
Z Mariuszem Ambroziakiem, wiceprezesem Mazowieckiej Wspólnoty Samorządowej, rozmawia Łukasz Perzyna
- Konwencja Mazowieckiej Wspólnoty Samorządowej stanie się, jak rozumiem, okazją do bilansu jej aktywności?
- Zapraszamy również liderów innych środowisk bezpartyjnych samorządowców, z Mazowsza i całej Polski. Nie tylko podsumowujemy kończącą się stopniowo kadencję i 20 lat naszej obecności na scenie społecznej i obywatelskiej, ale szukamy również najlepszej formuły na przyszłość, żeby udział środowisk niezależnych w życiu publicznym wzmocnić.
- Jak ma się to do wyzwań, które pojawiły się w niedawnym czasie?
- Zaangażowaliśmy się na rzecz obrony i rozwoju Mazowsza. Społeczny sprzeciw, który organizowaliśmy, udaremnił plany podziału przez władzę centralną Mazowsza na dwa województwa. Pomagaliśmy od 24 lutego br. wspólnie z młodymi ludźmi z Klubu Możliwości uchodźcom ukraińskim, m.in. żeby zapewnić im tymczasowe domy w Polsce.
- Słowo "Wspólnota", zawarte w nazwie stowarzyszenia, nie okazało się sloganem lecz zobowiązaniem?
- W ten właśnie sposób je rozumiemy. Wynika to z naszych korzeni ideowych, większość z nas wywodzi się z ruchu Solidarności i nurtu niepodległościowego, dla młodszych zaś stanowią one inspirację. Wspólna tradycja buduje naszą tożsamość.
- Jak przekłada się to na współczesne wyzwania?
- Dostrzegamy potrzebę zdefiniowania kluczowych dla Mazowsza wyzwań, związanych z energetyką, wodą, bezpieczeństwem i rozwojem infrastruktury. O tym mówią ludzie. Oferujemy możliwość debaty doświadczonych praktyków samorządności z analitykami i ekspertami, wspólnego wypracowania najlepszych rozwiązań.
- Zbliżają się wybory. Mazowiecka Wspólnota Samorządowa zwykle zachęcała do udziału w głosowaniu, nawet jeśli - jak w wyborach prezydenckich czy europejskich - nie wystawiała ani nie popierała własnych kandydatów?
- W ten sposób jak sądzę udało nam się zbudować alternatywę dla egoizmu partyjnych polityków. Zawsze w pierwszej kolejności zachęcaliśmy do pójścia na wybory, pokazywaliśmy, jak oddać głos, żeby okazał się ważny. Udział w wyborach jest istotą demokracji. To nasze stałe przesłanie.
- A w poprzednich wyborach samorządowych w 2018 r. prezes MWS Konrad Rytel został wybrany do Mazowieckiego Sejmiku Samorządowego jako pierwszy w historii kandydat niezależny?
- Zdobyliśmy pewien przyczółek. Wybory pokazały, że na Mazowszu, w województwie pod względem liczby ludności porównywalnym z takimi krajami Unii Europejskiej jak Dania czy Finlandia jest miejsce dla bezpartyjnych samorządowców. To nasza praca spowodowała, że jesteśmy czwartą siłą na Mazowszu.
- Co z tego ma wyborca?
- Własną reprezentację. Ogromna większość Polaków, ok. 99 proc nie należy do żadnej z partii politycznej. Prawo do reprezentacji, również na poziomie sejmiku wojewódzkiego, mają także ci, którzy w partiach nie są.
- Czy wiąże się to z pewną różnicą jakościową? Po ludzku powiedzmy: w czym radny niezależny okazuje się lepszy od wskazanego przez partię polityczną?
- Nam łatwiej prowadzić dialog. Nie przenosimy bowiem sporów znanych z parlamentu na Wiejskiej na samorządowy szczebel. Dla nas liczą się konkretne problemy do rozwiązania. A nie fałszywy model podsycania plemiennej wrogości. Ze wszystkimi potrafimy i zamierzamy rozmawiać dla dobra naszych Małych Ojczyzn. Daje to asumpt do większej skuteczności, gdy działa się bez uprzedzeń.
