
W środę ok . 6.30 rano zawyły w Warszawie syreny.
Obudziła mnie wystraszona sąsiadka w szlafroku i lokówkach, z dwoma kotami pod pachą, pytając, czy mamy uciekać i czy gdzieś w pobliżu jest jakiś schron.
Byłam całkowicie otumaniona.
Mnie syreny nie kojarzą się dramatycznie, ale mojej 80-letniej sąsiadce skojarzyły się jednoznacznie. Ponieważ rocznica powstania już minęła, to wycie o poranku może oznaczać tylko jedno Wycie syren Warszawa. Musiał Putin zaatakować!
Ziewając w drzwiach niemiłosiernie uspokajałam starszą panią, że to niemożliwe, aż w końcu poszła do swojego mieszkania, obrażona na mnie, że jestem tak bezużyteczna, bo nawet nie wiem, gdzie jest najbliższy schron. A swoją drogą, ciekawe, czy ktokolwiek z moich sąsiadów wie?
I okazało się, że poranne wycie syren to była awaria, takie małe zwarcie, które potem naprawiano i uruchomiono syreny po raz drugi, by sprawdzić, czy naprawa się powiodła.
Rozumiem, że nie uprzedzono mieszkańców przez awarią, ale dlaczego nie uprzedzono, że ok. godz. 10.00 będą znów wyły syreny, bo trzeba naprawiony sprzęt przetestować.
Chyba jednak należy z większą powaga traktować tego typu incydenty. Wycie syren jest sygnałem alarmowym, i poza godziną W, powinno być jednoznacznie odbierane przez obywateli.
Jeżeli nieuprawnione użycie syren będzie się powtarzać, całkowicie znieczuli mieszkańców Warszawy na sygnał, który ma ich ostrzec przed realnym niebezpieczeństwem.
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie