Tak się kończy jazda starym dieslem…

To zdarzenie jest doskonałym przykładem na to, jak może skończyć się jazda nie najmłodszym już autem z silnikiem diesla. W tym przypadku na szczęście nikomu nic się nie stało, ale podobne sytuacje mogą zakończyć się bardzo niebezpiecznie.

Jazda starym dieslem może być frajdą, bo zakup za niewielkie pieniądze, jeszcze do niedawna niedrogie tankowanie – czego można chcieć więcej, prawda? Z takiego założenia wychodziło wiele osób decydując się na leciwe samochody na ropę sądząc, że chyba tak naprawdę nie muszą o nie dbać i jeździli nimi do „zarżnięcia”. Potem nagle zaskoczeni byli w drodze, że auto zaczyna „wariować”, silnik wskakuje na najwyższe obroty i z tłumika wydobywają się kłęby dymu.

W piątek na trasie S8,  już z daleka kierowcy widzieli unoszący się nad drogą ciemny dym, więc wszyscy zwalniali, bo wyglądało na to, że zbliżają się do dużego pożaru. A tymczasem, sprawcą tego zadymienia było ok. 20-letnie Volvo V40, które stało na zjeździe do centrum handlowego. Z jego tłumika wydobywały się ogromne kłęby dymu. Dlaczego tak się dzieje z samochodami z silnikiem diesla?

- "W starszych samochodach z silnikiem diesla, jeśli się o nie regularnie nie dba, bardzo często dochodzi do podobnych sytuacji. Niespodziewanie, w czasie jazdy silnik wchodzi na najwyższe obroty, bo turbosprężarka zassie olej z silnika i wtedy zaczyna on się przepalać – stąd kłęby dymu. Dobrze, jeśli silnik daje się wyłączyć kluczykiem, ale zdarza się, że nie można już tego zrobić, wtedy dochodzi nawet do pożaru samochodu. Dbajmy o swoje samochody! To podstawa naszego bezpieczeństwa!" - podkreśla mechanik samochodowy i dodaje, że podobne "niespodzianki" mogą zdarzyć się w młodszych autach, ale znacznie rzadziej.