Reklama

Przejmował się ludźmi, wiedział, czego chcą. W 12 rocznicę odejścia Macieja Płażyńskiego

10/04/2022 00:02

Jako pierwszy marszałek Sejmu po odzyskaniu wolności sprawował swoje obowiązki przez pełną kadencję (1997-2001). Ale nie to stanowi o jego wyjątkowej roli. To w tym czasie uchwalono reformę samorządową, do dziś tak doskonale funkcjonującą i jedyną ocalałą z czterech wielkich za rządów AWS.

Maciej Płażyński z pewnością świetnie odnalazłby się w obecnej akcji pomocy uchodźcom z Ukrainy. Jako szef Wspólnoty Polskiej wiele zrobił dla rodaków za granicą, zwłaszcza ze Wschodu. Przed 12 laty nie wrócił z delegacji do Smoleńska.  

Nie tylko samorządowcy dostrzegali w nim naturalnego lidera, potrafiącego słuchać innych i znajdującego dla nich czas. W tamtym 2010 r. zastanawiano się nad jego szansami w wyborach prezydenckich jako niezależnego kandydata. Decyzji podjąć nie zdążył. Jednak wielu bardzo go do tego zachęcało. Wśród nich znaleźli się liczni dobrzy gospodarze Małych Ojczyzn, pamiętajacy, kto im stworzył korzystne warunki do działania. 

Rzadko który polityk dorobił się podobnych jak Maciej Płażyński przydomków, co pomyślane z początku jako ironiczne - po latach świadczą jak najlepiej o jakości jego pracy i pozwalają zawstydzić obecnych polityków. Ponieważ często ogłaszał przerwy, gdy prowadził obrady Sejmu - przezywano go "marszałkiem antraktowym". Czasem mówiono dowcipnie: "Maciej przerwa Płażyński", przez analogię do młodopolskiego poety Tetmajera. Tyle, że to właśnie w tych pauzach uzgodniono szczegóły reformy samorządowej, teraz ocenianej jako najlepsza w Europie. Wzorować się nawet na niej starała Ukraina, dopóki nie uniemożliwiła jej tego rosyjska inwazja.

Płażyński był najważniejszym z tych, którzy wtedy, w 1998 r po zawetowaniu przez prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego pierwszej wersji reformy administracyjno-samorządowej z 15 województwami, znaleźli wyjście z trudnej sytuacji, co zaowocowało do dziś obowiązującym podziałem na 16 regionów, pozwalającym na optymalne pozyskiwanie środków z Unii Europejskiej. A uchwalono to wszystko wtedy, gdy Polska do UE... jeszcze nie należała.

Jako marszałek Sejmu przyczynił się zasadniczo do wprowadzenia Polski do NATO, co wobec dzisiejszych zagrożeń okazuje się bezcenne. A przezwisko "antraktowy" kojarzy się z teatrem, bo to tam tak określa się przerwy. Za marszałkowania Płażyńskiego Sejm rzeczywiście pozostawał wielkim teatrem demokracji, uchwalającym ważne dla przyszłych pokoleń ustawy. Po nim stał się już kabaretem czy wodewilem.

Wybrano go do Sejmu z rekordowym poparciem 125 tys. wyborców z Gdańska, gdzie zyskał sobie mir jako ostatni solidarnościowej proweniencji wojewoda odwołany przez rządzacą krajem przez cztery lata koalicję SLD z PSL. Tysiące gdańszczan zgromadziły się wtedy na protest przed Dworem Artusa. Płażyńskiego znano już wcześniej jako działacza NZS a później zepchniętej do podziemia opozycji, aktywnego w trójmiejskiej spółdzielni usług wysokościowych "Świetlik", dającej zatrudnienie źle widzianym w oficjalnej gospodarce inteligentom, wśród których znalazł się także Donald Tusk.

Właśnie z Tuskiem i Andrzejem Olechowskim założyli z początkiem 2001 r. Platformę Obywatelską, która po wyborach, zwycięskich dla Sojuszu Lewicy Demokratycznej - okazała się główną siłą opozycji. Stojący na jej czele Płażyński niebawem został wyeliminowany przez Tuska. Nużyły go gabinetowe gry, pielęgnował inną wizję szerokiego ruchu obywatelskiego. Partnerów dla niej znalazł w samorządowcach, zaś swój czas i energię poświęcił Polakom zza granicy, zwłaszcza tym ze Wschodu, dbając o edukację ich dzieci i wakacje dla nich w kraju, równość praw z miejscowymi, kultywowanie folkloru i tradycji. Zawsze łączył, nigdy nie dzielił.  

Lubił i potrafił słuchać innych, zwłaszcza, jeśli mieli wiele ciekawego do powiedzenia. W czasach marszałkowania doradzali mu zupełnie nie kojarzeni z AWS: charyzmatyczny dziennikarz telewizyjny i filozof z wykształcenia Grzegorz Miecugow oraz Irena Popoff, wcześniej rzeczniczka służb specjalnych demokratycznego państwa. Ten dobór współpracowników świadczy o pragmatyzmie Płażyńskiego. Zaś o autorytecie jakim się cieszył wiele mówi fakt, że nawet gdy odszedł z rządzącej Akcji Wyborczej Solidarność do zakładanej przez siebie Platformy Obywatelskiej, nie podjęto próby jego odwołania. Zresztą wcześniej sam odmówił kandydowania na prezydenta przeciw Marianowi Krzaklewskiemu, bo pamiętał, że to lider AWS go na stanowisko marszałka rekomendował. Takiej klasy życzyć wypada dziś aktywnym politykom. Podobnie jak dostępności. Telefon komórkowy odbierał również wtedy, kiedy miał mnóstwo zajęć i pełnił wysokie stanowiska. Gdy przez kilkanaście lat był posłem i senatorem, często potrafił wyjść z rozgadanego gmachu parlamentu, usiąść przy małym espresso w pobliskiej kawiarni i odpoczywać, przyglądając się ludziom. Ich los nie był mu obojętny. Podobnie jak nam pamięć o Nim.       

Aplikacja wio.waw.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo wio.waw.pl




Reklama
Wróć do