Reklama

O wyborach 4 czerwca 1989 r. opowiada Witold Sielewicz

Wraz z Tadeuszem Szumowskim już na jakieś trzy lata przed Okrągłym Stołem bawiliśmy się w samorządy, poza pracą dla wydawnictw niezależnych i struktur opozycyjnych staraliśmy się znajdować legalne możliwości działania. Dzięki temu w Raszynie udało się zarejestrować bezpartyjną listę kandydatów do rady gminy, Szumowski został tam radnym. Wykorzystywaliśmy też możliwości, jakie stwarzały wybory do rad sołeckich i osiedlowych. W ten sposób zdobywaliśmy nowe doświadczenia. Wiele osób zaangażowanych w te działania uczestniczyło w kampanii przed wyborami czerwcowymi. Okręg, z którego kandydatem do Sejmu był Zbigniew Janas obejmował całą ówczesną Ochotę oraz gminy podwarszawskie. W niektórych z nich, jak w Pruszkowie, zachowały się struktury Solidarności, w innych przyszło dopiero szukać odpowiednich ludzi. W Nadarzynie poszedłem po prostu do księdza na plebanię, z prośbą, żeby wskazał, do kogo ma zaufanie. Zresztą właśnie w Nadarzynie miejscowy naczelnik przeszkadzał nam jak mógł, został więc przeze mnie pouczony, że nie respektuje politycznych ustaleń własnych przełożonych, za co może zostać odwołany. Po tym ostrzeżeniu szykany wobec naszych ludzi i działań ustały.

Na kampanię formalnie nie musiałem brać urlopu, bo prowadziłem wtedy działalność gospodarczą. Tadeusz Szumowski jako wykładowca pod koniec roku akademickiego nie miał zbyt wielu zajęć, a Łukasz Abgarowicz, u którego dorabiał, z oczywistych względów mu w tym czasie odpuścił. W pewnym momencie Szumowski zaproponował swoim studentom tworzenie historii zamiast uczenia się o niej – i w ten sposób w sztabie pojawiło się grono bystrych młodych ludzi. Nasz lokal na Ochocie sami wyremontowaliśmy i odmalowaliśmy.

Związani od lat z niezależnym ruchem wydawniczym, nie czekaliśmy na dyrektywy centrali. Kupiliśmy płyty pilśniowe, na nich umieszczaliśmy plakaty własnej produkcji. Miałem wtedy samochód nysa przerobiony w ten sposób, ze z tyłu miał plandekę. Wystawiało się drabinę i można było wieszać materiały propagandowe. Ochota wyróżniała się tym, że na słupach i latarniach znajdowały się one wyjątkowo wysoko. Byliśmy jedynym komitetem wyborczym, który dostarczał środków do centrali, a nie stamtąd je brał. Chwalił nas za to skarbnik Yoshiko Umeda, Japończyk któremu ojciec w testamencie polecił przyjechać do Polski, bo miał z naszymi rodakami świetne kontakty w czasach wojny i rewolucji.

Organizowaliśmy festyny, ale też – żeby znaleźć pod dachem miejsce na spotkanie z ludźmi – po prostu w kinie „Ochota” wykupiliśmy wszystkie bilety na dwa kolejne seanse. Sala była wypełniona, gdy Zbigniewa Janasa przyjechał wesprzeć Daniel Olbrychski. Pomagała nam też bardzo Anna Nehrebecka.

Już po 4 czerwca daliśmy dyskretne wsparcie w drugiej turze kandydatom koalicyjnym, w tym przedstawicielowi ZSL oraz Wiesławowi Kaczmarkowi, który atakował partyjny beton z PZPR jeszcze ostrzej, niż my przed pierwszą turą. Chodziło o miejsca w Sejmie, które na mocy kontraktu zarezerwowano dla koalicji. Nie było nam obojętne, jaki będzie skład parlamentu. Teraz wiem, że Zbigniew Bujak i Zbigniew Janas poszli nawet do księdza w Ursusie, żeby pomógł kandydaturze Kaczmarka, ale dowiedziałem się o tym wiele lat później.

wysłuchał ŁP

Witold Sielewicz - Organizator kampanii Komitetu Obywatelskiego na warszawskiej Ochocie

Aplikacja wio.waw.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

  • Awatar użytkownika
    stefek - niezalogowany 2021-02-07 12:02:25

    sielewicz to pijak, zdradza żonę, ma nieślubne dziecko, jest agresywnym chamem. wspolczuje rodzinie.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo wio.waw.pl




Reklama
Wróć do