
Taka siurpryza: w szesnastu (wszystkich) województwach meldują się rano w gabinetach marszałków oficerowie CBA (nie o szóstej, a o dziewiątej, bo urzędy zaczynają pracę później) i oznajmiają, że natychmiast potrzebne im są gabinety do kontroli, wszystkie dokumenty świadczące o wykorzystywaniu funduszy unijnych, a przeszkadzać im nie wolno, bo to wszystko tajne.
Naprawdę, rzygać się chce. Pokazucha – jak mawiają w Rosji – jak się patrzy. Jak sprzed dziesięciu laty... W piętnastu województwach rządzą bowiem koalicje wszelkiej maści (najczęściej PO i PSL), a tylko w jednym PiS. I chodzi o to, żeby wykazać, ze rządzą źle, na dodatek trwonią, kradną i tracą. Chodzi też o to, żeby wykazać, jak bardzo są potrzebne przyspieszone wybory samorządowe, które – jak się da – to zostaną przeprowadzone według nowych zasad, takich, które dadzą rządzącej partii przewagę. Bo PiS rządzi w Warszawie, ale w województwach już nie. A tam są przecież konfitury zdecydowanie większe i garnąć je można (o czym świadczy opisany w „Polityce” przykład męża premier Szydło) w sposób mniej skrępowany niż w centrali. Tak mówią sami pisowscy, kiedy wydaje im się, że są we własnym gronie. Albo u cioci na imieninach, gdy po kilku głębszych puszczają hamulce lojalności partyjnej.
Ale nawet i bez tego trochę myślący obywatele widzą o co chodzi. Bo na dodatek owa pokazucha ma przestraszyć koalicje rządzące niżej – w powiatach i gminach. I przestraszają. Co wiem, bo mam okazję mieć wgląd w kilka gazet lokalnych, gdzie dziennikarze wnikliwie obserwują zachowania miejscowych władz. Już widać paraliż decyzyjny (bo a nuż i do nas pokazucha dotrze…), już widać totalne asekuranctwo, próby podlizywania się PiS-owi i Kukiz 15, a nawet próby tworzenia nowych koalicji. Nie będę tu wytykał paluchem partii, która w tym przoduje…
Ale – na szczęście – tzw. zwykli obywatele zachowują zdrowy rozsądek i co raz częściej pukają się w czoło. Dlatego jestem spokojny, że pokazucha spali na panewce, a ewentualna próba przyspieszenia wyborów samorządowych skończy się jak ta parlamentarna w 2007 r. Prezes Polski uwielbia bowiem rodeo, które w polityce rzadko się sprawdza. A on, Jarosław Niecierpliwy, ostro na to pracuje. I dobrze mu tak…
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie