Reklama

Więcej niż futbol czyli za co możemy być wdzięczni polskim piłkarzom

30/03/2022 11:50

Wynik idzie w świat, oprócz awansu do finałów Mistrzostw Świata w Katarze osobną wartość ma pokonanie renomowanej reprezentacji Szwecji. Zwłaszcza, że w jej barwach przez ostatnie minuty wystąpiła żywa legenda futbolu: Zlatan Ibrahimovic. Po raz kolejny w naszej historii właśnie piłkarze dodają Polakom otuchy w ciężkich czasach. Jak w 1974 i 1982, gdy zdobywaliśmy trzecie miejsce w świecie albo w 1978 r. piąte.

Za sprawą piłkarzy chociaż na chwilę Polacy przestali rozmawiać o zagrożeniu wojennym, wybuchach na Ukrainie, drożyźnie i pandemii koronawirusa. Podobnie przed laty gole drużyn Kazimierza Górskiego Jacka Gmocha i Antoniego Piechniczka dodawały otuchy wystającym w kolejkach rodakom. 

Nowy trener Czesław Michniewicz zawstydził tych wszystkich, co jeszcze niedawno pokipiwali z zachwalanej przez króla strzelców Mistrzostw Świata 1974 Grzegorza Latę "polskiej myśli szkoleniowej" i błyskawicznie zestawił znakomitą drużynę. Nie radził sobie przedtem z tym samym zadaniem sowicie opłacany poprzednik Paulo Sousa, przegrywający w kiepskim stylu ubiegłoroczne finały Euro, gdzie w trzech meczach uciułaliśmy jeden punkt. Portugalczyk Sousa selekcjonerem został w bulwersujących okolicznościach i w podobnych się z tą posadą rozstał. Gdy Jerzy Brzęczek wprowadził drużynę do finałów Euro 2021, zamiast premii otrzymał za to dymisję i ówczesny prezes PZPR Zbigniew Boniek sięgnął po renomowanego trenera z zagranicy. Znane piłkarskie porzekadło głosi jednak, że same nazwiska nie grają. Potwierdziły to efekty pracy Sousy, przegrywającego wszystko co się da w kiepskim stylu. W końcu portugalski celebryta porzucił posadę selekcjonera polskiej reprezentacji narodowej, bo brazylijski klub zaoferował mu wyższą gażę. Jak przyszedł tak odszedł - podsumować można sentencjonalnie. 

Za sprawą Michniewicza przestano wreszcie mówić o polskiej piłce nożnej w kategoriach permanantnej afery. 

Znów - jak w latach największych jej sukcesów 1972-86 liczą się piękne gole i świetna gra.

Wynik otworzył Robert Lewandowski, jakby chciał zdementować wersje, że typowanemu do miana najlepszego w świecie zawodnikowi nie zależy na grze w reprezentacji narodowej: słaby Mundial w Rosji (2018 r.) i absencja w eliminacyjnym meczu z Węgrami wcale nie kontuzją spowodowana jakoś uwiarygodniły te podejrzenia. Teraz przestały one mieć znaczenie.

Mecze zaś warto oglądać dla takich goli jak ten drugu, Piotra Zielińskiego.  W pięknym stylu odebrał piłkę Szwedowi i przelobował bramkarza gości. Potem porównywano ten majstersztyk do pamiętnego gola Włodzimierza Lubańskiego na tym samym Stadionie Śląskim, kiedy to w meczu z Anglią w 1973 r. kapitan reprezentacji odebrał piłkę najlepszemu obrońcy świata Bobby'emu Moore'owi a jego strzał na 2:0 otworzył nam drogę do drugich w historii a pierwszych po wojnie finałów Mistrzostw Świata (tegoroczne będą dla Polaków już 9.) w których wywalczyliśmy trzecie miejsce a Lato strzelił najwięcej bramek. Na ławce trenerskiej zasiadał wtedy charyzmatyczny Kazimierz Górski.

Czyli jednak: polska myśl szkoleniowa. A kto głupi, niech się śmieje. 

Aplikacja wio.waw.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo wio.waw.pl




Reklama
Wróć do