Reklama

Pierwsza pomoc nad wodą. Jak się zachować?

Zbliża się czas letniego wypoczynku, który lubimy spędzać nad wodą. Lubimy na nią patrzeć, lubimy jej czystość, szum, spokój, ale chyba jeszcze bardziej wielkie załamujące się fale morskie i szaleństwo wśród nich. Warto mieć na uwadze to, że woda to miły, ale bezwzględny i bezkarny morderca. Nie chodzi mi o wzbudzanie strachu przed wodą lecz o zachowanie nad nią i w niej koniecznego/bezwzględnego rozsądku. Kiedyś jeden z dziennikarzy postawił mi pytanie:
– Co jest główną przyczyną wypadków utonięć?
– Nawet nie przyczyną, ale jedynym ich sprawcą jest WODA. W lesie, w parku, na boisku nie ma utonięć, bo tam nie ma wody, a to ona właśnie tak bezwzględnie i bezdusznie zabija. To w niej się właśnie możemy utopić.

Można by ten temat potraktować marginalnie, gdyby nie dramatyczne, coroczne statystyki informujące o utonięciach. W naszym kraju tonie co roku około 500 ludzi! To tak, jakby wyludniła się jakaś miejscowość, albo średnia szkoła. Ilość ofiar zależy od pogody. Tak – ładna pogoda, piękne gorące lato – dużo ofiar, bo dużo ludzi wchodzi do wody, zimne i mokre lato - ofiar mniej, bo niewiele osób wchodzi do wody.

Śmierć w wodzie następuje szybko. Od chwili rozpoczęcia tonięcia do całkowitego zanurzenia się pod wodę może upłynąć chwila, albo kilka minut, a może i godzin. Osoba nie umiejąca pływać, ubrana w ciężkie buty, może się zanurzyć natychmiast i utracić możliwość oddychania, które jest conditio sine qua non, aby żyć.

Niedługo po zatrzymaniu oddechu, zatrzymuje się również krążenie i nasze komórki nie dostają świeżego tlenu. Komórki nerwowe/mózg są najbardziej wrażliwe na brak tlenu. Po około trzech minutach zaczynają bez tego życiodajnego gazu obumierać. Proces ten jest przy obecnym stanie medycyny nieodwracalny. Rozpoczyna się czas śmierci klinicznej, która trwa tylko kilka minut. W tym czasie można jeszcze tonącego uratować. Wyszkolony ratownik jest w zasadzie cudotwórcą. Potrafi nieprzytomnego, tonącego zawrócić z drogi do śmierci prostymi środkami, stosując zabieg pośredniego masażu serca i sztucznego oddychania. Obie te czynności są bardzo proste i dlatego po minutowym instruktażu może je wykonywać każdy. Najważniejsze jest szybkie wydobycie tonącego spod wody i natychmiastowe przystąpienie do akcji reanimacyjnej, nawet jeszcze w wodzie. Należy wykonać „wdech życia” metodą „usta-usta” i uderzyć nieprzytomnego w mostek, aby pobudzić do pracy zatrzymane serce. To taka uproszczona defibrylacja. Liczy się czas.

Praca ratownika musi być prowadzona w dużym tempie, bo postęp śmierci klinicznej jest gwałtowny, a obumarcie komórek układu nerwowego definitywne. Optymalne warunki techniczne akcji ratunkowej prowadzonej przez jednego ratownika to wykonanie w czasie jednej minuty około 100 uciśnięć mostka ratowanego (pośredni masaż serca). Rytm prowadzonej akcji to 30 uciśnięć, 2 wdechy, 30 uciśnięć, 2 wdechy itd., aż do:

  1. Odzyskania przez uratowanego samoistnego tętna, oddychania i przytomności.

  2. Przejęcia akcji ratunkowej przez lekarza lub ratownika medycznego.

  3. Utraty sił i możliwości dalszego prowadzenia akcji przez ratownika.

Ratownik w trakcie akcji reanimacyjnej powinien wypatrzyć wśród gapiów pomagierów:

– Widzi pan jak ja to robię? Ja zaraz padnę ze zmęczenia i proszę, żeby pan przejął moje czynności. Ja w razie czego będę pana korygował.

Sztuczne oddychanie metodą usta-usta jest bardzo efektywne, ale w trakcie jego prowadzenia należy bezwzględnie zwrócić uwagę na jeden szczegół. Przy wykonywaniu wdechów, ratowany musi mieć głowę silnie odchyloną do tyłu. To odchylenie głowy u osoby nieprzytomnej udrażnia drogi oddechowe, bo bezwładny język u osoby leżącej na plecach, wpada do gardła i zatyka drogi oddechowe. Odchylenie głowy mechanicznie wyciąga język z gardła, otwierając drogę dla wdmuchiwanego powietrza przez ratownika.
Jeszcze jedno! Przy wdychaniu powietrza nieprzytomnemu, zatykamy palcami nos!

