Reklama

Piłsudski oszczędzał polską krew

11/11/2022 14:11

Z doktorem Andrzejem Anuszem, socjologiem i historykiem, autorem książki "Wokół Marszałka", rozmawia Łukasz Perzyna

- Znane powiedzenie, dotyczące 11 listopada 1918 r. głosi: tak ni z tego, ni z owego, była Polska od pierwszego. Może krzywdzące dla nastoletnich harcerzy i peowiaków, którzy dzielnie rozbrajali Niemców, oddaje ono jednak fakt, że odzyskanie niepodległości dokonało się wtedy bez wielkich ofiar?

- To pewien paradoks, w którym Polska tkwiła, bo wcześniej, gdy zaczęła się I wojna światowa, powołano Polaków do trzech zaborczych armii. W sumie było ich milion pod bronią, jednak rozproszyli się po wszystkich frontach, i tak szczęśliwi, jeśli los nie zmusił ich do bratobójczej walki przeciwko sobie nawzajem. Podobna liczebność polskich żołnierzy, walczących pod obcą komendą i znakami, nie dawała jednak narodowi poczucia siły. 

- I tu mamy kolejny paradoks, z Piłsudskim związany?

- Józef Piłsudski buduje elitarną Pierwszą Kadrową, formuje Legiony. Wiadomo, że tworzyło je kilkanaście tysięcy żołnierzy z orzełkiem na czapce. Dla społeczeństwa jednak ta nowa formacja stała się punktem odniesienia, którego przez dziesięciolecia brakowało. To było spektakularne działanie. Piłsudski świadomie wywołał później kryzys przysięgowy.

- Czy już wtedy przewidywał wynik I wojny światowej?

- Bezbłędnie przewidział go, zanim jeszcze wybuchła, o czym świadczy wykład w paryskim Towarzystwie Geograficznym w lutym 1914 roku. Piłsudski powiedział tam wówczas, że wojnę przegrają kolejno wszyscy zaborcy.

- Dlatego później postawił się Niemcom?

- Niemcy położyli ofertę na stole.

- Powstać miał Polnische Wehrmacht?

- Piłsudski ich oferty nie przyjął. Nie chciał, by żołnierz polski na masową skalę przelewał krew po niemieckiej stronie w 1917 r. Bo wiedział, że ten żołnierz okaże się potrzebny do obrony przyszłych granic. Jak się okazało w 1918 i latach kolejnych. 

- Profesor Wiesław Wysocki często przytacza ówczesne powiedzenie, ze Polska była jak łaska Boża... bez granic?

- Oddaje ono stan faktyczny z końca 1918 r. O te granice, zanim zostały wytyczone, przyszło nam walczyć. W Powstaniu Wielkopolskim i Powstaniach Śląskich. Z Czechami w wojnie granicznej. Z Ukraińcami we Lwowie, chociaż później w wyprawie kijowskiej stali się naszymi sojusznikami. I wreszcie z bolszewikami, przeciwko którym stanęła już milionowa armia.

- Przypomnijmy więc, skąd się wzięła?

- Zaborcy nam żołnierza wyszkolili, można powiedzieć. Oczywiście dla własnych egoistycznych celów, żeby przelewał krew w imię ich interesów. Dlatego tak wielkie znaczenie miało oszczędzanie tej polskiej krwi przez Piłsudskiego. Elitą tworzącej się armii polskiej stali się weterani Kadrówki i Legionów. Inni zaś do mundurów zaborczych państw naprędce dołączali orzełki. Z Rosji, której armia rozpadła się najszybciej, po rewolucji, masowo wracali do Polski żołnierze i oficerowie. 

- Nawet w Warszawie rozbrajanie Niemców nie przebiegało bezkrwawo, ale przyjazd Piłsudskiego z Magdeburga przyczynił się do zminimalizowania liczby ofiar?

- W trakcie rozbrajania Niemców doszło do strzelaniny pod warszawskim Ratuszem, na placu Teatralnym i dworcu kolei wiedeńskiej. Gdy Józef Piłsudski przyjechał z Magdeburga, witało go kilka osób. Był 10 listopada. Dzień później Rada Regencyjna, zalążek rodzimej władzy, powierzyła mu komendę nad wojskiem polskim. Tę datę 11 Listopada uznajemy za moment odzyskania przez Polskę niepodległości.

- Stacjonowała u nas jeszcze jednak armia niemiecka, chociaż generalny gubernator Hans Beseler uciekł statkiem, Wisłą do Torunia?

- Niemiecka armia była zrewoltowana. Niemców ogarnęło wtedy wrzenie rewolucyjne. Wacław Jędrzejewicz opisuje, jak eskortowani na dworzec w Berlinie Józef Piłsudski i Kazimierz Sosnkowski oglądali po drodze samochody z żołnierzami i marynarzami, którzy czerwonymi sztandarami powiewali. W stacjonującej w Polsce armii niemieckiej panowały podobne nastroje. Ale wcale nie gwarantowały nam pokoju, wystarczy przywołać przykład bolszewików, którzy wprawdzie obalili zaborczą monarchię, ale zaraz naszej niepodległości zagrozili. W armii niemieckiej powstawały masowo rady delegatów żołnierskich, coraz częściej to one decydowały, nie dowódcy.

- I Piłsudski z nimi negocjował?

- Ustalił z nimi, że 80 tys niemieckich żołnierzy tu stacjonujących opuści ziemie polskie, a ściślej obszar dawnego zaboru rosyjskiego. Stanowili oni wciąż wielką siłę. Polska Organizacja Wojskowa i inne formacje nie mogły im otwarcie stawić czoła. 

- Dlaczego Piłsudskiemu wtedy się udało?

- Wiele razy w swoim życiu Piłsudski, z korzyścią dla Polski, występował w podwójnej roli. W tym wypadku przywódcy rodzącego się państwa, ale zarazem też lidera lewicowego. Po latach spędzonych w Polskiej Partii Socjalistycznej, w jej Organizacji Bojowej, doskonale wiedział, w jaki sposób ze zrewoltowanymi żołnierzami niemieckimi rozmawiać, żeby nasze sprawy załatwić skutecznie. 

- Ale także z rozwagą i unikaniem zbędnych ofiar?

- Trzeba pamiętać, że wedle definicji Piłsudskiego polityka to sztuka czekania. Doczekał momentu, kiedy mógł optymalnie uderzyć. Kluczem dla niego pozostawało, żeby Polska okazała się podmiotem polityki międzynarodowej. Dlatego wcześniej odmówił Niemcom. Proponowali mu utworzenie kilkusettysięcznej armii polskiej, walczącej przeciw Rosji. Ale Piłsudski wiedział, że to nie jest nasza wojna. Żołnierz, który wtedy nie zginął, przydał się w późniejszej walce o granice.

- Jego pokolenie czekało długo. Środowiska Polskiej Partii Socjalistycznej walczyły od początku lat 90. XIX wieku. Narodowa Demokracja, kolejne Ligi: Polska i Narodowa, działały dłużej jeszcze, od lat 80...

-  Aż nadszedł rozstrzygający moment osłabienia wszystkich zaborców. Mówiłem już, że Piłsudski ten wariant przewidział. Gdy wygłaszał wspomniany odczyt paryski, buzowało już na Bałkanach. Późniejszy przebieg wojny okazał się niespodziewanie korzystny dla Polski, ale obóz Piłsudskiego zapracował na to rzetelnie. Zalążek siły zbrojnej zaczęto tworzyć w 1910 r. pod postacią Związku Walki Czynnej. Potem były Związek Strzelecki. A po wybuchu wojny wymarsz Pierwszej Kadrowej, Legiony, wreszcie kryzys przysięgowy z 1917 roku. Z czasem ta strategia zaprocentowała. Jeszcze w październiku 1918 r. rozbrajano Austriaków w Galicji, tworzono tam Polską Komisję Likwidacyjną.

- Zaś Rzeczpospolitą Zakopiańską przez cały listopad rządził Stefan Żeromski, w koalicji z narodowymi demokratami. Jeśli zna się jego i ich poglądy, to aż dziwić się można, że go za przywódcę uznali?

- Działo się wiele spraw podobnie zaskakujących, bo wypełniało się marzenie wielu pokoleń o niepodległości. I rzeczywiście za sprawą rozwagi i wizji przyszłości udało się je wprowadzić w życie przy minimum ofiar.

Wywiad ukazał się w 72 numerze gazety Samorządność, listopad 2022

Aplikacja wio.waw.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo wio.waw.pl




Reklama
Wróć do