Reklama

Artur Borkowski: Ludzie są zadowoleni, że mają nowych sąsiadów

14/04/2022 12:45

Z Arturem Borkowskim, burmistrzem Serocka, wiceprezesem Mazowieckiej Wspólnoty Samorządowej rozmawia Łukasz Perzyna.

- Jeśli przymierzyć liczbę przybyszów z Ukrainy gościnnie u Was przyjętych do liczby mieszkańców miasta i gminy to można chyba powiedzieć, ze Serock  stał się symbolem i liderem pomocy uchodźcom?

- Nie zajmuję się na bieżąco śledzeniem wszystkich danych z innych ośrodków, ponieważ pochłania mnie pomoc udzielana tutaj, na miejscu, ale na pewno jest tak, jak Pan mówi. Z satysfakcją obserwujemy sprzęgający się mechanizm naszej samorządowej inicjatywy i wydolności, mierzonej możliwościami lokalowymi i logistycznymi oraz zaangażowania mieszkańców i okazywanej przez nich na co dzień nowo przybyłym ludzkiej życzliwości. Serock znajduje się zapewne w szczęśliwej sytuacji ze względu na rozbudowaną bazę noclegową, z której przy tej okazji korzystamy, ale nie udawałoby się wszystko tak znakomicie, gdyby nie żarliwość mieszkańców, gotowość do pomocy, jaką przejawiają strażacy, sołectwa, wszelkie organizacje lokalne. Nie poradzilibyśmy sobie z tym wyzwaniem, gdybyśmy się wzajemnie nie wspierali. Wyczuwam w Pana pytaniu chęć budowania jakiegoś rankingu, oczywiście naszym zamiarem pozostaje pomoc konkretnym ludziom, rodzinom, które do nas przybywają, nie bicie rekordów, chociaż zapewne licytowanie się w tym, co dobre, nie niesie za sobą żadnych niebezpieczeństw.

- Wiadomo, że do Serocka, liczącego 4,3 tys mieszkańców trafiło ok. 1,5 tys uchodźców z Ukrainy?

- W obiektach bezpośrednio zarządzanych z poziomu gminy znalazło tymczasowy dom 560 naszych gości, zapewne co najmniej drugie tyle zostało zaproszonych przez mieszkańców do siebie, w Serocku i okolicach przeważają domy jednorodzinne, bloków jest niewiele, ale właściciele mieszkań tam usytuowanych też otworzyli drzwi przed wygnańcami wojennymi. Nadaliśmy już 700 numerów PESEL naszym nowym sąsiadom. Na zajęcia w przedszkolach i szkołach uczęszcza ponad 200 dzieci. 

- Kto do Was przyjechał? Czy przybysze stanowią przekrój społeczeństwa ukraińskiego czy trochę bardziej to skomplikowane?

- Gościmy u siebie bardzo wiele młodych mam z dziećmi, ale nie brak też rodzin pięcioosobowych. Wśród starszych przeważają również kobiety, mężczyzn dużo mniej widać. Na pewno nie trafiają do nas dekownicy - młodzi mężczyźni, unikający służby wojskowej w swojej ukraińskiej ojczyźnie. Zapewne jest to - jak Pan rzecz ujął - jakiś przekrój społeczny współczesnej Ukrainy, ale dramaty ludzkie często ciężko ująć w zgrabne publicystyczne formuły... Czy w ogóle w słowa. Wystarczy spojrzeć na jedną, dość typową rodzinę, trafiła do nas matka z młodszymi dziećmi, ale ojciec rodziny i syn są teraz na froncie, walczą, a nasi goście tak bardzo się o nich niepokoją... Ciężko przychodzi o tym mówić.

- Jakie są oczekiwania przybyszów, czy jesteście w stanie je zaspokoić? 

- W podstawowym zakresie spełniamy ich wymagania. Zaspokajamy potrzeby - począwszy od zakwaterowania, o którym była już mowa - od edukacji, poprzez pomoc społeczną i opiekę zdrowotną, po szukanie pracy i wsparcie prawne. 

- Wymieniają się, jedni przyjeżdżają, drudzy wyjeżdżają?

- Rotacja wynosi 25 proc, tylu rozejrzało się i pojechało szukać szczęścia dalej. Jeśli zdecydowana większość pozostała - świadczy to o tym, że tym ludziom jest u nas dobrze, z czego się bardzo cieszymy.  

- Co mówią oni sami o swoich gospodarzach? 

- Obserwujemy różne postawy, zawsze reakcje ludzi, którzy dopiero co wyzwolili się z poczucia zagrożenia i wciąż niepokoją o los najbliższych i stan własnych domów przejawiają się rozmaicie. Niektórzy od razu proszą o lepsze pokoje. Ale to przecież także sygnał, że pragną się szybciej tu poczuć u siebie. Inni od razu zgłaszają się do pomocy współrodakom na zasadzie wolontariatu. Uczestniczą w pracy, odkąd przyjechali a ściślej ta praca staje się nasza wspólna.

- Dał Pan do zrozumienia, że Serock ma sporo szczęścia, dysponując zapleczem, ale przecież to Wy samorządowcy potrafiliście z tego uczynić pożytek i atut?

- Rzeczywiście, wykorzystaliśmy dwa duże ośrodki, służące w sezonie jako miejsca wypoczynku i centra szkoleniowe oraz dodatkowo jeszcze jeden, do którego trafiła ponad setka ukraińskich dzieci. Ale powtarzam, że do tych miejsc trzeba doliczyć gościnę udzialaną przez mieszkańców, a okazane przez nich serce zmierzyć trudno, żadna statystyka temu nie podoła. Cieszę się, że tak się dzieje w Serocku i okolicach.

- Jednak z jakimiś problemami dla mieszkańców tak liczna obecność uchodźców się też wiąże? Wiele się w życiu miejscowych zmieniło po tym tak feralnym dla ich nowych sąsiadów poranku 24 lutego? 

- Czasem muszą w urzędzie cierpliwie poczekać, skoro petentów jest więcej. Newralgicznym punktem zawsze w takich razach okazuje się służba zdrowia. Mieszkańcy pozostają jednak tolerancyjni. Wielkich narzekań nie słyszę. Zresztą mamy pluralizm, wolność i demokrację, każdy może głośno powiedzieć, co mu nie odpowiada. Ludzie są przeważnie zadowoleni, że mają nowych sąsiadów. Sami, gdy im pomagają mają poczucie, że realizują misję społeczną i dobrze się z tym czują.

- Czy uchodźcy pytają czasem, jak długo to potrwa?

- Tylko jedna osoba wie, jak długo to potrwa. Deklarujemy gotowość dzielenia tej niedoli razem z nimi.

- Czego oczekuje Pan od administracji rządowej?

- Spodziewamy się uwzględnienia dłuższej perspektywy działania, nie w skali dni czy tygodni tylko. I deklarujemy, że damy sobie radę. 

CZYTAJ RÓWNIEŻ:

Aplikacja wio.waw.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo wio.waw.pl




Reklama
Wróć do