
Wolność, adrenalina, poczucie radości nieporównywalne z niczym innym – tak motocykliści opisują swoją wielką miłość – jazdę na dwóch kółkach. Niestety, ta pasja bywa też bardzo niebezpieczna. Wystarczy chwila, by zmienić wszystko…
Opisujemy tę historię z dwóch powodów: jednym i najważniejszym z nich jest apel o pomoc dla motocyklisty, który uległ wypadkowi, drugim – przestroga dla wszystkich użytkowników jednośladów, by dbali o swoje bezpieczeństwo.
Był 3 maja, kiedy doświadczony motocyklista Marcin postanowił wykonać drobne naprawy w swoim moto. Dzień wcześniej wrócił z trasy, często szlifował umiejętności na torach. Yamaha R6 była jego oczkiem w głowie i każdą wolną chwilę poświęcał na dbanie o swój sprzęt.
Kiedy skończył dopieszczać moto, chciał sprawdzić czy wszystko działa jak należy. Wsiadł na motocykl i postanowił zrobić rundkę „wkoło komina”. Niby nic nadzwyczajnego, przejażdżka koło domu, która trwałaby kilka minut. Taki był plan, ale….
… ale do dzisiaj nie wrócił do domu. Chwilę po tym jak wyjechał rozległ się krzyk sąsiada. Kiedy syn Filip wybiegł na ulicę przed domem, ok 200 metrów dalej zobaczył leżącą yamahę, a przed nią Marcina. Co się stało?
- Do dziś nikt tego nie wie. Marcin przeleciał przez motocykl, spadł przed nim. Doznał rozległych obrażeń twarzoczaszki ( złamania oczodołów, zatok, szczęki i uszkodzenie mózgu). Pojechał bez kasku. Nie miał żadnej ochrony na głowie. Dlaczego? Tego nie wie nikt, bo zawsze był ostrożny i pilnował zasad bezpieczeństwa – opowiada żona Alina i dodaje, że całe zdarzenie pamięta jak przez mgłę. Strach o życie męża był wielki. Lekarze nie dawali mu zbyt wielu szans…
- Zaczęła się walka o jego życie. Dzięki wspaniałym lekarzom i całemu zespołowi medycznemu z OIT-II szpitala MSWiA na ul. Wołoskiej w Warszawie, życie Marcina zostało uratowane. Przeszedł skomplikowaną operację. Teraz zaczyna się jego długa walka o powrót do sprawności. Marcin wymaga specjalistycznej rehabilitacji w ośrodku rehabilitacyjnym. Wiemy, że będzie to długa droga, ale też wierzymy, że Marcin do nas wróci pełen radości i optymizmu, jak to on potrafi – tłumaczy Alina.
44-latek przebywa obecnie w szpitalu w Siedlcach. Trafił tam z zapaleniem płuc z ośrodka rehabilitacyjnego w Sawicach gdzie został przewieziony po sześciu tygodniach od wypadku. Wróci tam, jak choroba ustąpi. I tu zaczynają się schody.
Refundacja NFZ obejmuje tylko pierwsze 3 miesiące rehabilitacji, a to zdecydowanie za krótko, bo aby Marcin zaczął funkcjonować musi być rehabilitowany ok. 12 miesięcy. Jedynym wyjściem aby to zrobić, jest opłacenie pobytu w ośrodku. A koszty tego są ogromne, bo około 30 tys. zł. miesięcznie, co dla rodziny jest wydatkiem nie do zrealizowania.
- Dlatego zawracam się do Was o pomoc i o wsparcie finansowe, żeby Marcin mógł znów cieszyć się życiem. Ten dzień w jednej chwili zmienił wszystko. Dla mnie osobiście nie ma nic ważniejszego od tego, aby Marcin do nas wrócił, znów opowiadał swoje żarciki, realizował swoje plany i pasje, po prostu cieszył się życiem. Kochani, pomóżcie on nigdy nie odmawiał jeśli ktoś zwrócił się do niego o pomoc, oczywiście w miarę swoich możliwości. Każda złotówka to szansa na powrót Marcina do sprawności – mówi Alina Gomółka, a my przyłączamy się do prośby: pomóżmy!
Pomóc Marcinowi może każdy z nas, bo każda złotówka jest na wagę złota, daje szansę na dalszą rehabilitację, a tym samym powrót do normalnego życia. Wpłat można dokonywać poprzez zbiórkę założoną TUTAJ.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
Zobacz także:
Zobacz także:
Zobacz także:
Zobacz także:
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie