Reklama

Odszedł Marcin Król (1944-2020) Historyk idei

27/11/2020 11:41

Kolejne pokolenia uczyły się z jego książek nie historii bitew i cierpień, tylko politycznego myślenia i działania. Miał swój wielki wkład w odzyskanie niepodległości, ale efekty transformacji ustrojowej oceniał krytycznie. Świadczy o tym tytuł jego słynnej książki: "Byliśmy głupi".

Zajmował się sprawami idei, ale gdy przyszło do rozmów o wyjściu z podziemia kierowanej przez niego "Res Publiki" - ograł Jerzego Urbana. Uzyskał legalizację pisma, na długo przed Okrągłym Stołem, ale nie wszedł do powołanej pod auspicjami gen. Wojciecha Jaruzelskiego Społecznej Rady Konsultacyjnej przez opinię publiczną nazwanej poufale sraką. Naraził się też Adamowi Michnikowi, wtedy jeszcze radykalnemu. Dla czytelników jednak położenie numeru "Res Publiki" na biurku a jej zbioru na półce stało się symbolem intelektualnego statusu. Masowo wykupowali też "prenumeratę przyjaciół", wielokrotność ceny pisma, gwarantującą wydrukowanie w piśmie nazwiska dobroczyńcy. Bo Marcin Król zwolennikiem kapitalizmu był nie tylko w teorii, ale w praktyce.   

Nie stał się nigdy typem pana profesora, patrzącego na świat przez biblioteczne regały. Zresztą tytułowano go w ten sposób, jako wykładowcę w Ameryce podczas licznych naukowych wyjazdów, pomimo formalnego wstrzymywania w kraju oficjalnej, belwederskiej nominacji.

Zdarzało mi się zawieść przy bezpośrednim poznaniu na wielu autorach kluczowych dla mnie lektur. Leszek Kołakowski, gdy do niego podszedłem na jakiejś konferencji z ekipą telewizyjną, okazał się narcyzem zgryźliwym i złośliwym, tak że z nagrania zrezygnowałem. Tadeusz Drewnowski, ceniony przeze mnie za monografię Tadeusza Borowskiego jako wykładowca akademicki  okazał się małostkowym oportunistą. Z Marcinem Królem rzecz miała się inaczej. Pod urokiem jego inteligencji pozostawałem odkąd jako szesnastolatek przeczytałem drugoobiegową broszurę jego autorstwa "Józef Piłsudski. Ewolucja myśli politycznej". Bezpośrednie spotkania - gdy zacząłem jako student pisywać do kierowanej przez niego "Res Publiki" szkice i recenzje - jeszcze podziw dla niego wzmocniły. Zawodową przyjemnością stało się nagrywanie jego komentarzy już w wolnej Polsce dla "Obserwatora" i "Wiadomości TVP" w mieszkaniu na Górnym Mokotowie. 

Ktoś kiedyś żartował, że specjalnie dla niego wymyślono nową nazwę zawodu: historyk idei. Odnosi się to do całej formacji, skupionej wokół pisma "Res Publica", również do najbliższych jego współpracowników Damiana Kalbarczyka i Pawła Śpiewaka. 

"Res Publica" przeszła do historii jako fenomen. Wydawana jeszcze w latach 70 poza cenzurą, w wyniku osobnych rozmów z władzami PRL została - jako pierwsze takie pismo w bloku wschodnim - zalegalizowana na długo przed Okrągłym Stołem. Sam Michnik strasznie wtedy Królowi zazdrościł.

Zwłaszcza, że nie łączyło się to z żadnymi serwitutami, pismo pozostało sobą, a dla czytelnika wyrazem przynależności do lepszego świata, który symbolizowały koncepcje i idee a nie talony na paliwo czy kartki na mięso.

Zarazem piórem Pawła Śpiewaka "Res Publica" opisywała polskiego inteligenta - japiszona (przez analogię do yuppie z USA, tyle, że tamten działał w sferze finansów nie idei) szukającego własnej drogi i próbującego zaznaczyć swój niepowtarzalny styl życia.

Bohaterami szkiców Marcina Króla byli Józef Piłsudski i Roman Dmowski, także krakowski "stańczyk" konserwatysta hr. Stanisław Tarnowski czy Włodzimierz Spasowicz, który za pieniądze zarobione w roli społecznej rosyjskiego prawnika wydawał w Petersburgu po polsku tygodnik "Kraj", do którego pisywali Prus i Orzeszkowa, Sienkiewicz i Konopnicka. Starał się nasz profesor nadążyć za kolejami losu Maurycego Mochnackiego, co najpierw konspirował przeciw carowi a potem załamał się w śledztwie, pracował w cenzurze aż wreszcie na emigracji napisał pomnikowe dzieło o Powstaniu Listopadowym. Próbował zrozumieć Aleksandra Wielopolskiego, co dla dobra Polski ogłosił brankę, pobór szlacheckich synów do wojska, który sprowokował wybuch Powstania Styczniowego. I wreszcie Adama Gurowskiego, który donosił tajnym służbom na samego Karola Marksa. 

Nie zasklepiony w swojej twierdzy, znał sytuację mieszkańców dawnych PGR-ów równie dobrze jak poglądy niemieckich ordoliberałów z czasów Ludwiga Erharda. "Ludzi stamtąd" rozumiał i pewnie pierwszy od czasów Marii Dąbrowskiej oddał im sprawiedliwość w "Byliśmy głupi", narażając się własnej grupie społecznej. Walczył zawsze o wolność i demokrację, ale nie zadowolił go ich stan, gdy nadeszły.   Stał się postacią na miarę myślicieli, których tak zręcznie i bogato w swoich esejach opisywał.

CZYTAJ RÓWNIEŻ:

 

Aplikacja wio.waw.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo wio.waw.pl




Reklama
Wróć do