie uwierzy w demokratyczny charakter głosowania. Z kolei Janusz Reykowski, chociaż profesor psychologii, postanowił, że partia rozwinie kampanię w ostatnim tygodniu przed wyborami, bo "S" paliwo wtedy się wyczerpie. Zaś Jerzy Urban ówczesnych celebrytów, zachęconych do kandydowania przez PZPR jak prezenter Grzegorz Woźniak czy milicjant z programu TV "997" Jan Płócienniczak określał obraźliwie mianem "małp" co docierało do zainteresowanych i nie zwiększało oczywiście ich zaangażowania.   

W dniu wyborów 4 czerwca 1989 r. zanikło wiele różnic regionalnych i społecznych. Solidarność odniosła wielkie zwycięstwo nie tylko w swoich tradycyjnych twierdzach jak Trójmiasto, Warszawa, Wrocław i Kraków ale również w "zielonych województwach" rolniczych, gdzie nie było wielkich zakładów pracy ani tym samym mocnej opozycji, silnie za to oddziaływał autorytet Kościoła. Kandydaci "S" wygrywali nawet w obwodach zamkniętych utworzonych w placówkach dyplomatycznych PRL za granicą dla ich pracowników. 

Nigdy wcześniej ani później wynik żadnych wyborów w Polsce nie okazał się równie jednoznaczny.

Do Senatu kandydaci Komitetu Obywatelskiego "S" wywalczyli 99 na 100 mandatów. Jedynym senatorem spoza Solidarności został pilski przedsiębiorca Henryk Stokłosa. Zaś pokonanym przez niego nieszczęśliwcem Piotr Baumagart z "S"RI.

Do Sejmu "S" zdobyła 35 proc mandatów. Tyle, ile było możliwe.    

W rywalizacji o mandat do Senatu w Koszalińskiem skromna nauczycielka muzyki Gabriela Cwojdzińska wcześniej represjonowana za przewożenie związkowego sztandaru pokonała Aleksandra Kwaśniewskiego, nadzieję PZPR, przyszłego prezydenta. 

Z grona 35 prominentów PZPR i stronnictw sojuszniczych zgrupowanych na liście krajowej, mandaty uzyskało raptem dwóch, bo inni nie zebrali wymaganych ponad 50 proc poparcia, chociaż rywali nie mieli. Z obu szczęśliwców zresztą żartowano: na wybór Mikołaja Kozakiewicza wpłynąć miała jego profesja seksuologa, nakładająca się na modną wtedy wśród Polaków bezpruderyjność (zaczytywana powieść erotyczna Zbigniewa Nienackiego, twórcy Pana Samochodzika dla dzieci, "Raz do roku w Skiroławkach" osiągała na bazarach mierzone wieloma zerami przebicie wobec ceny w księgarniach, gdzie i tak pozostawała niedostępna). Nie przeszkodziło mu to zostać rychło marszałkiem "kontraktowego" Sejmu. Z kolei  nazwisko drugiego  z niedobitków listy krajowej, Adama Zielińskiego, wedle kolejności alfabetycznej znalazło się na niej ostatnie i zamaszyste skreślania wyborców... do niego nie docierały. I w taki sposób profesor i prawnik mandat zdobył.

Po wyborach zaskoczona rozmiarami zwycięstwa Solidarność przystała na dwa wypominane jej później kompromisy. Zgodzono się, by wakujące 33 mandaty pozostałe po odrzuceniu kandydatów listy krajowej rozdano w okręgach, a ubiegać się o nie mogli przedstawiciele obozu rządzącego. Z  kolei prezydentem - wtedy wybieranym przez posłów i senatorów - został już w lipcu gen. Wojciech Jaruzelski, sprawujący zresztą później ten urząd zaledwie przez półtora roku. Nie dopuszczono za to do sformowania rządu przez Kiszczaka.

Nowy gabinet, w wyniku odwrócenia sojuszy przez ZSL i SD, Solidarność utworzyła z ich udziałem w sierpniu i wrześniu 1989 r. Na czele rządu stanął - jak podkreślano wtedy - pierwszy niekomunistyczny premier Tadeusz Mazowiecki. Znaleźli się w nim także - jak się okazało na niespełna rok - ministrowie z PZPR w tym dawni wykonawcy stanu wojennego: wicepremier Czesław Kiszczak (MSW) i szef MON inny generał Florian Siwicki. Droga Polski ku demokracji stała się jednak faktem pomimo taktycznych ustępstw, do których przyczyniała się obecność na polskim terytorium 70 tys żołnierzy radzieckich.     

Kolejne wybory, samorządowe w maju 1990 r. okazały się już w pełni wolne.

Łukasz Perzyna

 

Aplikacja wio.waw.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo wio.waw.pl




Reklama
Wróć do