
O "Zełenskim" Wojciecha Rogacina
Skończył prawo na ekonomicznej uczelni, ale co innego go pasjonowało. Satyrycznej ekipie, jakiej przewodził, nadał z kolegami nazwę dawnego blokowiska z Krzywego Rogu, na którym się wychowali: Kwartał 95. Jak opisuje biograf Wołodymyra Zełenskiego, Wojciech Rogacin: "Ulubionym obiektem parodii zespołu stał się mer Kijowa Witalij Kliczko (..). W jednym ze skeczów, kiedy Kliczko wychodzi na scenę, spiker przedstawia go widowni:
- Witalij Kliczko, mer Kijowa.
- A dlaczego nie powiedziałeś, że jestem byłym bokserem? - pyta Kliczko.
- Bo to widownia zrozumie, jak tylko zaczniesz mówić - odpowiada spiker" [1].
Po latach wykpiony w skeczu mer Kijowa Kliczko i autor żartu Zełenski już jako prezydent Ukrainy wspólnie przeciwstawiać się będą kremlowskiej inwazji.
W czasach, gdy zajmował się jeszcze kabaretem, stanowczo odmówił przyjęcia lukratywnej i dającej możliwość rozwoju talentu posady w Moskwie, jaką proponował mu tamtejszy showman Aleksandr Masliakow, później zaangażowany w kampanie polityczne Władimira Putina. Kiedy ten ostatni, były kagiebista zaatakował Ukrainę, której prezydentem był dawny komik Wołodymyr Zełenski i Amerykanie na wiadomość, że szef państwa znajduje się na pierwszym miejscu listy celów agresora a jego rodzina na drugim zaproponowali pomoc w ukryciu się - Zełenski odparował: - Potrzebuję amunicji a nie podwózki.
Stanowczy i twardy charakter sprawia, że życiorys Zełenskiego pomimo pozornych sprzeczności pozostaje spójny. Komik został bohaterem, bo tak zdecydowali sami Ukraińcy, wybierając go w trudnym czasie na prezydenta. Przejawiał zresztą już w czasach showbiznesu cechy właściwe politykom: kiedy starsi koledzy - z Ukrainy, nie Rosji - zaproponowali mu połączenie sił w rywalizacji swego rodzaju ligi kabaretów, jaką ekscytują się telewidzowie w krajach poradzieckich - przystał na to, chociaż wielu kolegów z zespołu wolało pozostać przy kameralnej działalności. Podobnie szanował realia, gdy już został prezydentem. Wymieniał współpracowników, odsunął nawet przewodniczącego Wierchownej Rady, którego sam wcześniej rekomendował - a także zausznika oligarchy Ihora Kołomojskiego, Andrija Bohdana, chociaż to właśnie on pierwszy zaproponował mu kandydowanie na prezydenta. Co nie powinno zresztą szokować, bo to należąca do Kołomojskiego telewizja nadawała programy z Zełenskim. A zanim to nastąpiło, Zełenski najpierw zagrał w serialu rolę nauczyciela ze wsi, który zostaje prezydentem.
Autor biografii Wojciech Rogacin udowadnia, że "(..) serial, pomyślany jako satyra polityczna - czasami śmieszna, czasami gorzka - i jako alternatywna historia współczesnej Ukrainy pokazywał widzom, jak mogłoby wyglądać życie w ich kraju, gdyby rządzili nim inni ludzie. Co tydzień przyciągał przed ekrany od kilku do kilkunastu milionów widzów. Kształtował ich opinie na temat bieżącej polityki i można zaryzykować stwierdzenie, że gdyby nie było "Sługi narodu", współczesna historia Ukrainy potoczyłaby się inaczej" [2].
Wtedy po raz pierwszy okazał się władcą wyobraźni Ukraińców. Po raz drugi, gdy wybiorą go na prezydenta a on swoją partię nazwie tak samo, jak serial w którym zagrał. I po raz trzeci - gdy w dniach putinowskiej inwazji stanie się rzeczywistym przywódcą narodu. Chociaż poparcie dla niego wcześniej spadło do 31 procent za sprawą wielu nie zrealizowanych obietnic. Gdy Rosjanie zaatakowali - wzrosło do dziewięćdziesięciu. Na tle zniszczeń na ulicach Kijowa Zełenski nagrywał filmy z apelem o pomoc do światowych przywódców, umieszczane później w komunikatorach społecznościowych. Pojawiały się jego fotografie, gdy jest zmęczony i nie ogolony: Ukraińcy widzieli więc, ze czuwa. Występował w roboczych ciuchach w militarnym stylu, w takim stroju udał się do Białego Domu na spotkanie z Joem Bidenem. Apelując o wsparcie do członków Knesetu, izraelskiego parlamentu, porównał los ludności Ukrainy do Holocaustu. Pokazując skutki bombardowań, potrafił wypomnieć Zachodowi, że wcześniej odmówił mu zestawów do obrony przeciwlotniczej.
A wcześniej Ukraińcy mieli samych nieudanych prezydentów: Wiktor Juszczenko zawiódł nadzieje pokładane w nim jako symbolu Pomarańczowej Rewolucji. Wiktor Janukowycz wprawdzie wraz z Polską zorganizował najbardziej udane w historii Piłkarskie Mistrzostwa Europy, ale gdy demonstranci wyszli na ulice, domagając się umowy stowarzyszeniowej z Unią Europejską, kazał wobec nich użyć przemocy i po rozlewie krwi odwołany ze stanowiska uciekł z kraju. Oczekiwań, związanych z tym zwycięstwem Euromajdanu nie spełnił kolejny prezydent, producent słodyczy Petro Poroszenko. Do końca popierali go tylko przyjaciele z rządzącego w Polsce PiS, ale nie Ukraińcy. W kolejnych wyborach pokonał go Zełenski.
Chociaż w domu mówiło się po rosyjsku, doskonale rozumie Ukrainę we wszystkich aspektach jej wielobarwności. Wychował się wprawdzie w blokowisku Krzywego Rogu, gdzie mieszczą się kombinaty metalurgii i kopalniane odkrywki, ale w czteropokojowym mieszkaniu, bo ojciec był profesorem. Dziadek zaś - bohaterem wielkiej wojny ojczyźnianej, z której wrócił z medalami, ale jako jedyny z czterech braci Zełenskich, którzy na nią poszli. To jego przykład podawał Joe Biden, żeby dementować kremlowskie kłamstwa o "denazyfikacji" Ukrainy jako rzeczywistym celu putinowskiej "operacji specjalnej".
Świat poznawał wcześnie, gdy wyjechał z rodzicami do Mongolii, gdzie ojciec budował fabryki. Kiedy stamtąd wrócił, nie znał rosyjskich przekleństw, więc jak je usłyszał na ulicach Krzywego Rogu, zaczął je powtarzać przy nobliwych gościach taty profesora, wzbudzając prawdziwą zgrozę. Ojciec przesądził o jego dalszej karierze, nie godząc się na wyjazd niepełnoletniego jeszcze Wowy na stypendium do Izraela, chociaż po wygraniu międzyszkolnego konkursu przysługiwało mu za darmo. Oboje rodzice byli żydowskiego pochodzenia, ale żadne nie kultywowało tych obyczajów ani religii. W domu i szkole mówiący po rosyjsku, a ukraiński mający za przedmiot dodatkowy, porządnie nauczył się tego języka dopiero gdy przyszło mu starać się o prezydenturę.
Jednak to właśnie on zniweluje istniejący od dawna podział na Ukrainę rosyjsko- i ukraińskojęzyczną. Po inwazji okaże się, że ojczyzna jest jedna. Scalą ją: sprzeciw wobec najeźdźcy oraz w znacznej mierze charyzma i przywództwo Zełenskiego. Nieważne, w jakim kto mówi języku.
Książka Rogacina próbuje - mniej lub bardziej udatnie - opisać jak nastąpiła wielka przemiana artysty kabaretowego i serialowego aktora w bohatera narodowego Ukrainy. Dlatego, pomimo rozlicznych nieporadności autora, liczne przy tym wątki, jak współpraca z oligarchą Kołomojskim, przedstawiającego pobieżnie, inne wręcz pomijającego, jak kwestię relacji między ukraińskim prezydentem a notablami PiS (najpierw histerycznie i bez umiaru wspierali jego poprzednika Poroszenkę, potem równie po dyletancku próbują się ogrzać w blasku popularności jego samego gdy już bohaterem formatu światowego został) - warto ją przeczytać. Nie ze względu na Wojciecha Rogacina przecież. Tylko na Wołodymyra Zełenskiego.
Ten ostatni idąc po władzę obiecywał Ukraińcom poprawę stosunków z Rosją i wygaszenie tlącej się wtedy wojny w Donbasie. Nie jest jego winą, że się to nie udało. Zapowiadał spotkania bezpośrednie. Ale... tak jak na komika przystało.
- Przynajmniej będziemy mogli spojrzeć sobie z Władimirem Putinem prosto w oczy - podkreślał. Jak wiemy, obaj... są niskiego wzrostu.
Śmieszy to nawet teraz, pomimo całej tragedii ostatnich 11 miesięcy, nieprawdaż?
Jak twierdzi zresztą Rogacin, właśnie wybór Zełenskiego przesądził o zatwierdzeniu putinowskich planów inwazji. Kremlowski lider uznał, że z nowym prezydentem wywodzącym się spoza dotychczasowej ukraińskiej klasy politycznej poradzi sobie bez trudu. Jak wiemy, chociaż wojna wciąż trwa, już widać, że przeliczył się całkowicie.
[1] Wojciech Rogacin. Zełenski. Biografia. Wielka Litera, Warszawa 2022, s. 101
[2] ibidem, s. 124
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie