Reklama

Mariusz Ambroziak: Pomoc uchodźcom to dla nas praca organiczna

15/04/2022 06:21

Z Mariuszem Ambroziakiem, wiceprezesem Mazowieckiej Wspólnoty Samorządowej rozmawia Łukasz Perzyna.

- Gorąca wojna na Ukrainie zaskoczyła wszystkich, jak rozumiem również samorządowców?

- Oczywiście nie sposób było przewidzieć dokładnego przebiegu wydarzeń, jednak zaryzykowałbym twierdzenie, że nasze środowisko okazało się przygotowane do tego, co się stało. Pozwoliło nam to na szybką reakcję i podjęcie akcji pomocy dla uchodźców. Samorządowcy, stanowiący naszą Wspólnotę pozostawali od lat aktywni w obszarze współpracy z Ukrainą, szczególnie na wspieranie Polaków stamtąd pochodzących. Od dawna organizowaliśmy razem ze Wspólnotą Polską, jeszcze w czasach Macieja Płażynskiego wakacyjne projekty wypoczynku i edukacji dla polskich dzieci z Ukrainy tu w kraju. Pomagaliśmy im odnajdować ich korzenie i tradycje. Wspieraliśmy też samych Ukraińców, samorządowcy włączyli się w pomoc dla Pomarańczowej Rewolucji z lat 2004-5. Wielu z nas wydawało się wtedy, że sąsiadom uda się bezkrwawa droga do demokratyzacji i modernizacji, którą wbrew wielu przeciwnościom wybrali. Trwała przecież aksamitna rewolucja, stopniowo uniezależniająca Ukrainę od Rosji. Wiele miast Mazowsza nawiązało współpracę z samorządowcami ukraińskimi. Warszawska dzielnica Ochota od dawna współpracuje z Iwano-Frankiwskiem, jeśli Pan woli dawnym polskim Stanisławowem i teraz gdy dramatyczne wydarzenia nabrały tempa, wspólne doświadczenia oczywiście się przydały, pomoc dla przyjaciół stamtąd koordynuje nasz kolega z Mazowieckiej Wspólnoty Samorządowej Grzegorz Wysocki. Wiceprezes MWS i burmistrz Serocka Artur Borkowski zapewnia dach nad głową i wszelką pomoc imponującej liczbie uchodźców. Warto też pamiętać, jak wielu Ukraińców przyjeżdżało z powodów ekonomicznych

- ...za chlebem po prostu...

- ...do Polski. Po 24 lutego wzajemne doświadczenia zaprocentowały, znający się ludzie, rodziny, środowiska i firmy w pierwszej kolejności wzięli się do pomocy przyjezdnym. 

- Jak szybko zapadła decyzja Mazowieckiej Wspólnoty Samorządowej o podjęciu akcji pomocy?

- O tym, że wybuchła wojna dowiedziałem się 24 lutego br. o piątej rano za sprawą telefonu od Mariana Przeździeckiego, byłego ambsadora Polski w Uzbekistanie, który też wiele lat spędził na Ukrainie pracując dla prywatnych firm. Wtedy byliśmy w naszym samorządowym gronie na konferencji we Wrocławiu: Grzegorz Wysocki, Paweł Dąbrowski, Robert Zalihhov, Dominik Łężak i ja. W samochodzie gdy wracaliśmy rozmawialiśmy już wyłącznie o tym, jak najlepiej pomoc zorganizować. Jeszcze wieczorem obradował zarząd MWS i powołaliśmy sztab akcji. Partnerami Mazowieckiej Wspólnoty Samorządowej stały się Klub Możliwości i akademicka Korporacja Arkonia. Cała akcja pomocy skupiła się w pierwszej fazie na dowożeniu uchodźców do aglomeracji warszawskiej z przejść granicznych, żeby nie musieli wystawać na deszczu i zimnie. Pojawiły się niezbędne kwestie do rozwiązania: zakwaterowanie, zbiórka rzeczy a potem kwestia edukacji, od miejsc w szkołach dla ukraińskich dzieci po kursy polskiego dla ich matek. 

- Ile osób zaangażowało się w akcję pomocy i ilu uchodźców stało się jej benficjentami?

- W akcji uczestniczyło ok. 200 osób, a skorzystało ok. 11 tysięcy.

- Przypomina mi się powiedzenie Winstona Churchilla z innej wojny, że nigdy tak wielu nie zawdzięczało tak wiele tak niewielu?

- Staram się unikać patosu, gdy rozmawiam o akcji pomocy, skupić na konkretach. Razi mnie coś takiego, skoro o liderach mocarstw mowa, co demonstruje teraz Emmanuel Macron: stylizacja na Wołodymyra Zełenskiego, ale tylko jeśli o koszulę chodzi i zarost, bo prezydent Francji siedzi sobie wygodnie w Pałacu Elizejskim i żadnej inicjatywy na miarę odwagi swojego ukraińskiego odpowiednika nie przejawia.  

- Jednak ten sam Churchill powiedział też, że wojna jest nauczycielką brutalną, ale taką, której wszyscy słuchają. Za sprawą konfliktu na Ukrainie wiele dowiedzieliśmy się o nas samych?

