Reklama

M. Przeździecki: Rosjanie powoli się budzą. Zaś Ukrainę uda się odbudować [WYWIAD]

05/03/2022 10:59

Z Marianem Przeździeckim, pracownikiem Kancelarii Senatu, byłym ambasadorem w Uzbekistanie rozmawia Łukasz Perzyna.

- W jakim stanie wyjdzie Ukraina z tej wojny, która jak każda kiedyś się skończy? Teraz działania toczą się na przedpolach Kijowa i Charkowa, a zniszczenia okazują się ogromne?

- Dla mnie jest to oczywiście niezmiernie trudne osobiście doświadczenie, spędziłem przecież wiele lat na Ukrainie jako przedstawiciel polskich firm, w samym tylko Charkowie znam doskonale kilkadziesiąt osób. Teraz, kiedy do nich telefonuję, wiem, że skoro nie odbierają, oznacza to, że musieli zejść do schronu, bo zaczął się kolejny ostrzał. Co do odpowiedzi na pytanie, w jakim stanie Ukraina z tej wojny wyjdzie pozostaję jednak optymistą, w tym sensie, że dostrzegam, iż sytuacja jest dynamiczna. Putin stoi na ewidentnie przegranej pozycji. Cywilizowany świat nie będzie z nim prowadził dialogu po tym, co on już zrobił. Zaś Rosja, teraz izolowana, staczać się będzie w jakąś czarną otchłań. Świat się obudził. Przejrzał na oczy. Z kolei Rosja ma przed sobą dwa wyjścia...

- Jakie stają przed nią możliwości wyboru?

- Albo się Rosja obudzi, postanowi wyjść z sytuacji, gdy rządzi reżim Putina, albo stanie się krajem za żelazną kurtyną niczym kiedyś ZSRR. Za dwa, trzy miesiące, niewykluczone, że będziemy budować nowy porządek światowy, w co jakaś grupa w Rosji postanowi się włączyć, Putina od władzy odsuwając. Rosjanie powoli się budzą. Najpierw bowiem nie przyjmowali do wiadomości, co dzieje się na Ukrainie. Powtarzali, że może Putin musiał tam siły użyć, stąd te bombardowania, a winni są Amerykanie. Ta faza minęła. Skutki agresji na Ukrainę dla samej Rosji okażą się odłożone w czasie, ale nie da się ich uniknąć. Odczytuję to już teraz z różnych ruchów i zmian nastrojów. Następuje nieuchronna zmiana w podejściu do Putina, jego ocenie przez zwyczajnych Rosjan. Przestaje być odbierany jako normalny przywódca. Wcześniej już spotykaliśmy się z dziwnymi reakcjami. Demonstrowali je Nikołaj Patruszew, Siergiej Naryszkin. Objawiali brak wiary w to, że atak na Ukrainę może się powieść. Jednak dyktator wsłuchuje się w głosy tych, którzy przynoszą dobre wiadomości.

- Teraz ich zabraknie?

- Nie wiemy dokładnie, co zamierzał Putin, ale widzimy, że z większych miast zajął tylko Cherson. Po siedmiu dniach wojny teraz, kiedy rozmawiamy, w rękach ukraińskich pozostają Mariupol, Odessa, Sumy, Mikołajew, Czernichów i Charków - miasto przecież półtoramilionowe prawie wielkości Warszawy, milionowy Dniepropietrowsk, Zaporoże z 800 tys mieszkańców i niewiele mniejszy Krzywy Róg. Dla rosyjskich strategów stało się jasne, że do zajęcia głównych miast Ukrainy i utrzymania ich przy trwającym heroicznym oporze potrzeba półmilionowej armii. To budzi pewien optymizm, bo sytuacja zmusza Rosję do określenia się. Pełne parcie do totalnej konfrontacji oznacza w końcu... zetknięcie ze ścianą. Nawet liczne na Ukrainie partie prorosyjskie nie kwapią się do przejmowania władzy z rosyjskiego nadania. Wiedzą, że nie tędy droga. Putinowi brak realnego scenariusza na przyszłość. Żadna usłużna wobec niego władza na Ukrainie nie zyska społecznej legitymacji. To pułapka Putina. Trumna dla Rosji.

- Co mogą zrobić Rosjanie, żeby zamknięcia w niej uniknąć?

- Unikną tego, jeśli odsuną Putina od władzy. Zmianami w Rosji rządzi pewna logika wielkich przełomów.

- Nie da się ich zwykle przewidzieć, jak w sierpniu 1991 r. najpierw puczu moskiewskiego Giennadija Janajewa przeciw Michaiłowi Gorbaczowowi a potem poskromienia puczystów przez Borysa Jelcyna, ani też prawie w dekadę później nagłego przekazania władzy przez Jelcyna Putinowi?

- Tym razem może to być przewrót albo masowe wystąpienia. Wystarczy, żeby w Moskwie zebrało się 50 tys osób, tyle, żeby wszystkich nie udało się aresztować i kwestia zmiany władzy stanie na porządku dziennym. Zaś zmiana władzy w Rosji oznacza to samo na Białorusi. Zbrojną tam rewoltę, gdy armia stanie po stronie społeczeństwa. Dopiero teraz, po zakreśleniu tych najbardziej prawdopodobnych scenariuszy, odpowiem dokładniej na pytanie o przyszłość Ukrainy. Straty są ogromne w Kijowie i Charkowie. Ucierpiały infrastruktura miejska i kolejowa. Jednak w mniejszych miastach zburzone zostały głównie stare blokowiska, które z czasem i tak trzeba by było rozbierać. Odbudowa zajmie jakiś czas. Ukraina będzie wymagała wsparcia finansowego. Sam Kijów żeby przywrócić do życia, a to miasto czteromilionowe, trzeba odbudować mosty i wiadukty, straszne korki panowały tam już wcześniej, zanim infrastruktura została zniszczona. Podobnie ma się rzecz w wypadku Charkowa. Straty nie są na szczęście nieodwracalne, chociaż ludzi, którzy stracili dom, nie da się pocieszyć tym, że niedługo już by wytrzymał. Perspektywa obecności w Unii Europejskiej, w konkretnym wymiarze za 2-3 lata, daje Ukrainie pewne nadzieje. Nie umniejsza to ludzkiej tragedii. Ale żaden plan Putina się nie powiódł.

Aplikacja wio.waw.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo wio.waw.pl




Reklama
Wróć do