- Dlaczego postrzega Pan upartyjnienie samorządu jako problem czy barierę wzrostu?
- Przenoszenie na poziom regionalny czy lokalny ostrego konfliktu, znanego z parlamentu i warunkowanie pomocy udzielanej przez rząd samorządom od szyldów partyjnych tych ostatnich - to poważne niebezpieczeństwo. W samorządzie musi istnieć system równych szans dla wszystkich. Wykluczanie, czasem nawet wzajemne, okazuje się błędem, bo podział plemienny jest pozorny. Ale gdy się go podsyca, destrukcyjnie wpływa to na wspólnotę, wartość, do której nie przypadkiem się odwołujemy.
- Ale walki w życiu publicznym uniknąć się nie da?
- Zgoda na rywalizację. Wykluczenie jednak niszczy komunikację międzyludzką. Dlatego propagujemy wspólnotę. I nie chcemy nikogo wykluczać z życia publicznego.
- Dlaczego to tak istotne?
- Źle dzieje się, gdy obecność agresji sprawia, że sporo wartościowych grup i wielu ludzi wycofuje się z życia publicznego. A potem nie bez racji skarżymy się na jego jakość.
- Już przy okazji obrony jedności Mazowsza wyszło, że się podziałom przeciwstawiacie?
- Władza centralna miała zły pomysł. To w poprzednim ustroju ludzi dzielono na tych ze wsi i tych z miasta, mnożono konflikty, by nimi zarządzać. Solidarność to przełamała. Wzorując się na niej, broniliśmy Mazowsza przed podziałem, wierząc w potrzebę współdziałania. Przyniosło to sukces.
- Tożsamość Mazowsza udało się obronić. A jaki jest Wasz pomysł na stolicę?
- Staramy się pracować na zwiększenie uprawnień samorządu w Warszawie. Stąd inicjatywa ustawodawcza, żeby zwiększyć kompetencje dzielnic Warszawy. Zależy nam na tym, żeby jak najwięcej spraw, dotyczących bezpośrednio ludzi, dało się załatwić na szczeblu dzielnicy.
- Co to oznacza dla mieszkańców?
- Mieszkańcy będą bliżej miejsc, gdzie podejmuje się decyzje. Nasi przedstawiciele w samorządzie, jak zastępca burmistrza Pragi Południe Dariusz Kacprzak czy wiceburmistrz Ochoty Grzegorz Wysocki zaangażowali się na rzecz zmiany ustawy o samorządzie warszawskim. Konkretne rozwiązania konsultują z ekspertami, po to, żeby biurokracji było wreszcie mniej a nie więcej.
- Czy ma Pan wrażenie, że po ponad 20 latach istnienia Mazowiecka Wspólnota Samorządowa stanęła wobec wyzwań, z jakimi na podobną skalę nie miała do czynienia wcześniej?
- Akcję pomocy dla obywateli Ukrainy, szukającym w Polsce schronienia, podjęliśmy od pierwszego dnia, 24 lutego 2022 r, kiedy czołgi rosyjskie ruszyły, a rakiety i bomby zaczęły spadać na ukraińskie miasta. Nie oglądaliśmy się na władzę centralną. Wspólnota przekształciła biura i udostępniła wszelkie zasoby na rzecz akcji humanitarnej. Nie tylko doraźnej: zorganizowaliśmy profesjonalną naukę języka polskiego dla naszych gości, doradztwo psychologiczne, zapraszaliśmy ich - zwłaszcza dzieci - na liczne imprezy integracyjne i "eventy". Tak działo się w Serocku i na warszawskiej Ochocie, w ośrodku w Święcicach, prowadzonym przez młodych ludzi z Klubu Możliwości dzięki pomocy lokalnych samorządowców niezależnych, w Żyrardowie i Sochaczewie. Wszędzie tam potwierdzała się w chwili próby zawarta przecież w obowiązującej polskiej Konstytucji zasada, że samorząd tworzą wszyscy mieszkańcy...
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie