Reklama

Andrzej Anusz: Kościół wykonał wielką pracę na rzecz wolności i solidarności [NASZ WYWIAD]

10/12/2020 06:03

Z Andrzejem Anuszem, autorem książki "Kościół obywatelski" rozmawia Łukasz Perzyna

- List w obronie pamięci Jana Pawła II i jego miejsca w historii podpisali m.in. reżyser Krzysztof Zanussi, była premier Hanna Suchocka i biograf Romana Dmowskiego historyk Krzysztof Kawalec, nazywa się tę inicjatywę listę profesorów. Czy mają rację, że pojedyncze afery pedofilskie w Kościele powszechnym, nawet jeśli miały miejsce za pontyfikatu Jana Pawła II - podobnie jak za jego poprzedników i następców - nie mogą przesłonić jego zasług dla Solidarności, inspiracji do demontażu komunistycznego "imperium zła" oraz do demokratycznych zmian w Europie Środkowej i Wschodniej?

- Coraz więcej odzywa się głosów w obronie Jana Pawła II. Również podpisałem list działaczy dawnej opozycji antykomunistycznej, wskazujący na niepodważalną historyczną rolę Papieża. Przywoływanie skandali, które za jego czasów miały miejsce nie zmienia oczywistego faktu, że to za pontyfikatu Jana Pawła II Kościół stworzył narzędzia do walki z pedofilią, przyjął odpowiednie instrukcje i ustanowił niezbędne komisje.

- Zbiegło się jednak teraz wiele kłopotliwych dla Kościoła faktów?

- Niewątpliwie mamy do czynienia z kumulacją wydarzeń: orzeczenie Stolicy Apostolskiej w sprawie ks. kard. Henryka Gulbinowicza, reportaże o kard. Stanisławie Dziwiszu, wywiad z nim przeprowadzony przez red. Piotra Kraśkę, do którego kardynał zapewne nie przygotował się tak dobrze, jak mógł to zrobić. Nie tylko Polski ta kumulacja dotyczy, bo obejmuje również raport Stolicy Apostolskiej, dotyczący kard. Theodore McCarricka. Tyle, że nigdy by ten raport nie powstał, gdyby w czasach Jana Pawła II nie powstały narzędzia do walki z pedofilią, o co - już o tym mówiłem - zadbał Papież z Polski. Trudno go atakować za sprawę McCarricka, skoro dowody w niej mocne i wiążące pochodzą z 2017 r, kiedy Ojciec Święty już od dwunastu lat nie żył. Nie można ahistorycznie na to patrzeć.

- Od listu artystów i uczonych w obronie Papieża zacząłem, znamy jeszcze inny: z kolei dawni opozycjoniści z Wrocławia wystąpili w obronie kard. Henryka Gulbinowicza, m.in. Józef Pinior, Bogdan Zdrojewski, Władysław Frasyniuk, Anna Morawiecka. O czym to świadczy?

- Wśród sygnatariuszy znalazł się również prof. Włodzimierz Suleja, z tego co wiem, był inicjatorem listu, a to nie tylko doskonale znający temat historyk ale również wieloletni działacz dolnośląskiej Solidarności. Staram się śledzić teksty tej sprawy dotyczące. Ważne są publikacje dra Rafała Łatki z IPN ("Glaukopis") i zbiór dokumentów z lat 1969-1985, który opublikowali wspólnie z Filipem Musiałem. 

- Co z nich wynika?

- Coś innego, niż z uproszczonego przekazu medialnego, który sugeruje, że mieliśmy do czynienia z agenturalnymi związkami kardynała Gulbinowicza ze Służbą Bezpieczeństwa. Gdy się tego słuchało i czytało, odnosiło się wrażenie, że kardynał był tajnym współpracownikiem - a to nieprawda. Autorzy wspomnianych publikacji przyznali, że nie ma żadnych dokumentów, które by coś takiego potwierdzały. W 1969 r. został zarejestrowany jako kandydat na tajnego współpracownika.

- Do tego zgoda danej osoby nie była potrzebna. Kim był wtedy Gulbinowicz, że zainteresował SB?

- Był rektorem Wyższego Seminarium Duchownego w Olsztynie i biskupem w Białymstoku. 

- Jaki okazał się efekt zabiegów o jego duszę?

- Sami esbecy doszli do wniosku, że zwerbować się go nie da. Autorzy książki wykazują, że miał przy sobie w najbliższym otoczeniu znanego z czasów wileńskich jeszcze księdza, który stał się tajnym współpracownikiem. 

- Wilno jest tu ważne?

- Gulbinowicz urodził się w Wilnie, tam w 1944 r. zaczął naukę w Seminarium Duchownym.

- Wyjątkowy czas...

- Wszyscy klerycy stamtąd zostali przerzuceni do Białegostoku. Poszli za abem Jabrzykowskim, dzięki temu przetrwali. Zaraz po wojnie to Białystok zapewnił ciągłość diecezji wileńskiej. Już we Wrocławiu abp Gulbinowicz dał się poznać z wyjątkowego zainteresowania Polakami na Wschodzie, wspierał ich jak mógł, wiadomo, że odnalazło się tam wielu uciekinierów ze Lwowa. 

- Domyślamy się więc dlaczego SB rozmawiała z Gulbinowiczem, ale dlaczego on z nimi?

- Z pierwszej rozmowy z 1969 r. wynika, że chciał uzyskać zezwolenie na budowę kościoła. Nie ma dowodów na to, żeby ks. Prymas Stefan Wyszyński o tych rozmowach wiedział, ale nie ma również, że... nie były mu one znane. Już się tego nie dowiemy. W latach 60. krakowski biskup Karol Wojtyła udał się do sekretarza KW PZPR Motyki i uzyskał od niego decyzję o oddaniu budynków Seminarium Duchownego w Krakowie. Zenon Kliszko i inni komunistyczni dygnitarze prowadzili wokół Krakowa specyficzną grę. Po śmierci abpa Baziaka w 1963 r. władze komunistyczne zgodziły się na Wojtyłę.

- Dlaczego? I czy ma to związek z Gulbinowiczem?

- Próbowano jakoś go przeciwstawić kard. Wyszyńskiego, sterować grę w tym kierunku, co całkiem spaliło na panewce. Zaś w 1975 r. władza nie zgodziła się na kolejnych ośmiu kandydatów na następcę abpa wrocławskiego Kominka. Dziewiąty był Gulbinowicz, na niego władze się zgadzały. Zamysł był pewnie podobny. 

- I też się nie powiódł?

- Zaprzecza temu działalność Gulbinowicza na rzecz środowisk kresowych. W 1977 r. odbywa rozmowę z przedstawicielem SB ale formalną tylko. Ks. Józef Maj zwrócił uwagę na rzecz niezmiernie ważną: przez cztery kadencje właśnie Henryk Gulbinowicz był szefem komisji Episkopatu do spraw duszpasterstwa akademickiego. Zajmował się tym, gdy pracował w Olsztynie i Białymstoku. A w tej dziedzinie swojej działalności Kościół był szczególnie inwigilowany. Wykluczone, by kwestie tak delikatne powierzono osobie, wobec której rysował się choćby cień podejrzenia. 

- Dochodzimy do Sierpnia 1980 r...

- ...kiedy to abp. Henryk Gulbinowicz pozwala odprawiać msze na terenie strajkujących zakładów. Później okaże się przychylny nie tylko Solidarności, ale i Niezależnemu Zrzeszeniu Studentów.

- A dalszą historię, z grudnia 1981 r. znamy dzięki filmowi "80 milionów". Bez Gulbinowicza niemożliwe okazałoby się ocalenie przed stanem wojennym pieniędzy dolnośląskiej Solidarności jako jedynego regionu w kraju?

- To była duża kwota. A ksiądz arcybiskup - bo kardynałem został dopiero w 1985 r. - już wtedy stał się ogromnym autorytetem. Przechował te pieniądze. Ich część w roztropny sposób zamieniono na dolary, skoro złotówka traciła. Użyto do tej operacji zaufanych cinkciarzy, bo część współpracowała z milicją. Część środków trzymano, sporo przeznaczono na bieżącą działalność, wypłacano ratami. To był jeszcze czas, kiedy Kornel Morawiecki pozostawał w jednej strukturze z Władysławem Frasyniukiem aż do czerwca 1982 r. Wrocław stał się twierdzą Solidarności, bo znajdował mocne oparcie materialne. To zasługa kardynała.

- Gulbinowicz nie tylko pilnował skarbca, ale można powiedzieć, że zapewniał audyt, dbał, żeby te legendarne później 80 milionów uczciwie i sensownie wydano? A SB spaliła mu wtedy samochód?

- Dokładnie tak się działo. W 1984 r, jeszcze zanim zginął ks. Jerzy Popiełuszko, bezpieka podpaliła samochód kardynała, to był element zastraszenia, presji. W 1985 r. ma miejsce ostatnia rozmowa kardynała z SB, przyjdzie na nią ppłk. Józef Maj (zbieżność imienia i nazwiska z księdzem duszpasterzem akademickim oczywiście przypadkowa), ten sam, który w 1969 r. jako pierwszy z resortu rozmawiał z Gulbinowiczem, jakie to dla nich ważne ilustruje fakt, że aby wykonać to zadanie powróci do służby. Ale to się znów kończy fiaskiem. Być może dla Gulbinowicza rozmowy z SB stanowiły kamuflaż dla wspierania Polaków na Wschodzie, Kościoła za kordonem, czym zajmował się jeszcze w Białymstoku, we Wrocławiu również, ale oficjalną do tego komórkę Episkopat mógł stworzyć dopiero w 1990 r. Warto też zwrócić uwagę, że również 1990 r. dotyczą oskarżenia z życia obyczajowego, ferowane przez jedną osobę, wtedy 16-letniego poetę z Legnicy. Wówczas element szantażu ze strony służb nie mógł już mieć znaczenia. We wcześniejszych esbeckich materiałach, które dotyczą Gulbinowicza różne rzeczy daje się przeczytać: a to, że lubi młode kobiety, a to, że młodych mężczyzn. Wiadomo, jacy to plotkarze byli. 

- Kluczowa postać dla Kościoła to ks. kardynał Stanisław Dziwisz, powiernik Jana Pawła II. Czy jego ocenę przyjdzie zrewidować?

- Dostrzegam w atakach na kard. Dziwisza podejście i patrzenie ahistoryczne. Przerzucamy na dawne lata obecną wiedzę. Kwestia polityki personalnej w Kościele wyglądała w ten sposób, że decyzje podejmował Jan Paweł II, przy czym musiał mieć przy sobie osobę, której ufał - właśnie Dziwisz nią pozostawał - która oddzielałaby fakty od pomówień. Oczywiście gdy stan zdrowia Papieża z wiekiem się pogorszył, coraz więcej uprawnień zyskali kurialiści. Absurdem byłoby twierdzenie, że wszystko, co złego zdarzało im się zrobić, obciąża Jana Pawła II. Posługa papieska to encykliki, nauczanie społeczne, pielgrzymki po całym świecie od Polski po Filipiny, od Nikaragui po ONZ. Za to można Jana Pawła II oceniać, nie za jakość pracy kurialistów. Nie da się jednoznacznie powiedzieć, czy Dziwisz wychodził poza swoją rolę sekretarza Papieża, to była raczej aktywność nieformalna. Pewne rzeczy warto oczywiście wyjaśnić. Pewne mechanizmy powinien wytłumaczyć. Ale zasługi ks. kardynała Dziwisza dla polskiego Kościoła pozostają niepodważalne. Część zarzutów, dotyczących domniemanego tuszowania pedofilii, dotyczy już czasu po śmierci Jana Pawła II, kiedy Dziwisz był arcybiskupem krakowskim. 

- Ataki na największe historyczne postaci polskiego Kościoła są tak naprawdę bardziej dotkliwe, niż fakt, że ktoś gdzieś na murze plebanii błyskawicę namalował albo nawet mszę zakłócił?

- Dla pokolenia Solidarności rola Kościoła w odzyskaniu niepodległości przez Polskę jest oczywista. Minęło jednak 30 lat. Weszło jedno, powiedzmy nawet półtora pokolenia. Popełniono grzech zaniechania, mało prowadzono prac badawczych, pokazujących rolę Kościoła. Papież pokazywany był jako niekoronowany król Polski, poprzez pielgrzymki i ich entuzjazm - ale pracy u podstaw, jaką prowadził Kościół wciąż się nie docenia. Może zmieni to ogłoszony teraz rok kardynała Wyszyńskiego. Dotychczas brakowało sposobu, żeby trafić z tymi informacjami w atrakcyjny sposób do młodego pokolenia. Nauczanie Papieża nie wystarczy pokazywać w wymiarze historycznym tylko, warto je przekładać na ponadczasowy, skoro taki właśnie ma sens. Jestem przekonany, że nowe uzupełnione wydanie mojego "Kościoła obywatelskiego" trafiło na sprzyjający moment, czas odkryć się nie skończył. 

- Czy miałoby sens powołanie komisji z udziałem przedstawicieli Kościoła, która tę historię zbada, skoro często świeccy naukowcy skarżą się na brak dostępu do kościelnych dokumentów, a badacze z grona księży na brak zrozumienia świeckich?

- Wydaje się, że tak jak w kwestii lustracji, współpraca okaże się celowa. Skoro pewne rzeczy wracają po latach, trzeba je wyjaśnić, żeby nie przesłaniały chwalebnej przeszłości. Powinno dojść do formalnej współpracy Kościoła z Instytutem Pamięci Narodowej oraz uczelniami katolickimi: Uniwersytetem Kardynała Stefana Wyszyńskiego oraz Katolickim Uniwersytetem Lubelskim. Potrzeba wzmożenia pracy, aby pokazać ogrom dorobku Kościoła.

- Ale jeśli jakaś komisja ma powstać, to nie po to, żeby sadzać Kościół na ławie oskarżonych?

- Oczywiście, powinna raczej pokazać złożoność tych spraw i wielką pracę, jaką Kościół wykonał. Konkretną pracę na rzecz wolności. Bo inaczej... Starsi zapominają, młodzi nie wiedzą, a w średnim pokoleniu dominuje raczej kremówkowy wizerunek Jana Pawła II...

Wywiad przeprowadzony pod koniec listopada 2020r.

Fot: Wikimedia Commons / Papież Jan Paweł II w Gdyni 11 czerwca 1987, w trakcie III podróży apostolskiej do Polski.

CZYTAJ RÓWNIEŻ:

Aplikacja wio.waw.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

  • Awatar użytkownika
    Katarzyna Kaczorowska - niezalogowany 2020-12-11 00:08:57

    Dobry wieczór, jestem autorką książki "80 milionów. Historia prawdziwa" i "Archiwum Kajetana. 80 milionów w dokumentach". Chciałabym sprostować parę rzeczy, o których mówi pan Anusz:) I dodać Panu parę historii o kardynale. Mój mejl [email protected] Będę czekać na jakiś kontakt:) Pozdrawiam serdecznie KK

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    franklin221 2020-12-20 07:17:24

    Złóż wniosek o pożyczkę w NOVA GLOBAL FINANCE z oprocentowaniem 3%. Niezależnie od tego, czy chcesz ożywić swój styl życia, czy też masz nieoczekiwany wydatek, z którym musisz sobie poradzić, pożyczka od NOVA GLOBAL FINANCE jest opłacalnym sposobem na osiągnięcie tego celu. Nova Global Finances jest elastyczna: możesz pożyczyć do 10 milionów euro, z odpowiednim okresem spłaty od 1 do 30 lat. Oferujemy szeroką gamę pożyczek osobistych, biznesowych, mieszkaniowych i konsolidacyjnych, które można dostosować do zmieniających się potrzeb i okoliczności z oprocentowaniem 3%. Co dostałeś:  Natychmiastowy dostęp do środków po zatwierdzeniu  Konkurencyjne stopy procentowe  Elastyczne warunki spłaty  Możliwość szybszej spłaty kredytu (dodatkowe wpłaty zmniejszają wysokość kredytu)  Łatwe zatwierdzenie, jeśli potrzebujesz dodatkowych funduszy  Możesz ubiegać się o pożyczkę w dogodnym dla siebie miejscu i czasie Jak aplikować: Złożenie wniosku o pożyczkę jest szybkie i proste! Firmy lub osoby zainteresowane ubieganiem się o pożyczkę w Nova Global Finances i potrzebują więcej informacji na temat JAK ZŁOŻYĆ APLIKACJĘ, powinny WYSŁAĆ E-MAIL na adres ([email protected]), aby uzyskać więcej informacji i ustne instrukcje. OWU mają zastosowanie. Camilla Karlsen Starszy menedżer ds. Kredytów

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo wio.waw.pl




Reklama
Wróć do