Zwracamy się do drugiego pana/pani:

– Proszę zadzwonić/zaalarmować pod 112, albo na pogotowie ratunkowe 999 i przekazać informację, że na kąpielisku w XXXXX zdarzył się wypadek tonięcia i ratownik obecnie reanimuje tę osobę.

W wypadkach tonięcia i czasowej utracie czynności życiowych, po uratowaniu zawsze konieczna jest diagnoza/kontrola lekarska. Nie ma pewności, czy nie nastąpiły powikłania związane z długotrwałym brakiem oddechu i krążenia.

Pierwsza obumiera najbardziej wrażliwa kora mózgowa, gdzie zlokalizowane są ośrodki zmysłów. Jeżeli jakieś komórki przestały żyć, to trzeba się liczyć z upośledzeniem słuchu, wzroku, smaku, dotyku itd.

Ważna uwaga techniczna. Nie należy nigdy próbować wylewać wody z płuc ratowanego. Nie jest to technicznie i anatomicznie możliwe. Nie pozwala na to struktura „drzewa oskrzelowego”. Jamę ustną należy oczyścić palcem z ewentualnych wodorostów, piasku, sztucznej, niezamocowanej szczęki, lub protezy.

Jeżeli jest dwóch lub więcej ratowników w akcji, to dzielą się funkcjami. Jeden – silniejszy obsługuje krążenie, drugi/druga oddychanie zachowując rytm 30 : 2. Głowa odchylona do tyłu!!! Przy wdychaniu powietrza nieprzytomnemu, zatykamy palcami nos!

Umiejętności pływackie, jakimi dysponujemy, to rodzaj osobistego koła ratunkowego, którym dysponujemy zawsze, bo umiejętność pływania nie przemija. Jeżeli umiemy pływać, to mamy to koło ratunkowe (którego nie musimy ze sobą nosić) i przy niespodziewanym wpadnięciu do wody korzystamy z niego. Jeżeli nie umiemy pływać, to tego koła nie mamy i w wodzie możemy utonąć. Istotnym jest to, jak często pływamy.

O czym powinniśmy też wiedzieć? Oddychanie zwykłe, kiedy nie jesteśmy w wodzie odbywa się samoistnie. Ciśnienie atmosferyczne tłoczy nam powietrze do płuc i nie zastanawiamy się, czy w ogóle oddychamy, jak często, jak głęboko. Organizm sam nadzoruje czynności oddechowe. W wodzie sytuacja się radykalnie zmienia. Napór wody na klatkę piersiową powoduje to, że w trakcie oddychania w wodzie włączają się do procesu wspomagające mięśnie międzyżebrowe. Jeżeli nie byliśmy w wodzie rok, to te mięśnie rok nie pracowały i są po prostu słabe. Jeżeli po długim czasie wchodzimy do wody i zaczynamy intensywnie pływać, uruchamiamy owe mięśnie, które szybko się zakwaszają i odmawiają pracy, co objawia się niemożnością dalszego pływania, oddychania i ogromnym zmęczeniem, nawet bólem. Pływak po przepłynięciu 25 m, staje i mówi – umieram!

Nie ma mowy o umieraniu, ale te zakwaszone mięśnie muszą po prostu odpocząć. Wniosek: Po długotrwałym zastoju sportowym, kiedy przyjedziemy nad jezioro, nie należy próbować płynąć samotnie maratonu, na drugą stronę jeziora. Pływajmy poza sezonem letnim przynajmniej raz w tygodniu.

Statystyka coroczna wypadków nad wodą wypełnia się bezsensownymi ofiarami, które jak wielu innych:
- wchodzili do wody bez przygotowania kondycyjnego,

- brawurowo obcowali z niespokojną wodą,
- wchodzili do wody po zmroku,
- kąpali się w stanie nietrzeźwym,
- nie umieli pływać,
- kąpali się w miejscu niebezpiecznym i niestrzeżonym,
- nie mieli żadnego sprzętu ratowniczego,

- używali sprzętu pływającego nie mając do tego umiejętności i uprawnień,
- nie pilnowali swoich dzieci przebywających w wodzie,
- wskakiwali rozgrzani do zimnej wody i ulegali wstrząsowi termicznemu,
- skakali do wody w nieznanym miejscu i uszkadzali kręgosłup.

