Reklama

Jak Tusk wspólnie z ideową lewicą zerują Czarzastego

13/10/2022 12:52

Gdyby wybory już teraz się odbyły, to Włodzimierz Czarzasty miałby tylko koło zamiast klubu parlamentarnego w kolejnej kadencji, jak wynika z najnowszego badania Ariadny. Słabnącej formacji wicemarszałka (Lewicy zostało 5,4 proc poparcia) zwolenników odbiera stopniowo Polska Partia Socjalistyczna, która połączyła siły z Unią Pracy oraz odzyskała dla siebie historyczny znak SLD, zawierając sojusz ze Stowarzyszeniem Lewicy Demokratycznej: razem mogą liczyć na 2,5 proc poparcia. To lewica ideowa a nie kawiorowa.

Grabarzem planów Czarzastego, żeby zachować pozycję trzeciej siły w Sejmie, okazuje się jednak przede wszystkim Donald Tusk. Odgrzał niczym stare kotlety postulat aborcji na życzenie. Mnóstwo w tym cynizmu, bo nawet kiedy sprawował władzę (premierem był w latach 2007-14 przez rekordowe dla polskiej demokracji siedem lat) nic w tym kierunku nie zrobił. Kwestię przerywania ciąży od lat traktuje koniunkturalnie. Nic w tym nowego, bo gdy przed ponad trzydziestoleciem jego Kongres Liberalno-Demokratyczny popierał Lecha Wałęsę, nie przeszkadzał mu negatywny stosunek noblisty do prawnej dopuszczalności przerywania ciąży. Jednak teraz Tusk poszedł na awanturę z prominentnymi politykami własnej partii (w tym z ikoną dawnej opozycji antykomunistycznej Bogusławem Sonikiem), żeby skutecznie odebrać Lewicy - tej wielką literą pisanej, której nazwę zmonopolizował Czarzasty - resztki elektoratu. Wicemarszałek Sejmu może bowiem wiele obiecywać, ale szabel zawsze mu braknie, nawet jakby chciał zobowiązanie wypełnić. Dla lewicowych wyborców jedyną szansą na przywrócenie legalności aborcji na życzenie pozostaje więc Platforma Obywatelska, teraz posługująca się niezbyt wyrazistą marką Koalicji Obywatelskiej, ale legitymująca poparciem pięć razy większym niż formacja Czarzastego.

Ten ostatni sam na siebie bat ukręcił, gdy zwymyślał Gabrielę Morawską-Stanecką, lewicową wicemarszałkinię Senatu. Za to, że zbyt często pojawiała się w mediach. Później Morawska-Stanecka oraz lekarz i wieloletni dyrektor częstochowskiego szpitala Wojciech Konieczny, oboje wybrani w poparciem demokratycznego porozumienia wyborczego, ale do niego wskazani przez Lewicę - utworzyli w Senacie dwuosobowe koło pod marką PPS. Teraz kawiorowa Lewica Czarzastego nie ma więc już ani jednego senatora. A Polska Partia Socjalistyczna - dwoje. Co dalece ważniejsze, bez nich marszałek Senatu Tomasz Grodzki nie może liczyć na zachowanie większości. Gdyby odwrócili sojusze, jego miejsce szybko zająłby Marek Pęk z PiS. Dlatego PPS - czemu dziwić się trudno - uznane zostało za pełnoprawnego koalicjanta i partnera rozmów "o odnowieniu paktu senackiego". Co już oznacza faktycznie, że w kolejnej kadencji w ławach senatorskich zasiądą jego przedstawiciele, bo dzieli się przecież "miejsca biorące", jak określają je w swoim slangu politycy, a nie wirtualne szanse na mandaty. 

Równocześnie Tusk pogonił monetarystycznych ekspertów z ich postbalcerowiczowskim kultem budżetowej równowagi i postawił na "miękki populizm", jak się tę postawę określa w jego macierzystej Platformie Obywatelskiej. W sejmowych debatach posłowie PO-KO opowiadali się za maksymalistycznymi rekompensatami, jak w sprawie węgla, przebijając Nową Lewicę. Wiedzieli, że i tak nie przejdą. Zapowiada to trwałe przejmowanie przez PO-KO klienteli politycznej Nowej Lewicy - Lewicy Razem.

Czarzasty jak się wydaje, przegrywa dziś na obu frontach: w walce z cynizmem Tuska, nagle po 30 latach obojętności w tej sprawie zainteresowanego przywróceniem legalności przerywania ciąży oraz z bardziej ideowymi kolegami, których jeszcze niedawno sam z klubu wyrzucał. Podnoszą teraz ubabrany w błocie znak SLD. Koalicjantem legitymującej się historyczną nazwą Polskiej Partii Socjalistycznej stała się bowiem nie tylko Unia Pracy (w kadencji 1993-97 dysponująca nawet czterdziestką posłów, a jeszcze przed ćwierćwieczem takimi nazwiskami jak Zbigniew Bujak i Ryszard Bugaj), ale także Stowarzyszenie Lewicy Demokratycznej. Daje to nadzieję na połączenie dwóch  z pozoru antagonistycznych elektoratów - antykomunistycznej lewicy, przywołującej tradycje Józefa Piłsudskiego i Bolesława Limanowskiego oraz nostalgików formacji odnowionych po demokratycznemu i proeuropejskich postkomunistów, dysponującej w latach 1995-97 a później 2001-5 pełnią władzy w Polsce. Dawnym wyborcom Aleksandra Kwaśniewskiego i Leszka Millera skrótowiec SLD  wciąż kojarzy się ze skutecznością.         

Tą ostatnią przejawia teraz lewica alternatywna, której poparcie - chociaż nie jest lansowana w mediach - sięga już połowy tego, jakim wykazać się może Nowa Lewica Włodzimierza Czarzastego i zblokowana z nią Lewica Razem. Dotychczasowa dominatorka słabnie, bo liczni niedawni jej zwolennicy utyskują, że ani nie jest nowa ani lewicowa, a do działania razem też ochoty nie przejawia... Nie pomagają codzienne konferencje prasowe, zwykle po kilka, a każda na inny temat. Mało kto ich słucha, własnej narracji brak. Zdezorientowany lewicowy wyborca postawić może na najmocniejszą siłę opozycji, którą pozostaje PO-KO lub na bardziej ideową alternatywę, jaką buduje wokół siebie PPS. 

W przywołanym już sondażu Ariadny, wedle którego Nowa Lewica Czarzastego i sekretarza generalnego Krzysztofa Gawkowskiego wraz z Lewicą Razem legitymuje się poparciem 5,4 proc, a PPS-Unia Pracy-Stowarzyszenie Lewicy Demokratycznej ma 2,5 proc, na podium znajdują się: PiS z 31 proc, Koalicja Obywatelska z 25 proc oraz Polska 2050 Szymona Hołowni z ponad 8 proc, zaś własnych posłów miałaby też Konfederacja z 6,6 proc [1]. Wobec niewielkiej liczby ugrupowań w przyszłym Sejmie oraz nikłej różnicy między nimi, spór o rząd dusz na lewicy traci wewnętrzny charakter. Jego wynik może bowiem rozstrzygnąć, kto rządzić będzie Polską.  

Dla lojalnych wobec wicemarszałka Sejmu Włodzimierza Czarzastego działaczy oznacza to zapewne dylemat: albo zmienić lidera albo razem z nim pójść na dno. Zaś jeśli budowana wokół wicemarszałkini izby refleksji Gabrieli Morawskiej-Staneckiej PPS-owska alternatywa ideowa nie ulegnie kolejnym podziałom, ma nawet szansę zgarnąć całą pulę na lewicy. Czarny zaś scenariusz dla czerwonych, jak śmieją się w kuluarach znawcy, polegać może z kolei na tym, że nowi, podobnie jak Partia Razem Adriana Zandberga w 2015 r. odbierająca wtedy skutecznie zwolenników operetkowej koalicji Leszka Millera z Januszem Palikotem, zaszkodzą wprawdzie konkurencji, ale sobie nie pomogą.    

[1] sondaż Ariadny z 30 września - 3 października 2022

Aplikacja wio.waw.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

  • Awatar użytkownika
    Jarosław Szefler - niezalogowany 2022-10-13 13:42:17

    Z uporem mania twierdzę od lat, że zarówno Tuska jak i Czarzastego DAWNO nie powinno być W POLITYCE.... To szkodniki i NIC więcej. Jestem człowiekiem o zdecydowanie lewicowych poglądach i bliżej mi do PPS-u... Serdecznie pozdrawiam...

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Mariusz - niezalogowany 2022-10-13 16:55:16

    ano nie. Tusk ma byc w polityce bo to jedyna osoba co walczy z neokomunizmem i autorytaryzmem w polsce. Inni "liderzy" nic nie robą.

    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    Rykit - niezalogowany 2022-10-14 11:02:49

    Sondaż Ariadny to sondaż internetowy. A już pierdzie...enie o tym, że "Stowarzyszenie" Lewicy "Demokratycznej" to ideowa lewica to śmiech na sali.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo wio.waw.pl




Reklama
Wróć do