Reklama

Wiedział, że posady są nie na zawsze. Żegnamy Ludwika Dorna (1954-2022)

07/04/2022 18:18

Marszałkiem Sejmu był krótko, pod koniec przerwanej kadencji w 2007 r. Wcześniej również niedługo ministrem spraw wewnętrznych. Z tej funkcji odszedł, bo nie godził się na radykalne środki, sugerowane przez Jarosława Kaczyńskiego. Jego następca w MWSiA Janusz Kaczmarek nie miał podobnych obiekcji, póki... sam nie został zatrzymany. To był moment, gdy PiS ze swoich pierwszych rządów skłonne było zamykać najpierw koalicjantów, potem nawet swoich. Ludwik Dorn nie chciał mieć z tym nic wspólnego.

Czasem o polityku świadczy jego dzieło. Niekiedy - jego odejścia. Zapewne tak możemy zapamiętać najlepiej Ludwika Dorna. Gdy w 1997 r. Akcja Wyborcza Solidarność wprowadziła do Sejmu 201 posłów, właśnie Dorn okazał się pierwszym, który się z klubu wypisał: uczynił to w dniu expose premiera Jerzego Buzka. Zaprotestował w ten sposób przeciwko powołaniu do Ministerstwa Sprawiedliwości kandydatki koalicyjnej Unii Wolności - Hanny Suchockiej. Z jej rządem (1992-3) identyfikował bowiem praktyki inwigilacji prawicy, w tym sekowanie Porozumienia Centrum, w którym wtedy działał.

Socjolog z wykształcenia i umysł analityczny, miał dar słowa, często zjadliwego komentarza. To on pierwszy nazwał Marka Suskiego "susłem" co przylgnęło później do cieszącego się zaufaniem braci Kaczyńskich polityka. Z kolei Dorna przezwano nawet "trzecim bliźniakiem", bo obok Jarosława i Lecha pozostawał najwięcej mającym do powiedzenia politykiem najpierw PC, potem Prawa i Sprawiedliwości.

Swobodnie budował scenariusze polityczne, jego żywa inteligencja nie ułatwiała mu kontaktów z ludźmi ani nie budowała popularności w partii. Z czasem nastąpił czas kolejnego odejścia Ludwika Dorna. W wyborach do Sejmu wystartował z Radomia z listy konkurencyjnej Platformy Obywatelskiej. Chociaż okręg wyborczy wybrał nieprzypadkowo, bo w latach 70. jako współpracownik KOR pomagał tam represjonowanym robotnikom, za co został ciężko pobity w gmachu komendy wojewódzkiej MO - dla elektoratu Platformy transfer "trzeciego bliźniaka" okazał się zbyt wielkim szokiem. Woleli lokalnych działaczy. Dorn z listy PO mandatu więc nie zdobył. Wciąż zajmował się polityką, ale już tylko jako komentator zapraszany do programów telewizyjnych. 

Tłumaczył z angielskiego zarówno kryminały jak poważne książki polityczne, a nawet trudne wiersze Williama Yeatsa. Pisał bajki dla dzieci. Wszyscy znali nawet jego psa, sznaucerkę Sabe, która obgryzała meble w gabinetach. Rozpoznawalny jako facecjonista, cierpiał gdy dawano do zrozumienia, że widzi się w nim głównie autora grepsów. Wolał być politykiem z pierwszego szeregu. Ale nie za wszelką cenę.

W polskiej polityce będzie brakowało jego celnych, czasem dowcipnych formuł, trafnych prognoz, ale też znacznie od nich cenniejszej umiejętności znalezienia otwartych drzwi, gdy już się nie da wytrzymać.  

Fot: Wikimedia Commons

Aplikacja wio.waw.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo wio.waw.pl




Reklama
Wróć do