
Już słyszymy: jest stan klęski żywiołowej. Susza „zatapia” rolników, plony kiepskie, grozi nam katastrofa nieurodzaju i podwyżka cen. Prądu coraz mniej, zakłady mają ograniczenia w dostawach, rząd apeluje o nienadużywanie urządzeń elektrycznych. Zupełnie jak za socjalizmu…
Tymczasem czytam eksperta z Instytutu Uprawy, Nawożenia i Gleboznawstwa w Puławach i… co?
„Blisko dwa tygodnie upałów z temperaturą powyżej 30 stopni i brak opadów wcale nie przekładają się na katastrofę na polach. Dla rolnictwa najważniejsze są deszcze w maju i czerwcu – w tym roku były zupełnie wystarczające. I choć w lipcu faktycznie nie padało, to rolnicy zebrali zaledwie 5-8 proc. mniej zbóż niż w rekordowym ubiegłym roku. A zboża to podstawa naszego rolnictwa. Ziarna jest więc nieco mniej, ale za to dobrej jakości, wysuszone, bez chorób. Piekarze już się cieszą, że będzie z niego świetna mąka”.
To samo z ziemniakami, burakami cukrowymi, warzywami korzeniowymi i jabłkami, za które rok temu sadownicy brali po 15 gr za kilogram, a teraz po 30 gr. I zacierają ręce z uciechy.
A co z prądem? Mniej więcej to samo. W gospodarstwach domowych go nie brakuje, ogłoszony stan ograniczonego zasilania obejmuje głównie zakłady pracy, jak co roku zresztą o tej porze, ale generalnie nie wpływa to na wielkość produkcji, bo… najbardziej prądochłonna produkcja się przestawia i przemysł ciągnie prąd na nocnych zmianach.
Cóż więc się dzieje? Nic. Ot, po prostu… SUSZA WYBORCZA. I nadmiar prądu w niektórych głowach polityków. Jest jak w zeszłym roku i w wielu latach poprzednich. Tylko… jak kraj nie jest w ruinie, to może się wysuszy albo też zgaśnie pod wpływem nadmiaru zapotrzebowania na elektryczność?
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie