Reklama

Listy nawet z sąsiedniej miejscowości docierały do odbiorców po 1,5 miesiąca...

Poczta w podwarszawskim Mysiadle pobiła rekordy - o podobnych przypadkach słyszy się wiele, ale o tym, że list z pobliskiej miejscowości może "iść" do odbiorcy nawet 1,5 czy 2 miesiące chyba jeszcze nie słyszał nikt. 

Wielu mieszkańców tej miejscowości doświadczyło w swoim życiu wielkich problemów właśnie przez opóźnienia związane z dostarczaniem listów. Wezwania na sprawy sądowe, dokumenty, wezwania, rachunki - wszystko przychodziło sporo po terminie. Sprawą zajęli się dziennikarze TVN "Uwaga", którzy sprawdzili gdzie jest problem.

W sąsiedniej miejscowości, oddalonej o 9 km od Mysiadła nadali przesyłkę w której był nadajnik GPS. Pani, która przyjmowała priorytetowy list zapewniła, że dotrze on do adresata już na drugi dzień. Tak się jednak nie stało. Dzięki nadajnikowi dziennikarze śledzili list. Okazało się, że kolejnego dnia owszem, dotarł on do placówki w Mysiadle, ale ... odnalazł się dopiero po pół miesiąca, kiedy dziennikarka wyjaśniła pani w okienku, że w przesyłce jest GPS i stąd wie, że bardzo długo leży ona na poczcie. Oczywiście list się szybko odnalazł...

Finalnie okazało się, że opóźnienia spowodowane są brakami kadrowymi na poczcie w Mysiadle. Dyrektor regionu warszawskiego Poczty Polskiej zapewnił dziennikarzy, że sytuacja szybko się zmieni, bo będą dodatkowi listonosze. Tak też się stało. Dzisiaj problemu już nie ma.

 

Aplikacja wio.waw.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo wio.waw.pl




Reklama
Wróć do