Nowak z powrotem do rządu?

Polska dostanie jednak pieniądze z Unii Europejskiej w ramach Krajowego Planu Odbudowy, po roku zamrożenia tych środków z powodu naruszeń praworządności składających się na "reformę wymiaru sprawiedliwości" Zbigniewa Ziobry. To oczywiście dobra nowina.

Uderza  za to, że porozumienie w sprawie "kamieni milowych" jak to określa Piotr Mueller, rzecznik rządu Mateusza Morawieckiego, ogłoszono akurat teraz, kiedy Sejm przegłosował wybór nowej upartyjnionej Krajowej Rady Sądownictwa. O dogadaniu się z Unią Europejską nieoficjalnie wiadomo od dawna.

Tytuł to oczywiście żart, ale nie od rzeczy pozostaje przypomnieć, że sukces w negocjacjach z UE i rychłe uzyskanie przez Polskę funduszy z Krajowego Planu Odbudowy ogłosił już parę miesięcy temu ówczesny minister rozwoju i technologii Piotr Nowak. Został za to... zdymisjonowany, chociaż władza wiadomości nie dementowała, uznała tylko jej podawanie za przedwczesne. Dawni tyrani i satrapi ścinali niekiedy przynoszących złe wiadomości, ale o karaniu za dobrą nowinę nawet wtedy nie było mowy. Teraz - poza wszystkim innym - kiedy się ona potwierdziła, liderzy PiS w tym sam premier Morawiecki znaleźliby się w sytuacji trudnej, gdyby tylko... jeszcze reguły przyzwoitości obowiązywały w polskiej polityce.

Od dawna jednak nie ma o nich mowy. Zwolnioną przez Nowaka posadę dawno objął Waldemar Buda. Nowy minister rozwoju i technologii ma szansę rywalizować z ostatnio powołaną szefową resortu finansów Magdaleną Rzeczkowską o miano najbardziej bezbarwnego członka rządu. Zresztą Morawiecki gwiazd u siebie nie potrzebuje. Nowaka odwołał również dlatego, że mu zagrażał. Pochwalić się może bez porównania lepszym curriculum vitae niż sam premier, doradzał przecież szefom Międzynarodowego Funduszu Walutowego i był tam wicedyrektorem departamentu, podczas gdy Morawiecki prezesował tylko Bankowi Zachodniemu WBK z kapitałem irlandzkim a potem hiszpańskim. To zupełnie inna półka.

Tego samego dnia kiedy Adam Glapiński został powtórnie wybrany na sześcioletnią kadencję prezesa Narodowego Banku Polskiego, a więc w czwartek, Sejm powołał również piętnastoosbowy skład Krajowej Rady Sądownictwa, całkowicie upartyjniony wedle zasad tego, co Ziobro nazywa "reformą wymiaru sprawiedliwości". Stanowiło to cenę za poparcie dwudziestki posłów Solidarnej Polski - kanapowej partii Ziobry, której mandatariusze wchodzą w skład klubu parlamentarnego PiS okazjonalnie nazywanego też zjednoczoną prawicą - dla kandydatury Glapińskiego w NBP. Tym samym przystający na takie "ręka w rękę" jak się mówiło na podwórku Jarosław Kaczyński pokazał, że nie zależy mu przesadnie na gospodarce ani na sądach, za to bez porównania bardziej na sprawowaniu władzy jak najdłużej.

Równocześnie jednak pojawiła się okazja, żeby wreszcie ogłosić porozumienie z Unią Europejską, wcześniej przewcześnie wedle władzy obwieszczone przez Piotra Nowaka - dla PiS ważne okazuje się, by w zwiazku z wyborem nowej KRS  nie sądzono, że przez to nie dostaniemy pieniedzy z Unii Europejskiej. Chodzi, o 36 mld euro w tym 24 mld euro dotacji i 12 mld euro pożyczek. Dlatego Mueller, nie zdezawuowany później przez Morawieckiego, dobrą wiadomość ogłosił dzień po gambicie z Glapińskim i KRS, a więc już w piątek.

Pamiętacie Państwo żart rysunkowy Andrzeja Mleczki sprzed kilkudziesięciu lat. Tatuś opowiada bajkę córeczce: - A na koniec przyszła milicja i zamknęła złego czarownika, bo jakaś sprawiedliwość przecież musi być.

Gdyby jednak przyzwoitość obowiązywała w obozie władzy, Piotr Nowak powinien do rządu powrócić. Przecież to on porozumienie z Unią Europejską wynegocjował i faktu, że miliardy z KPO do Polski trafią, nie ukrył przed opinią publiczną. Warto teraz spytać o niego Morawieckiego. Z sensem pewnie nie odpowie. Ale zobaczyć, jaką przy tym minę zrobi - bezcenne.