Reklama

Henryk Kasperczak: Pokazaliśmy, że potrafimy wygrywać... a rywale byli lepsi tylko w marketingu [NASZ WYWIAD]

25/03/2021 07:11

Z Henrykiem Kasperczakiem, piłkarzem reprezentacji Polski, zdobywcą 3 miejsca na Mistrzostwach Świata w Niemczech (1974 r.) i piątego w Argentynie (1978 r.) rozmawia Łukasz Perzyna.

- Czego mogą sobie nawzajem życzyć sympatycy polskiej piłki nożnej w stulecie jej istnienia, skoro wiadomo, jak jest trudno, gdy gra się bez kibiców na trybunach?

- Wiem, że kibice przeżywają ciężki okres. A piłkarzom trudno gra się mecze bez widzów. Zawsze porównuję mecz do spektaklu. Jak w teatrze. Wyobraźmy sobie, że w teatrze nie ma nikogo na widowni. A aktorzy muszą grać i zadają sobie pytanie, dla kogo to robią. Dziwne, przyznajmy. Ale grać trzeba. 

- Jako paradoks odbieram to, że gdy Pan wraz z kolegami z drużyn Kazimierza Górskiego i Jacka Gmocha zdobywał trzecie a potem piąte miejsce w świecie, nikt z Was nie został indywidualnie uznany za najlepszego zawodnika, a teraz, kiedy przed Euro zadajemy sobie pytanie, czy mamy drużynę, laur ten uzyskał Robert Lewandowski dając nam wielki powód do radości?

- Indywidualność każdego z nas, oprócz oczywiście waloru osobistego, stanowiła wkład do drużyny. Jeśli teraz stworzy się zespół, indywidualności się do niego dopasują, to będzie wielka, kolektywna ekipa. W piłce nożnej zazębiają się tryby ludzkich indywidualności. Jak w pociągu, są koła, szyny, osie i parowóz, który to wszystko do przodu ciągnie. Każdy ma swoją rolę, żeby pomóc ten parowóz rozpędzić po szynach, wszystkie doskonałości indywidualne się sumują, na tym polega drużyna. 

- W 1974 roku, gdy Polska po raz pierwszy po wojnie uczestniczyła w finałach, odnieśliście wielki sukces w Mistrzostwach Świata, chociaż to rywale zarabiali ogromne pieniądze, a Wy bez porównania mniejsze w przyfabrycznych drużynach, jak Pana Stal Mielec, chociaż jak na Polskę i tak spore... Co zdecydowało, że pokonywaliście tych bez porównania bogatszych?

- W każdym człowieku tkwią dążenia do sukcesu, pobudzają do doskonalenia umiejętności. Ambicją i wolą walki nadrabialiśmy różnicę, o której Pan wspomina. Każdy z tamtej drużyny chciał zrobić wielką karierę. Trafiła się grupa zawodników, których jakość indywidualna przełożyła się na siłę zespołu. Nie byliśmy inni od tych bogatszych, Nie czuliśmy się od nich gorsi. Nasz zespołowy sposób gry przyniósł wyniki. Nie mieliśmy tylko takiego przebicia, jeśli chodzi o marketing, jak zawodnicy z zachodnich reprezentacji. Nas wychowano inaczej, w skromniejszych warunkach. Ale za sprawą woli walki i kolektywnych umiejętności na boisku ta różnica nie tylko zanikała, ale dużo więcej: wygrywaliśmy. Najpierw wyeliminowaliśmy Anglików, za sprawą historycznego meczu na Wembley, dlatego pojechaliśmy na Mistrzostwa Świata, ten sukces dał nam kopa do przodu, jeśli można tak powiedzieć. Potwierdziliśmy już na turnieju, że niczym się nie różnimy od tych światowych Krezusów, że z nimi też potrafimy wygrywać.

- ...kolejno z Argentyną, Włochami, Szwecją i Brazylią. Dlaczego od lat podobne wyniki są poza naszym zasięgiem?

- Pod wieloma względami, w szkoleniu i pod względem możliwości finansowych daliśmy się wyprzedzić innym. Coś przeszło obok, nie nadążamy. Wtedy Holendrzy, nawet nie Niemcy, którzy jedyni wygrali z nami a potem cały turniej, uchodzili za najlepszą drużynę świata... 

- Ale my z nimi z kolei wygraliśmy w Chorzowie 4:1 w 1975 r. w eliminacjach Mistrzostw Europy. Prowadziliśmy już cztery do zera gdy na dziesięć minut przed końcem Rene van der Kerkhof strzelił honorowego gola dla "pomarańczowych". Wielu uznaje ten mecz za najlepszy w historii polskiej piłki? 

- Potwierdza to, że nie byliśmy gorsi od tamtej cudownej holenderskiej drużyny gwiazd z Johanem Cruyffem i jego imiennikiem Neeskensem...

- ...pamiętam tytuł z tygodnika "Piłka Nożna" w euforii po chorzowskim zwycięstwie: "Nie pomogły Johany na zwiędłe tulipany". 

- Nie byliśmy gorsi, jeśli pominąć marketing, którego nam brakowało. Po latach inaczej to wygląda, bo inni odskoczyli daleko. Jednak Robert Lewandowski nie tylko odnalazł się w tym gronie, ale został uznany za najlepszego, gra w czołowym klubie świata. Nie jest przecież sam. Jeszcze kilka talentów z Polski odnosi sukcesy w mocnych zagranicznych ligach. Ale z kraju młodzi zawodnicy uciekają. Zdolni wyjeżdżają jak najszybciej, żeby grać w bogatszych zespołach. Osłabiają przez to naszą ekstraklasę. Szkoda, że tak się dzieje. Inaczej byłoby, gdyby uprawianie futbolu w Polsce dawało im satysfakcję. Młodych piłkarzy z Hiszpanii, Niemiec czy Anglii gra za granicą nie interesuje jako cel sam w sobie. Mogą piłkę kopać u siebie, mogą gdzie indziej. Wiedzą jednak, że karierę są w stanie również w kraju zrobić, coś tworzyć na miejscu. U nas znaleźć można tylko zdolne jednostki, a żaden trener z kraju nie mógłby zostać selekcjonerem Barcelony czy Realu. 

- Wszyscy pamiętają zwycięski remis z Anglikami na Wembley 1:1 który w 1973 r. dał nam pierwszy od wojny awans do finałów i sukcesy w rok później w RFN. Także za piąte miejsce ekipy Jacka Gmocha w Argentynie (1978 r) wtedy uznane za porażkę, teraz wiele byśmy dali. Ale wyniki miała też klubowa piłka: Stal Mielec z Panem w składzie walczyła o półfinał Pucharu UEFA w 1976 r. z Hamburger SV, w Niemczech był remis 1:1, wtedy Zygmunt Kukla obronił karnego, dopiero rewanż przegraliście 0:1?

- Dziś to nieosiągalny dla polskich drużyn szczebel, ta najlepsza ósemka w Europie, chociaż UEFA stosuje dogodne ścieżki dla średniaków w Lidze Mistrzów i Europy. Nie doczekamy się sukcesów klubów z kraju tak długo, dopóki najlepsi będą tak szybko sprzedawani za granicę. Pozostaje nadzieja na sukces reprezentacji, i tego właśnie w stulecie polskiej piłki możemy sobie życzyć.

Fot: Wikimedia Commons / Henryk Kasperczak (po prawej) i Jan Tomaszewski po meczu z reprezentacją Brazylii na mistrzostwach świata 1974

CZYTAJ RÓWNIEŻ:

 

Aplikacja wio.waw.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo wio.waw.pl




Reklama
Wróć do