
Z drem Andrzejem Anuszem, socjologiem i historykiem, autorem książki "Nielegalna polityka" rozmawia Łukasz Perzyna
- Czego jeszcze nie wiemy, jeśli chodzi o stan wojenny, a przede wszystkim okoliczności jego wprowadzenia? Czego Pan jako badacz chciałby się przede wszystkim dowiedzieć?
- Dla mnie największym znakiem zapytania co do okoliczności wprowadzenia stanu wojennego pozostaje ówczesna postawa Stanów Zjednoczonych. Amerykanie wiedzieli, że to nastąpi. Podobnie jak rok wcześniej w grudniu 1980 znali plany interwencji radzieckiej w Polsce. Papież Jan Paweł II napisał wtedy list do Leonida Breżniewa, co przyczyniło się do rezygnacji ZSRR z akcji zbrojnej u nas. Informacje, jakimi co do radzieckich zamiarów dysponował wówczas Papież uzyskał w rozmowie ze Zbigniewem Brzezińskim. Dwaj nasi wielcy rodacy mieli rozstrzygający wpływ na bieg wydarzeń. Wiadomości, jakie znali Amerykanie, pochodziły od pułkownika Ryszarda Kuklińskiego. Jednak w rok później Waszyngton również doskonale wiedział co nastąpi. Kukliński, zagrożony już aresztowaniem, został przez nich przed grudniem 1981 r. wycofany z Polski. Znał plany wprowadzenia stanu wojennego. Pomimo to Amerykanie nie powiadomili o nich sojuszników, żadnych służb światowych, samej Solidarności ani polskiej emigracji chociaż pośrednikiem mógłby stać się tutaj Jerzy Giedroyc. Nie przypadkiem przecież w parę lat później właśnie w wywiadzie dla kierowanej przez niego paryskiej "Kultury", płk Kukliński ogłosił własną wersję tego, co się działo.
- Dlaczego więc Amerykanie nie ostrzegli Solidarności przed szykowanym przez komunistyczną władzę stanem wojennym?
- Właśnie to pozostaje najważniejszym znakiem zapytania. Pewne mechanizmy mamy rozpoznane. Jasne okazuje się, jak wynika to z zawartości rosyjskich archiwów, z protokołów posiedzeń biura politycznego KC KPZR, które za rządów Borysa Jelcyna podał do druku Władimir Bukowski - iż Rosjanie podjęli decyzję o tym, że nie wchodzą zbrojnie do Polski. ZSRR powziął strategiczną decyzję, że nie będzie interwencji.
- Jak rozumieć postawę Amerykanów, tę z 1981 roku?
- Trudniej na pewno, niż tę z 1980 r, kiedy dwóch wpływowych Polaków, Papież i Brzeziński, wspólnie uśmierzyło groźbę interwencji, a wiadomości podane przez amerykańskie służby mocno się do tego przyczyniły. Najwięcej wskazuje na to, że Amerykanie uznali w 1981 roku, iż jeśli Polacy z Solidarności czy emigracji dowiedzą się wcześniej o planach wprowadzenia stanu wojennego przez władze, dojdzie do ogromnego przelewu krwi, do wojny domowej w Polsce. Amerykanie mogli przy tym założyć, że wprawdzie narzucenie stanu wojennego się uda, gdy Solidarność nie będzie na nie przygotowana, ale jednak oznacza to koniec dotychczasowej formuły komunizmu w Polsce. Wojnie domowej chcieli zapobiec, spodziewali się natomiast, że wstrząs pociągnie za sobą długofalowy efekt upadku systemu. Datę 13 grudnia 1981 r. można interpretować jako symboliczny koniec komunizmu w Polsce, skoro władza już tylko do użycia siły mogła się uciec. Nie powiodło się jej jednak przetrącenie społeczeństwu kręgosłupa. Później nawet pod koniec lat 80. Amerykanie byli zaskoczeni tempem upadku komunizmu w Polsce. Również po 4 czerwca 1989 r, pomimo jednoznacznych rozmiarów wyborczego zwycięstwa Solidarności. Chcieli jeszcze ten proces spowolnić, obawiali się jego skutków, kiedy do Polski latem 1989 r. przyleciał prezydent George Bush Senior, nakłaniał Wojciecha Jaruzelskiego, żeby ten nie rezygnował z ubiegania się o prezydenturę. Oczywiście to poprzednik Busha, Ronald Reagan, przy którym późniejszy rozmówca Jaruzelskiego był wiceprezydentem, forsując wyścig zbrojeń zwłaszcza program gwiezdnych wojen, doprowadził do faktycznego bankructwa Związku Radzieckiego. Gospodarka ZSRR nie wytrzymała tempa tej rywalizacji.
- Jednak odzyskanie niepodległości zawdzięczamy sobie a nie Ameryce?
- Rola Ameryki okazała się ogromna przy podtrzymywaniu procesów geopolitycznych, zainicjowanych przez ruch pierwszej Solidarności w Polsce, podobnie jak wielkie zasługi dla zmiany dwubiegunowego układu świata położył Jan Paweł II a także przyczyniła się do tego Margaret Thatcher, premier Wielkiej Brytanii. Sami jednak wybraliśmy czas historyczny, to nasza zasługa. Zarówno w latach 1980-81 jak 1988-89. Podobnie jak uczynił to Józef Piłsudski w 1914, kiedy z Oleandrów wyprawiał Pierwszą Kadrową i w 1918 r, kiedy z niemiecką radą delegatów żołnierskich uzgodnił wycofanie ich wojsk z b. Królestwa.
- Z tego, co Pan mówi, wynika, że otwarcie archiwów amerykańskich może się okazać ciekawsze, niż zawartość tych radzieckich? Po części znamy już dzięki Bukowskiemu zasoby tych ostatnich. W protokołach politbiura znajdujemy wypowiedź Leonida Breżniewa: "nie wejdziemy", ale obwarowaną paroma przesłankami. A parę stron dalej wylicza inne, w jakim wypadku jednak wejdą?
- Rzeczywiście uważam, że archiwa amerykańskie mogą dostarczyć ciekawszego materiału. W okresie, o którym rozmawiamy, Breżniew był już ciężko chory, zmarł w niespełna rok później. Wrażenie niekonsekwencji jego wypowiedzi bierze się z jego stanu zdrowia oraz slangu marksistowskiego, jakim nawet na tym szczeblu na Kremlu operowano. Wnioski okazują się jednak jednoznaczne, o czym już mówiłem. Generałowie Wojciech Jaruzelski i Czesław Kiszczak wiedzieli, że w grudniu 1981 r. nie dojdzie do radzieckiej interwencji zbrojnej. Mogli jednak nią straszyć i to robili.
- Rozwiązanie siłowe, wprowadzone bez udziału wojsk radzieckich, nie łączyło się oczywiście z takimi ofiarami, jakich obawiali się Amerykanie, jednak do rozlewu krwi doszło: w Kopalni Wujek?
- Dlatego nie wierzę, że stało się to przypadkiem, właśnie na Górnym Śląsku. Świadczy o tym sekwencja wydarzeń: wcześniejszych z 1980 i późniejszych z 1988 r. Gdy dopiero pod koniec Sierpnia 1980 r. zastrajkował Śląsk, stanęły kopalnie, protest rozstrzygnął o tym, że władza ustąpiła i podpisała Porozumienia Gdańskie. Dlatego szykując stan wojenny władze przygotowały się do wyjątkowo twardej pacyfikacji śląskich kopalń. Brutalność uderzenia na Wujek sprawiła, że reszta kraju zamarła. W przypadek nie wierzę, bo wiadomo, że zbyt dużo zgromadzono tam sił i środków. A z drugiej strony po latach, w 1988 powtórzyła się sytuacja, ale z 1980: najpierw w maju władza siłą złamała strajk w Nowej Hucie, protest kontynuowali następnego dnia już tylko studenci Uniwersytetu Warszawskiego, za to kiedy po paru miesiącach w sierpniu 1988 r. znowu stanęły śląskie kopalnie, ekipa generałów przystała na rozmowy.
- Władzom nie udało się w stanie wojennym reaktywować Solidarności w postaci wobec nich wasalnej, czy takie zagrożenie realnie istniało?
- Fundamentalna dla udaremnienia podobnych zamiarów okazała się rola Lecha Wałęsy, który, niezależnie od tego, co można powiedzieć o jego wcześniejszej i późniejszej postawie, po 13 grudnia 1981 r. wyszedł z próby obronną ręką i na żadną współpracę nie poszedł. Na pewno władza przymierzała się może nie do powołania własnej Solidarności, bo ogromna większość działaczy sprzeciwiła się kolaboracji, ale jednak myślała o testowaniu budowania "żółtego związku", uległego wobec rządzących. W niektórych środowiskach związanych z Kościołem zastanawiano się wtedy, czy nie czas na chrześcijańskie związki zawodowe. Na szczęście sam Papież Jan Paweł II rozstrzygnął, że nic takiego nie powstanie. Odwołał swojego rzecznika, gdy ten w "l'Osservatore Romano" wyraził się o Solidarności, że to już przeszłość. Władza próbowała różnych wariantów. Generałowie wykorzystywali przewagę, że zamiary Rosjan poznali z pewnym wyprzedzeniem. I to dwa razy. Najpierw w grudniu 1981 r. wiedzieli, że interwencja nie nastąpi, co nie przeszkadzało nią straszyć. Później z dwuletnim wyprzedzeniem, bo już w 1986 r. dowiedzieli się od Michaiła Gorbaczowa, że w czasach pieriestrojki nie zamierza bezpośrednio ingerować w polskie sprawy. Dlatego we wrześniu 1986 r. Jaruzelski i Kiszczak ogłosili wypuszczenie więźniów politycznych. Dopiero w lipcu 1988 w trakcie spotkania z intelektualistami na Zamku Królewskim w Warszawie, Gorbaczow w odpowiedzi na pytanie Marcina Króla nie potwierdził, że doktryna Breżniewa o ograniczonej suwerenności państw socjalistycznych wciąż obowiązuje. W praktyce oznaczało to przyznanie, że przeszła do historii. To był już moment, kiedy wybór przez Polaków właściwego czasu historycznego przyniósł efekty.
Wywiad ukazał się w 73 numerze (grudzień 2022) gazety Samorządność.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie