
Pomysł posła Sasina na przyłączenie do Warszawy kilkudziesięciu ościennych gmin wstrząsnął wszystkimi, których ta reforma miałaby dotyczyć. O ile protest obecnych władz Warszawy był rzeczą oczywistą, autorzy projektu reformy nie spodziewali się chyba tak silnego oporu ze strony samorządowców i mieszkańców tych gmin, które miałyby wejść w skład nowego megamiasta. Pod naciskiem opinii publicznej pomysłodawcy zadeklarowali szerokie konsultacje i modyfikację pomysłu. Jest to zatem idealny moment, aby zaproponować lepsze rozwiązanie, bo jedna rzecz nie ulega wątpliwości: obecny ustrój Warszawy jest centralistyczny niczym carat, a przez to kompletnie dysfunkcyjny.
Od kilkunastu lat Warszawa jest formalnie jedną gminą, a konkretnie miastem na prawach powiatu. W rezultacie wszelkie kompetencje decyzyjne leżą w rękach Prezydenta oraz Rady m.st. Warszawy, a władze dzielnic mają rolę wyłącznie opiniującą. Oznacza to zatem, że pomimo posiadania (i utrzymywania) kilkuset radnych dzielnicowych faktyczne decyzje podejmuje 60 członków miejskiej rady - ciężko oczekiwać, aby znali oni wszystkie lokalne problemy każdego zakątka Warszawy. Potrzeba zatem wzmocnienia roli dzielnic, bo to właśnie one są najbliżej mieszkańców i najlepiej będą w stanie zaspokajać ich potrzeby.
Dlatego, jako Inicjatywa Mieszkańców Warszawy (IMW) wraz z szerokim gronem bezpartyjnych samorządowców, postanowiliśmy przygotować kompleksową propozycję zmian ustrojowych w Warszawie, którą przedstawiliśmy podczas konferencji we wtorek, 28. lutego. Nasze postulaty sprowadzają się do stworzenia sprawniejszego, mniej biurokratycznego, zdecentralizowanego i przyjaznego mieszkańcom samorządu. Niestety dotychczasowe reformy, w tym ustrój obowiązujący dzisiaj, były zawsze podyktowane interesem politycznym większości sejmowej, a nie dobrem stołecznego samorządu. Niewątpliwie taki cel przyświecał także posłowi Sasinowi, ale mimo wszystko mamy nadzieję, że przynajmniej część z proponowanych przez nas zmian zostanie wprowadzona.
W skali całego kraju reforma samorządowa okazała się wielkim sukcesem, przede wszystkim za sprawą daleko idącej decentralizacji władzy. Ten sam mechanizm jest potrzebny w Warszawie i łatwo go wprowadzić, bo nie wymaga to tworzenia żadnych nowych urzędów, rad, czy nowego podziału administracyjnego. Trzeba jedynie upodmiotowić warszawskie dzielnice, dając im realną władzę, a nie tylko uprawnienia opiniodawcze. Można to zrobić tylko w jeden sposób: nadając dzielnicom status gmin. Biorąc pod uwagę fakt, że taki Mokotów ma podobną liczbę mieszkańców, co Radom, to propozycja jest w pełni racjonalna i uzasadniona. Oczywiście trzeba też uwzględnić specyfikę i potrzeby miasta jako całości, ale w obecnym podziale samorządowym obowiązującym w Polsce istnieją już mechanizmy do tego niezbędne, wystarczy je tylko dobrze wykorzystać.
Po takiej reformie mieszkańcy warszawskich dzielnic będą mogli samodzielnie wybrać burmistrza (dziś robi to rada dzielnicy), a dzielnicowi radni uzyskają realne kompetencje – to w ich rękach będzie leżało uchwalanie budżetu. Co jednak z budową metra, komunikacją miejską czy też innymi inwestycjami o charakterze ponadlokalnym? Takimi sprawami dalej będzie musiało się zajmować miasto, które w naszej propozycji miałoby status powiatu o nieco szerszych uprawnieniach niż te obecnie przysługujące powiatom. W naszym projekcie szczegółowo omówiliśmy podział kompetencji, oszczędzę jednak czytelnikom kilkustronicowego wywodu. Mówiąc ogólnie: władze miejskie powinny się zajmować sprawami systemowymi oraz tworzeniem kompleksowych strategii rozwoju, natomiast konkretne i bieżące decyzje powinny leżeć w rękach dzielnic. Chcemy także pozostawić mieszkańcom prawo bezpośredniego wyboru prezydenta m.st. Warszawy, który stałby się starostą powiatu warszawskiego.
Zdajemy sobie też sprawę, jak ważny jest zrównoważony rozwój, i mamy świadomość różnic ekonomicznych pomiędzy poszczególnymi dzielnicami Warszawy. Na tym polu także chcemy wzmocnić rolę władz miasta względem „zwykłego” powiatu, przyznając mu większy udział w dochodach. Radni miejscy będą mieli wówczas możliwość nie tylko alokowania środków na zadania miejskie, ale także dofinansowywania dzielnicowych inwestycji, wspomagając w ten sposób rozwój mniej zamożnych części miasta.
Uważam, że obecna sytuacja polityczna stwarza niespotykaną dotąd możliwość korzystnej reformy samorządu warszawskiego. Dlaczego? Nie mam wątpliwości, że obecny rząd (tak jak poprzednie) będzie się kierował w tej sprawie partyjnym interesem politycznym, a nie dobrem mieszkańców. Jednak dziś ten interes jest zaskakująco zbieżny z interesem samorządu. Dotychczas partie skupiały się na tym, jak Warszawę przejąć i „zwasalizować”, przez co przepisy skupiały się na jak największej centralizacji. Prawo i Sprawiedliwość powinno sobie jednak zdawać z tego sprawę, że szanse na wygraną w Warszawie mają nikłe, ale już dziś rządzą w kilku warszawskich dzielnicach. Dlatego właśnie w interesie partii rządzącej jest decentralizacja władzy w stolicy, która jest też w interesie nas – mieszkańców Warszawy. Czy uda się tę szansę wykorzystać i stworzyć silny, oddolny, a kiedyś może też zupełnie bezpartyjny stołeczny samorząd?
Antoni Pomianowski, wiceprezes Inicjatywy Mieszkańców Warszawy
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie