
Z Konradem Rytlem, prezesem Mazowieckiej Wspólnoty Samorządowej rozmawia Łukasz Perzyna
- Mazowiecka Wspólnota Samorządowa zaangażowała się w akcję pomocy dla uchodźców wojennych i wszystkich poszkodowanych z Ukrainy. Jak to się działo, że ludzki odruch przekształcił się w konkretny pomysł, a ten stał się rzeczywistością i ruszyliście do przodu?
- Uważam, że to moment sprawdzenia dla wszystkich, co ładnie mówią. Czy potrafią zarazem sprawnie działać. Często słyszymy o tym, jak się solidaryzujemy, nie tylko od polityków. Warto sprawdzić, co razem potrafimy. Pyta Pan o szczegóły. W czwartek...
- ...24 lutego br, data zapewne utrwali się w przyszłych podręcznikach historii, o świcie zaczęła się gorąca wojna, gdy Rosja zaatakowała Ukrainę...
- Dla nas z oczywistych względów był to dzień wytężonej pracy. Od razu zarząd MWS podjął decyzję o akcji pomocy. Na nasze spotkanie zaprosiliśmy młodych ludzi pochodzących ze Wschodu, którymi od lat się opiekujemy. To młodzi Polacy, przybyli z krajów, położonych na wschód od nas. Odnaleźli się tu znakomicie. I teraz najpierw wzięli udział w naszym zebraniu, później w akcji pomocy, a ściślej - po prostu wzięli ją na siebie. I z sukcesem prowadzą. Dla mnie ich postawa pozostaje wzorem, jaki innym śmiało można wskazać do naśladowania. Jestem pod wrażeniem tego, co robią.
- Pana biuro radnego sejmiku wojewódzkiego Mazowsza, zarazem siedziba Wspólnoty - znalazły nagle nowe przeznaczenie?
- Dla nas okazało się oczywiste, że wobec tragedii uchodźców, udostępniamy wszystko, czym dysponujemy na potrzeby akcji, żeby im pomóc. Biuro przy Koszykowej w Warszawie stało się więc od razu punktem kontaktowym. Miejscem zbiórki darów i pomocy konkretnym obywatelom Ukrainy. Ale oczywiście nie wszystkie nasze działania skupiają się w jednym miejscu. Artur Borkowski, burmistrz Serocka, od razu zapewnił noclegi dla potrzebujących. Zaś ja na terenie naszego powiatu w porozumieniu z wojewodą szykuję kilkadziesiąt miejsc noclegowych. Mnóstwo spotkań odbywamy, właśnie akurat teraz, kiedy rozmawiamy, wracam z jednego z nich ze starostą w Zwoleniu, kilkadziesiąt kilometrów od Radomia. Wszystkie dotyczą akcji pomocy. Działacze samorządowi z Grodziska Maz. i Pruszkowa przeprowadzili akcję zbiórki pieniędzy.
- Czy ludzie pomagają Ukraińcom tak chętnie, jak wynika to z optymistycznych relacji medialnych?
- Ludzie są gotowi do pomocy. Wiem o tym z wielu konkretnych rozmów. Słyszę, że szwagier ma busa i można nim zaraz pojechać na granicę. Zawieźć tam jedzenie, środki czystości, lekarstwa. Ludzie zgłaszają się do roli wolontariuszy. Młodzież sprawdza się doskonale.
- A starsi?
- Robimy, co możemy. Pamiętamy przecież stan wojenny, wszystkie związane z nim trudne chwile, kiedy wzajemna pomoc okazała się bezcenna i pozwoliła nam uniknąć najgorszego. Staram się skrzyknąć kolegów, również tych z dawnych lat, żeby wydzwaniali, gdzie się da, wspierali akcję pomocy. Jesteśmy w akcji, takie znów mamy poczucie.
- Czy samorząd robi to, co do niego należy...
- ...z pewnością w tym kryzysie tak.
- ...czy również można powiedzieć, że zmuszeni jesteście zastępować władzę centralną czy różne szczeble administracji tam, gdzie nie dają rady?
- Tak bym jednak nie powiedział. Wobec nieszczęścia, które spotyka innych, naszych sąsiadów, nie należy myśleć w kategoriach konkurencji, nawet jeśli miałoby to oznaczać licytowanie się w dobrych działaniach. Nie chodzi o ocenę, kto to robi lepiej. Ważne, żeby wszystkie działania niezbędne w akcji pomocy zostały wykonane. Wszystko staramy się koordynować z centrum zarządzania kryzysowego wojewody. Kontaktowałem się z niedawno z osobą tam dyżurującą, żeby z nimi umówić mojego kolegę, który ma pusty ośrodek szkoleniowy i gotów jest go udostępnić na kwatery dla Ukraińców. To wojewoda pozostaje przedstawicielem rządu w terenie i ma obowiązek koordynowania rozmaitych działań. Na niższym szczeblu są starostowie. Gdy byłem dzisiaj w Zwoleniu, starosta szykował się akurat do wideokonferencji z wojewodą. Jak rozumiem pyta Pan również o specyfikę aktywności. Nas samo pojęcie wspólnoty, zawarte w nazwie stowarzyszenia zobowiązuje. Czymś naturalnym okazuje się, że jeśli z kimś współpracujemy, to spotykamy się w pół drogi. Patrzymy więc, ile on z siebie może dać, a ile my - dla dobra wspólnego. W mojej ocenie administracja rządowa robi wiele, wiadomo też, że rządzący organizują konferencje, żeby o tym powiadamiać. Z nami rzecz ma się inaczej. Ludzie wiedzą, gdzie nas znaleźć, wystarczy, że adres i numer konta podamy, jeśli chodzi o akcję pomocy. Od zawsze jestem samorządowcem. Nie oglądamy się na inne szczeble. Żadnej rywalizacji nie będzie. Wiemy, co możemy zrobić, gdzie jesteśmy. Jestem zwolennikiem wspólnej pracy i działania. Każdy z nas na swoim terenie powinien wykazać jak najwięcej inwencji.
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie