Reklama

Mistrzostwa Świata Katar 2022. Komentuje Roman Kosecki

18/11/2022 07:49

Z Romanem Koseckim, 69-krotnym reprezentantem Polski (1988-95), piłkarzem Ursusa, Gwardii, Legii oraz m.in. Osasuny, Atletico Madrid i Nantes, rozmawia Łukasz Perzyna

- Jak ocenia Pan szanse reprezentacji przed mundialem w Katarze? Przeciwników mamy atrakcyjnych, egzotycznych, można nawet powiedzieć, że takich, z którymi... nie wstyd przegrać?

- Sporo tu widzę niewiadomych. Mecz z Chile, ostatni przed mistrzostwami, będzie tylko sparringowy. Rywale na mundial nie jadą. Grając z nimi towarzysko, zaznajomimy się jednak z tym typem futbolu, jaki reprezentuje Meksyk, nasz pierwszy przeciwnik na turnieju w Katarze. Niezmiernie ważny okaże się ten pierwszy mecz, zdecyduje zapewne, czy z grupy wyjdziemy. Reprezentację Meksyku tworzą zawodnicy zadziorni, agresywni, świetnie technicznie przygotowani. Zwykle jednak nie wiadomo z góry, czego się po nich spodziewać.

- Arabia Saudyjska z kolei to wielkie budżety klubów, ściągających do gry starszych zawodników z zagranicy, głównie brazylijskich, w takim towarzystwie miejscowi piłkarze mieli okazję nauczyć się gry?

- Warto też pamiętać, że Arabia Saudyjska zagra w klimacie łudząco podobnym do własnego, to, co dla innych stanowić będzie problem - dostosowanie się do warunków pogodowych - dla niej akurat pozostaje atutem. To ważne. Ale w tym wypadku jednak my pozostajemy faworytami. Chciałbym, żeby do trzeciego meczu z Argentyną wszystko zostało już rozstrzygnięte, najlepiej w ten sposób, że oba zespoły już awans sobie zapewnią. Lepiej, żeby nie był to mecz ostatniej szansy... a tym bardziej mecz pocieszenia.

- Ostatni nasz rywal w grupie to dwukrotny mistrz świata... 

- Argentyna to najsilniejszy przeciwnik. I jedna z drużyn, marzących o wygraniu turnieju. To ostatni mundial Leo Messiego. I kilku innych starszych piłkarzy. Zwiększy to ich motywację. W zespole zagra jednak też kilku młodych zawodników z najlepszych klubów Europy. To mocna ekipa. Bądźmy dobrej myśli. Wiem, że sztaby szkoleniowe monitorują każdy mecz zawodników meksykańskich czy argentyńskich, wyciągają wnioski.

- Zadam więc teraz osobiste pytanie. Czy nie odczuwa Pan swego rodzaju niesprawiedliwości, skoro był Pan jednym z najlepszych graczy Europy, ale w mistrzostwach świata Pan nie wystąpił, bo polska kadra wtedy do nich nie awansowała?

- Taki jest futbol, taki jest sport. Drużyna Kazimierza Górskiego na Igrzyskach Olimpijskich w Monachium w 1972 zdobyła złoty medal, na Mistrzostwach Świata w RFN w 1974 r. była trzecia, ale jakoś tak się zdarzyło, że ani razu nie awansowała do finałów... Mistrzostw Europy. Grały w nich wtedy 4 zespoły, a nie 24 jak obecnie.   Ostatni medal polscy piłkarze wywalczyli pod wodzą Janusza Wójcika, to było srebro na olimpiadzie w Barcelonie w 1992 r. Natomiast w Mistrzostwach Świata rzeczywiście nie mieliśmy wtedy szczęścia. Trafialiśmy już w eliminacjach na niezmiernie mocne drużyny: Anglię, Holandię czy Francję. Chociaż był fajny skład i sporo piłkarzy, grających w zagranicznych klubach, które liczyły się w Europie. Teraz problem okazuje się inny. Zawodnicy jeżdżą na mundial, ale nic tam nie osiągają. 

- Czy to się zmieni?

- Liczę na to, że będą chcieli zapisać się w historii. A żeby zapisać się w historii, trzeba zdobyć medal. Życzę chłopakom, żeby ten cel zrealizowali.

- Co za tym przemawia?

- Choćby Robert Lewandowski wszystko już osiągnął w piłce klubowej, ale wciąż brakuje mu reprezentacyjnego sukcesu na miarę tych, jakie osiągali Grzegorz Lato, Kazimierz Deyna czy Zbigniew Boniek. W zespole nie brak też innych piłkarzy utalentowanych i ambitnych.

- Udawało się w trudnych czasach, przypomnę tylko trzecie miejsce ekipy Antoniego Piechniczka w Hiszpanii w 1982 r, kiedy w kraju obowiązywał stan wojenny, dlaczego więc... później przestało?

- Coś w tym jest... Teraz do polskiej ekstraklasy przyjeżdżają piłkarze z drugiej czy nawet trzeciej ligi hiszpańskiej czy portugalskiej i zostają u nas gwiazdami. Pokazuje to, że nasza ekstraklasa pozostaje na poziomie drugiej ligi hiszpańskiej, a to przykre. Wtedy, gdy odnosiliśmy sukcesy, w każdym niemal zespole najwyższej klasy rozgrywkowej, we wrocławskim Śląsku, warszawskiej Legii, łódzkim Widzewie, w Zabrzu w Górniku - grali reprezentanci. Nie występowali w klubach zagranicznych, z czasem pojawiły się wyjątki. A polskie kluby w europejskich pucharach grały jak równy z równym z Liverpoolem, Manchesterem, Sampdorią czy Barceloną. Wtedy odbywały się długie, trwające nawet parę tygodni zgrupowania, w trakcie których zawodnicy odizolowani byli nawet od rodzin. Teraz nie ma na nie czasu. Kalendarz rozgrywek został szczelnie wypełniony. Jeśli nie ma mistrzostw świata, jak teraz, to przyjeżdża się na dwa - trzy dni, zagrać dwa czy trzy mecze. Zagrają i znów rozjeżdżają się po klubach.

Wywiad ukazał się w 72 numerze (listopad 2022) gazety Samorządność. 

Aplikacja wio.waw.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo wio.waw.pl




Reklama
Wróć do