
Chociaż wybory prezydenckie już za nami, nie cichną głosy komentujące ich przebieg, wyniki czy frekwencję. Chociaż większość z nas wybrała swojego kandydata, korzystając z lokali wyborczych w kraju, to część - w wyniku różnych życiowych decyzji - znalazła się w lokalu wyborczym za granicą. Tak zagłosowałam ja. I to w nie byle jakim lokalu, bo oddalonym o ponad 8 tysięcy kilometrów od Warszawy.
Część z Was kojarzy mnie z portalu Internetowej Pragi Południe oraz Internetowej Pragi Północ. Czasem napiszę też coś na Warszawa i Okolice. I dzisiaj jest, między innymi, ten dzień. Nazywam się Edyta Pytlińska i poza śledzeniem wydarzeń w Warszawie jestem również podróżniczką. Ostatnio spędziłam ambitne 10 dni w Chińskiej Republice Ludowej. To właśnie tam, między innymi, wzięłam udział w drugiej turze wyborów prezydenckich. Między innymi, ponieważ robiłam tam również wiele innych rzeczy. Jakich? Tego przekonancie się już niebawem! Dzisiaj jednak pokażę wam, jak wyglądało głosowanie w Państwie Środka.
Nie będzie chyba zaskoczeniem, kiedy powiem, że aby zagłosować w Chinach, należy kupić bilet (najlepiej lotniczy), wsiąść w samolot i polecieć. Przy okazji trzeba również mieć ważny paszport. Z obowiązku posiadania wizy byłam zwolniona, gdyż do 31 grudnia 2025 r., w przypadku pobytu do 30 dni oraz spełnieniu innych wymaganych prawem regulacji, podróż kwalifikowała się do ruchu bezwizowego.
W terminie mojej wycieczki znalazła się data 1 czerwca. Poza dniem dziecka w tym roku był to dzień drugiej tury wyborów prezydenckich. Jako że korzystanie z czynnego prawa wyborczego jest dla mnie ważne, to podjęłam kroki, które umożliwią mi oddanie głosu poza miejscem zamieszkania.
Aby móc w ten sposób głosować, opcje były dwie - dopisanie się do spisu wyborców albo odebranie w urzędzie zaświadczenia, które uprawnia do głosowania w dowolnym miejscu w kraju i zagranicą. Zdecydowałam się na to drugie rozwiązanie.
W dniu wyborów przebywałam w Szanghaju. Aby oddać swój głos, udałam się do Konsulatu Generalnego Rzeczypospolitej Polskiej w Szanghaju, w którym znajdowała się Obwodowa Komisja Wyborcza nr 47. Na wejściu stał żołnierz z długą bronią oraz dwie pracownice konsulatu. Po okazaniu paszportu zostałam wpuszczona do środka. W tym dniu pogoda była wyjątkowo ponura, deszcz nie przestawał padać ani na moment. Panie, które przywitały mnie na wejściu, same stwierdziły, że dzisiaj humor poprawić może jedynie frekwencja.
W środku czekała na przybyłych komisja. Jeden z członków na podstawie paszportu i zaświadczenia dopisał mnie do listy oraz przekazał kartę do głosowania. Były stoliki z parawanami, urna, długopisy. Jednym słowem wszystko odbywało się zgodnie z procedurami.
Polacy, polski język, polskie wybory. Aż przez moment można było zapomnieć, że znajduję się w kraju, w którym wybory (przynajmniej takie, jakie znamy my) po prostu nie istnieją. Na koniec udało się chwilę porozmawiać z członkami komisji, którzy wyraźnie byli zadowoleni z naszej obecności i rosnącej z godziny na godzinę frekwencji. Miłym zaskoczeniem było pojawienie się przez moment konsula, pana Adama Bralczyka, z którym można było chwilę porozmawiać.
Ze statystyk przewyborczych wynika, że liczba zgłoszonych wyborców w szanghajskiej komisji wynosiła 397 uprawnionych.
Na podstawie danych podanych przez Państwową Komisję Wyborczą frekwencja w Obwodowej Komisji Wyborczej numer 47 w ponownym głosowaniu w Szanghaju wyniosła 78,13%, wydano 343 kart. Rafał Trzaskowski zdobył tam 278 głosów, Karol Nawrocki zdobył 64 głosy.
Jak już wspomniałam, technicznie samo głosowanie nie różniło się od tego, jak ma ono miejsce w Polsce. Co do różnic, to na pewno wrażenie robiła obecność żołnierza przed wejściem i obowiązek pokazania paszportu przed wejściem na teren konsulatu. Uczucia? Specyficzne, ale pozytywne. Zwłaszcza, kiedy pomyśli się o kilometrach, jakie dzielą od Polski i o ustroju panującym w kraju, w którym się przebywa.
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie