
O książce Bogdana Rymanowskiego "Dopaść Morawieckiego".
W pewnym momencie za poszukiwania ukrywającego się Kornela Morawieckiego przestał odpowiadać porucznik, a zaczął pułkownik komunistycznej służby bezpieczeństwa. Dla lidera radykalnie niepodległościowej Solidarności Walczącej stało się to rodzajem nobilitacji. Dziś po wirtuozersku napisana biografia pióra Bogdana Rymanowskiego wzbogaca wiedzę o pasjonującej postaci jednego z przywódców podziemia.
Tytuł okazuje się niezbyt fortunny, bo po pierwsze mniej zorientowanym zasugeruje, że książka stanowi odpowiedź na ataki na młodszego z Morawieckich, Mateusza - od pięciu lat premiera pisowskiego rządu. Nic z tych rzeczy. Uspokoję Państwa, że nie o kolejną propagandową cegłę w stylu Semki czy Zaremby tu chodzi. Chociaż to nie ostatnie z niebezpieczeństw, jakie rodzą skojarzenia. Tytuł może też wskazywać, że autor skupia się na logistyce polowania bezpieki i wywiadu na ukrywającego się przywódcę podziemia, podczas gdy jest to naprawdę pełnokrwista biografia założyciela Solidarności Walczącej.
Dla nas pozostawał Kornelem, bo chociaż jako wybitnie inteligentny fizyk pisujący w wolnych chwilach szkice filozoficzne zdawał sobie sprawę z miejsca, jakie w historii zajmie - szybko skracał dystans i przechodził na formę po imieniu. W towarzystwie Morawieckiego powracały klimaty znane z filmu "Bez końca" Krzysztofa Kieślowskiego według scenariusza mec. Krzysztofa Piesiewicza, gdzie w jednej ze scen padają słowa: tu nikt nie mówi pan.
Ufał ludziom, dlatego - to nie paradoks - dla komunistów pozostawał nieuchwytny o półtora roku dłużej niż inna legenda podziemia: Zbigniew Bujak. Bo dzięki temu zaufaniu jego podwładni gotowi byli dokonywać dla niego rzeczy z pozoru niemożliwych. Koledzy naukowcy obsługiwali skanery, pozwalające śledzić rozmowy szukających Kornela esbeków, czasem przy nasłuchu ich rozmów siedziała wybitna rzeźbiarka, która potem zrobiła wielką karierę artystyczną w Paryżu. Zaś wśród ówczesnych podwładnych Kornela Morawieckiego znajdowali się przyszli ministrowie wolnej Polski: Grzegorz Schetyna i Rafał Grupiński oraz późniejszy rzecznik NSZZ "Solidarność" Kajus Augustyniak, wtedy młody opozycyjny poeta wydający tomiki w emigracyjnej oficynie w Kanadzie. Ale też wiele osób, dla których podziemna działalność nie stała się wcale trampoliną do kariery w nowej Polsce.
Nie zrobił jej również sam Kornel. W wyborach prezydenckich odmówiono rejestracji jego kandydatury, bo ktoś go oszukał z podpisami, albo kiedy indziej zajął ostatnie miejsce. U schyłku życia miał jednak chwilę satysfakcji. Wtedy, gdy z listy Pawła Kukiza, rockowego piosenkarza, który polityki nauczył się, ganiając się z milicją we Wrocławiu czasów stanu wojennego w trakcie organizowanych przez Morawieckiego demonstracji, znalazł się wreszcie w Sejmie - dopiero w 2015 r. - gdzie przyszło mu wygłosić przemówienie w roli marszałka seniora. Mniejsza o zaszczyt. O nie Kornel nie dbał. Za to też go uwielbialiśmy. Ważne, że był to pierwszy od prawie ośmiu dekad polski Sejm bez komunistów - nie z powodu jakiś dekomunizacyjnych, pożal się Boże, restrykcji, którym Kornel się przeciwstawiał, zawsze przeciwny prześladowaniu ludzi - lecz z woli wyborców. Demokratycznie wyrażonej.
Drogowskaz nie idzie w pochodzie
Stereotyp nie pozwala dostrzec w Kornelu Morawieckim zwycięzcy, ponieważ nie było mu dane - poza tą poselską - sprawować funkcji publicznych. Nie zawsze był to jego wybór. Także efekt nikczemnej intrygi. Paskudnej, bo wykorzystującej przeciw Kornelowi jego najlepsze cechy: współczucie, empatię, gotowość poświęcenia się dla innych.
Schwytany po sześciu latach przez służby bezpieczeństwa przywódca Solidarności Walczącej siedzi na Rakowieckiej. Pozostaje nieugięty. Z esbekami może sobie pogadać, zeznawać jednak nie zamierza. Ale wcześniej gdy jeden ze współpracowników po aresztowaniu pękł i opowiadał o kolegach nawet więcej, niż o nich wiedział - rozumiejący ludzi Morawiecki był przeciwny ostracyzmowi wobec niego, jak już wyszedł.
Podeszli go szpetnie, lecz skutecznie. Mediator profesor Andrzej Stelmachowski, zapewne wprowadzony w błąd przez bezpiekę, okazuje aresztantowi Morawieckiemu dokumentację medyczną posadzonego w tym samym czasie jego kolegi z SW Andrzeja Kołodzieja. Namawia do wyjazdu za granicę. Trapionemu przez schorzenie nowotworowe Kołodziejowi niezbędna jest terapia we Włoszech a nie w szpitalu więziennym. Władze zaś skłonne są wypuścić... wyłącznie ich obu. Kornel Morawiecki ulega, przekonany, że w ten sposób ratuje życie przyjaciela. Dokumentacja lekarska okaże się fałszywa. Zaczynają się akurat wiosenne strajki 1988 roku, których druga - znów jak w 1980 r. sierpniowa odsłona - zmusi władze do rozmów. A Kornela wtedy w kraju zabraknie. Nawet własna córka mu powie, że popełnił błąd.
Jak powtarzać zwykł Ryszard Czarnecki, dawny kolega Morawieckiego z wrocławskiej opozycji antykomunistycznej drogowskaz... ma to do siebie, że nie idzie w pochodzie. Do historii Kornela pasuje to świetnie. Zaś biograf Rymanowski po mistrzowsku wychwytuje wszystkie jej paradoksy. Ale też sens życia prawdziwego bohatera polskiego oporu z lat 80.
Jedynie prawda jest ciekawa
Tak jak sam Morawiecki pokazał nam, że można uprawiać politykę i pozostać przy tym przyzwoitym człowiekiem - tak Bogdan Rymanowski udowadnia, że znany z telewizyjnego okienka gwiazdor i celebryta potrafi napisać książkę wnikliwą i sensowną. Gdy czytam biografię Zbigniewa Ziobry autorstwa Renaty Grochal, niczego z niej nowego się nie dowiaduję, chociaż z jej bohaterem pozostaję na "pan". Autorka nie daje czytelnikowi żadnej szansy. Nie lubi bowiem ludzi, ale chyba najbardziej żony ministra sprawiedliwości Patrycji Koteckiej. Za to z książki Rymanowskiego, choć z Kornelem byłem po imieniu i uważam, że nieźle go znałem - dowiedziałem się mnóstwa nowych faktów. Jak się wydaje dlatego, że autora i bohatera łączy życzliwe i ufne podejście do ludzi, ale też przywiązanie do przywoływanej zresztą w tej świetnej biografii formuły Józefa Mackiewicza, że jedynie prawda jest ciekawa.
Bogdan Rymanowski. Dopaść Morawieckiego. Zysk, Poznań 2022
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie