
Z Janem Rulewskim rozmawia Łukasz Perzyna.
- Jak Polakom kojarzy się dziś data 13 grudnia 1981 r, co zmieniło się w postrzeganiu tej rocznicy?
- Klaruje się sprawa. Nie ma już dylematu w centrum tego zagadnienia, czy Jaruzelski musiał stan wojenny wprowadzić. Rzadko pojawiają się poglądy, że był on nieunikniony. Częściej, że Jaruzelski był winowajcą niż, że został do tego przymuszony. Nawet Lewica nie podnosi już tych spraw w sposób podobny, co kiedyś.
- Jednak to wciąż ważna data?
- Teraz akurat, gdy rozmawiamy, czekam na spotkanie na temat 13 grudnia 1981 r. w Zespole Szkół Samochodowych w Bydgoszczy. Później robią tu performance, z udziałem skotów i Rulewskiego, będą mnie aresztować, to twórcza inscenizacja odnosząca się do wydarzeń grudnia sprzed 40 lat. W Toruniu z kolei mamy Nocny Patrol - widowisko do tego samego czasu nawiązujące. Również mnie ta twórcza atmosfera się udzieliła, zrobiłem na tę rocznicę prezent sobie i innym, jeśli im się spodoba, napisałem o tym kilkunastostronicowe opowiadanie. Nie ma w nim skotów, ale jest PRL, co oczywiste.
- Jeśli młodzi ludzie Pana na tym spotkaniu zapytają o 13 grudnia 1981 r., jak im Pan odpowie, co się wtedy zdarzyło?
- Dzień apokalipsy, tak im odpowiem. Pamięta Pan, jak Chris Niedenthal sfotografował transporter przed warszawskim kinem Moskwa na początku stanu wojennego, w tle widnieje wielki napis "Czas apokalipsy", bo akurat film Francisa Coppoli w nim wtedy wyświetlano, oczywiście zanim zawieszono seanse. Prowokacja tego kontekstu przyciąga, pozostaje atrakcyjna po latach. Osobista anegdota okazuje się ważna, gdy się o tamtym czasie opowiada. Młodym ludziom powiem, że wtedy zajęć w szkołach nie było, zawieszono je do stycznia 1982 r, ale nikt się z tego nie cieszył. Nie tylko lekcje się nie odbywały, ale w szkołach, jak w fabrykach, też pojawili się komisarze wojskowi. Jeśli więc dyrektor szkoły zamierzał skorzystać z kopiarki, którą miał w sekretariacie, to mógł to uczynić wyłącznie za zgodą i w obecności komisarza. Próbuję zawsze młodzież prowokować na takich spotkaniach wyrazistymi przykładami, skłaniać do własnych przemyśleń. Wiadomo, że stan wojenny był wcześniej w Irlandii Płn. także w Grecji pod koniec rządów "czarnych pułkowników", wszystko to jednak nie zdarzyło się w naszej części Europy. Stan wojenny wprowadzono przeciw narodowi, a nie tylko Solidarności. Zamykano za kratami profesorów i aktorów. Instytucję internowania, która wtedy się pojawiła, wprowadził wprawdzie Mussolini, ale w jego państwie warunki okazywały się inne: osadzeni na wyspie spacerowali tam sobie z żonami, mogli też studiować. Myśmy, jak Pan wie, po polsku spędzali ten czas, czyli w więzieniu.
Jan Rulewski (ur. 1944) jako przewodniczący Regionu Bydgoskiego NSZZ "Solidarność" w marcu 1981 r. został pobity przez służby bezpieczeństwa, przez co kraj znalazł się na krawędzi strajku generalnego, odwołanego w ostatniej chwili przez Lecha Wałęsę. Na I Krajowym Zjeździe Delegatów w gdańskiej Hali Olivii Rulewski stał się kontrkandydatem Wałęsy na przewodniczącego NSZZ "S", jednak wybory przegrał. Internowany w grudniu, co potem zmieniono mu na aresztowanie, ponieważ władza zaliczyła go do ekstremistów i i oskarżyła o próbę obalenia ustroju. Na wolność wyszedł dopiero w 1984 jako jeden z ostatnich uwięzionych związkowców. W nowej Polsce poseł (1991-2001) i senator (2007-2019).
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie