Reklama

Masakra w Kopalni Wujek - kulminacyjny moment stanu wojennego, 16 grudnia 1981 r.

16/12/2023 13:53

Wprawdzie ze stanem wojennym kojarzy się przede wszystkim data jego wprowadzenia, 13 grudnia 1981 r, ale kulminacją represji stało się zastrzelenie przez pluton specjalny milicji dziewięciu górników w trakcie szturmu na strajkującą katowicką Kopalnię Wujek 16 grudnia 1981 r. To najbardziej krwawy rozdział historii oporu społecznego po "nocy generałów".

Górnicy z Wujka podjęli strajk na wiadomość o zatrzymaniu w nocy z 12 na 13 grudnia przewodniczącego Komisji Zakładowej Solidarności Jana Ludwiczaka. Sprawę stawiali jasno: pracę podejmą dopiero wówczas, kiedy szef kopalnianej struktury Związku ponownie pojawi się między nimi. 

Sytuacja na Górnym Śląsku parę razy okazywała się kluczowa dla przebiegu konfliktów społecznych w PRL. W sierpniu 1980 r. górnicy przerwali pracę dopiero pod koniec miesiąca, kiedy od dawna strajkowały już stocznie i inne wielkie zakłady. Uważa się jednak, że dla Edwarda Gierka, który sam był sekretarzem wojewódzkim w Katowicach przez kilkanaście lat zanim objął po Władysławie Gomułce w grudniu 1970 r. przywództwo w PZPR w całym kraju - przystąpienie kopalń do strajku stało się rozstrzygającym powodem do podpisania Porozumień Gdańskich z tamtejszym Międzyzakładowym Komitetem Strajkowym 31 sierpnia 1980 r. Podobną umowę z górnikami podpisano w Jastrzębiu dopiero we wrześniu 1980 r. 

Wiele wskazuje na to, że w grudniu 1981 r. złamanie oporu przeciw stanowi wojennemu na Śląsku stało się dla władzy sprawą na tyle pierwszorzędnej wagi, że region okazał się z jej punktu widzenia swego rodzaju poligonem. Z fatalnym skutkiem dla górników z Wujka.

Świadczy o tym rozmach operacji zdobywania kopalni oraz liczebność i wyposażenie użytych tam sił. Do akcji pacyfikacyjnej skierowano prawie 1500 milicjantów oraz niemal 800 żołnierzy. Użyto aż 22 czołgów. Górnicy bronili się przygotowanymi naprędce stalowymi prętami oraz miotaniem śrub i muter.

Zgodnie ze scenariuszem rozbijania strajkujących zakładów przyjętym przez ekipę generałów Wojciecha Jaruzelskiego i Czesława Kiszczaka czołgi dokonały wyłomu w kopalnianym ogrodzeniu.  Około południa pluton specjalny ZOMO otworzył ogień, w wyniku czego śmierć poniosło 9 górników. Zginęli 16 grudnia: Józef Czekalski, Józef Krzysztof Giza, Joachim Józef Gnida, Ryszard Józef Gzik, Bogusław Kopczak, Andrzej Pełka, Jan Stawisiński, Zbigniew Wilk i Zenon Zając.   

Funkcjonariusze z plutonu specjalnego nie mieli nawet pałek ani tarcz tylko pistolety maszynowe. Wskazuje to, że ich przełożeni liczyli się z możliwością ofiar śmiertelnych. 

Górnicy, pomimo zabójstwa, dokonanego na ich kolegach, nie zrobili krzywdy trzem wziętym w toku wcześniejszych starć do niewoli oficerom milicji. Rozbroili ich tylko i traktowali po ludzku. Zaś przed poddaniem się kopalni - wypuścili. 

Masakra wywołała szok tym potężniejszy, że kopalnia Wujek nie była wcale położona na odludziu, lecz otoczona osiedlami mieszkaniowymi. W trakcie szturmu na nią milicja rozpraszała z użyciem gazów łzawiących i armatek wodnych - w grudniowy mróz - gromadzący się na sąsiednich ulicach tłum. Złożony w większości z rodzin górników. 

Jak opisują w książce "Solidarność w podziemiu" Jerzy Holzer i Krzysztof Leski: "Po stłumieniu strajku w kopalni Wujek kilka kopalni strajkowało nadal ale liczba ich zmniejszała się. Ujawniało się zmęczenie fizyczne i psychiczne. Najbardziej zdeterminowani byli górnicy w sąsiadujących ze sobą kopalniach Ziemowit i Piast w Tychach. Strajk rozpoczął się w nich 14 grudnia. Część górników zjechała na dół, część pozostała na górze (..). W kopalni Ziemowit 18 grudnia strajkujący przejęli magazyn materiałów wybuchowych z 8-9 tonami materiałów. Ładunki z nimi rozmieszczono w szybach" [1]. Górnicy z Ziemowita wyjechali na powierzchnię dopiero przed wigilią, ich koledzy z Piasta - jeszcze później, bo już po Świętach. "Mają wszystkich, wasz szyb jest ostatni" - mówiły słowa protest songu Jana Kelusa. Tuż przed Świętami, bo 23 grudnia 1981 r. władza spacyfikowała strajk w ogromnej Hucie Katowice, wzniesionej w czasach gierkowskich.