Powyżej wymieniłem najczęstsze przyczyny utonięć. Teraz o sposobie zachowania się w wodzie w sytuacjach awaryjnych. Jeżeli wpadliśmy do głębokiej, zimnej wody w ubraniu, nie rozbieramy się. Ubranie zatrzymało bąble powietrza, które poprawiają naszą pływalność i utrzymanie się na powierzchni. Staramy się leżeć na wodzie na plecach i nie wyciągać kończyn i głowy wysoko nad powierzchnię wody (uwaga na prawo Archimedesa). Pozycja ta zapewnia możliwość stałego oddychania. Staramy się wykonywać głębsze wdechy i zatrzymywać nieco dłużej powietrze w płucach, to też dodatkowy „bąbel wypierający” nasze ciało nad wodę.

Przeciętny człowiek ma pływalność – zdolność utrzymywania się na wodzie „zerową”. Ani pływa, ani tonie. Jeżeli zaczniemy wypuszczać powietrze, zaczniemy zapadać się pod wodę (jest takie ćwiczenie na kursie ratowników), jeżeli nabierzemy więcej powietrza i zatrzymamy je na chwilę w płucach pływalność osiągniemy „dodatnią” i łatwiej będzie nam utrzymać się na wodzie. Osoba niepływająca jest przerażona swoją sytuacją i wpada w panikę, która odbiera rozsądek i możliwość samoratowania. Jeżeli spadliśmy do wody z pomostu/mola i mamy 3 metry do zbawiennego brzegu, to leżąc wykonujemy nawet nieudolne ruchy wiosłowe rękami, co zapewni posuwanie się w wybranym kierunku. Zachowujemy spokój, choć to prawie niemożliwe. Podobnie zachowujemy się w sytuacji, gdy rzucono nam niecelnie koło ratunkowe albo inny przedmiot pływający.

Kiedy i dlaczego wisi lub powiewa czerwona flaga, zakazująca wstępu do wody na kąpielisku?

  1. Widoczność jest ograniczona i ratownik nie widzi całego kąpieliska (mgła, mżawka, zapadający zmrok).

  2. Temperatura wody nie przekracza 14°C.

  3. Wiejący wiatr przekracza 5° w skali Beauforta (piasek siecze po ciele).

  4. Wysokość fali przekracza 70 cm.

  5. Zbliża się burza, widać błyskawice.

  6. Powstały prądy wsteczne, niebezpieczne dla dzieci i niepływających.

  7. Prowadzona jest akcja ratunkowa.

  8. Nastąpiło skażenie wody np. kwitnącymi glonami, ściekami albo chemią.

Warto mieć ze sobą na plaży/łodzi ok. 10-metrową kolorową linkę żeglarską. Linka taka to przedłużenie naszej ręki o 10 metrów. Można ją rzucić tonącemu bez zagrożenia osobistego, bo nie mamy kontaktu bezpośredniego z tonącym, który w okresie zagrożenia życia owładnięty jest instynktem ratowania własnego życia i zrobi wszystko, żeby swoje życie ratować wszelkimi środkami, nawet zatopieniem człowieka, który próbuje mu pomagać.

Linkę możemy też wykorzystać, jako szelki asekuracyjne, przy kąpieli małych dzieci w rozfalowanej wodzie na brzegu morza. Robimy szeleczki, jak do zabawy w konika, dziecko się dobrze bawi, a my stale panujemy na sytuacją. Jeżeli dzieci jest dwoje, to linka ma przecież dwa końce, a my ją trzymamy wtedy w środku, obserwując baraszkujące dzieciaki. Pamiętajcie! Przed wakacjami:

  1. Idziemy kilka razy na basen, żeby się trochę rozpływać.

  2. Kupujemy w sklepie żeglarskim 10 metrów kolorowej (jasnej) linki.

  3. Przed kąpielą robimy krótki instruktaż rodzinie o bezpiecznej kąpieli.

 

Życzę czytelnikom wesołych wakacji i załamania statystyki utonięć. Ofiar może w ogóle nie być.

To zależy właściwie od nas samych.

Jerzy Burski

Rysunek autora 1994

OD REDAKCJI

Jerzy Burski to artysta grafik, który opracował setki plakatów, książek, czasopism i kilka tysięcy okładek. Rysuje architekturę, satyry i portrety. Pisze wiersze i felietony. Pływa sportowo, jest trenerem, ratownikiem, a nawet wiceprezesem GOPR w Warszawie. Jest także Wiceprezesem Warszawskiego Stowarzyszenia Twórców Kultury i tu jest moim szefem.

S. Piecyk

Wywiad ukazał się w 66 nr gazety Samorządność

Aplikacja wio.waw.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo wio.waw.pl




Reklama
Wróć do