Jeden z organizatorów oporu społecznego Tadeusz Jedynak wspominał w "Konspirze": "Przystępując u progu "wojny" do walki z komuną, Ślązacy byli pewni, że stoi cały kraj. Gdy dowiedzieli się o nikłej fali strajków, a przede wszystkim o spacyfikowaniu Gdańska, przyszło rozgoryczenie i poczucie osamotnienia" [2].

Po odwieszeniu nauki w warszawskich szkołach średnich pamięć górników z Wujka czczono w formacie miesięcznic tego wydarzenia pod postacią milczących przerw - największa z takich akcji odbyła się 16 lutego 1982 w warszawskim Batorym z udziałem 800 osób i nie udaremniło jej nawet wcześniejsze zatrzymanie jednego z organizatorów rozlepiających zachęcające do udziału ulotki: pisał o tym na łamach PNP 24.PL Jan Majchrowski [3].

Wydarzenia z 16 grudnia 1981 r. na gorąco stały się tematem ballady "Idą pancry na Wujek" według słów Macieja Bieniasza wykonywanej przez Antoniego Filipkowskiego, za którą w kolejnym 1982 roku podziemna Solidarność przyznała swoją nagrodę kulturalną.

Los górników z Kopalni Wujek już po zmianie ustrojowej stał się osnową filmu Kazimierza Kutza "Śmierć jak kromka chleba" (premiera w 1994 r), w którym zagrali m.in. Janusz Gajos oraz Jerzy Trela. 

Masakra w Kopalni Wujek z 16 grudnia 1981 r. okazała się najkrwawszym rozdziałem stanu wojennego w Polsce. Ponownie użyto broni palnej na szerszą skalę ze skutkiem śmiertelnym przy rozpraszaniu demonstracji w Lubinie 31 sierpnia 1981 r. Zginęły tam wtedy od broni maszynowej trzy osoby. 

Ofiara życia górników z Wujka nie okazała się jednak daremna w tym sensie, że w siedem lat później to właśnie wydarzenia w górnośląskich kopalniach utorowały drogę do ponownej legalizacji, już w kolejnym roku, zepchniętej do podziemia Solidarności. Pierwsza fala strajków, najsilniejszych w Bydgoszczy (komunikacja miejska), Nowej Hucie (gdzie opór władza złamała siłą ale bez ofiar śmiertelnych) oraz Stoczni Gdańskiej miała miejsce w kwietniu i maju 1988 r. ale wygasła. Ponowna, w sytuacji gdy do protestów przystąpiły śląskie kopalnie, w sierpniu 1988 r. zmusiła władzę do porzucenia polityki siły na rzecz rozmów. W ósmą rocznicę historycznych Porozumień Gdańskich wicepremier oraz minister spraw wewnętrznych gen. Czesław Kiszczak, wcześniej jeden z autorów stanu wojennego, spotkał się z Lechem Wałęsą, przewodniczącym Solidarności, którego władza przez długie lata wedle znanej formuły Jerzego Urbana próbowała traktować jak "osobę prywatną". 

Jeszcze we wrześniu zaczęły się rozmowy w Magdalence. Zaś od lutego 1989 r. oficjalne już negocjacje przy Okrągłym Stole, zakończone porozumieniem z 5 kwietnia. Na jego mocy powtórnie zalegalizowano NSZZ "Solidarność" i rozpisano wybory na 4 czerwca 1989 r. W sposób przygniatający dla władzy wygrał je Komitet Obywatelski "S". We wrześniu władzę objął rząd pierwszego po wojnie niekomunistycznego premiera Tadeusza Mazowieckiego. Z końcem roku zmieniono nazwę państwa: PRL stała się na powrót Rzeczypospolitą Polską a orłowi z godła przywrócono koronę. 

Podobnie jak w Sierpniu 1980 r, punktem zwrotnym tych procesów okazał się strajk śląskich kopalń. Górnicy z Wujka odnieśli więc nie tylko moralne zwycięstwo.       

 

[1] Jerzy Holzer, Krzysztof Leski. Solidarność w podziemiu. Wydawnictwo Łódzkie, Łódź 1990, s. 20

[2] Maciej Łopiński, Marcin Moskit, Mariusz Wilk. Konspira. Rzecz o podziemnej Solidarności. Editions Spotkania, Paryż 1985, s. 166 

[3] por. Jan Majchrowski. Grudzień, szesnastego PNP 24.PL z 13 grudnia 2021

Aplikacja wio.waw.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo wio.waw.pl




Reklama
Wróć do