- Potworność tej wojny przekroczyła wszelkie prognozy. Jednak pomoc, jakiej udzielamy jej ofiarom, wpisuje się w to, co Wspólnota Samorządowa głosi od lat. Odwołujemy się do pracy organicznej. I to w jej ramach przed sześciu laty ambasador Przeździecki poprosił mnie i całe nasze środowisko żebyśmy zajęli się grupą polskiej młodzieży z Uzbekistanu, Tadżykistanu i innych państw powstałych po rozpadzie b. ZSRR. Możemy być dumni, że to środowisko znalazło sobie u nas trwałe miejsce. Przyjeżdżali tu do szkół z internetem, mozolnie odnajdywali swoją polskość, uczyli się współczesnego języka, kończyli studia, szli do pracy. O Solidarności uczyli się dopiero w tej drugiej dla siebie polskiej szkole, pamiętać jej przecież nie mogą, podobnie z książek dowiadywali się o pracy organicznej, polskim pozytywizmie. I nagle znakomicie odnaleźli się właśnie w tych klimatach. Wspólnotowych. To oni wzięli na siebie główny ciężar akcji pomocy.

- Postawiliście na nich i nie żałujecie?

- Pozostajemy dumni z tego, jak sprawnie pomagają innym. Nasz wybór, żeby to zadanie właśnie im powierzyć wydaje się zrozumiały. Znają język... a przede wszystkim znają Wschód. A ściślej, po własnych doświadczeniach życiowych znają zarówno Wschód jak Polskę, wiedzą, jakie ktoś, kto z tamtego kierunku przyjeżdża ma oczekiwania i potrzeby. Znają tamten świat - i ten świat. A przy tym są młodzi, dynamiczni i zaangażowani. Kiedyś skorzystali z naszej pomocy. Zgodnej z ideałami Wspólnoty. Jednak nie stało się tak, żeby każdy zdecydował się iść dalej własną drogą, postanowili nadal działać razem. Stworzyli dynamiczne środowisko, liczące około dwustu osób. Czego więcej potrzeba?

- Na Koszykowej, gdzie macie biuro, od 24 lutego bez przerwy trwa akcja pomocy?

- Pracujemy 24 godziny na dobę, przez siedem godzin w tygodniu, to oczywiste, że ludzkie dramaty nie mogą czekać. Młodzi ludzie z Klubu Możliwości, utworzonego przez Polaków przybyłych ze Wschodu, którzy z naszej pomocy skorzystali, stworzyli nową wartość wspólnie z samorządowcami i korporacją akademicką Arkonia. Zaangażowanie Polaków przypomina energię i entuzjazm pierwszych dni Solidarności z 1980 r. 

- Wiem, że samorządowcy przyjmują Ukraińców do własnych domów? Pana brat...

- Mój brat Sławomir Ambroziak kupił przed laty zrujnowaną nieruchomość w Słubicach, składającą się z wielu obiektów i terenu parkowego. Teraz przyjął trzy rodziny uchodźców ukraińskich. Dwie znalazły schronienie u Andrzeja Ciołkowskiego, prezesa Stowarzyszenia na Rzecz Rozwoju Ziemi Iłowskiej. Również Wanda Dragan, autorka wielu książek o samorządzie i tradycjach lokalnych, gości w domu rodzinę ukraińską. Samorządy na Mazowszu znajdują noclegi dla potrzebujących i starają się zaspokoić jak najlepiej ich potrzeby, tak dzieje się w Serocku, Żyrardowie, Sochaczewie czy Wołominie i Mszczonowie, wszędzie tam, gdzie działają ludzie Wspólnoty.

- Przed inwazją rosyjską na Ukrainę Wspólnota zaangażowała się w promocję książki Roberta Kuraszkiewicza "Polska w nowym świecie", hasłem towarzyszącym spotkaniom, które się wtedy odbywały było pytanie: "Czy Polsce grozi wojna?". Po 24 lutego nabrało ono nowego nieco złowrogiego wymiaru?

- Oczywiście Robert Kuraszkiewicz nie przewidział daty inwazji rosyjskiej na Ukrainę, ale trafnie w swojej książce zdiagnozował geopolityczne zagrożenia. Nie ulega wątpliwości, że Polska wciąż pozostaje tej wojny bardzo blisko. Polska musi stać się podmiotem a nie przedmiotem tej gry, co da nam kolejne dekady, żeby się wzmacniać. Stawiamy na Sojusz Atlantycki i Unię Europejską jako wspólnoty, dające nam gwarancje bezpieczeństwa. Polską racją stanu pozostaje aktywny udział w NATO i we Wspólnocie Europejskiej. Cieszy fakt, że rządzący zrozumieli, że w istniejącej sytuacji zagrożenia warto porozumiewać się z opozycją, znalazło to wyraz w spotkaniach Rady Bezpieczeństwa Narodowego.

- A jakie będzie podejście Mazowieckiej Wspólnoty Samorządowej do polityków? Poza zagrożeniami mamy przecież kalendarz wyborczy i Wasze wobec parlamentu oczekiwania?

- Wobec głównych sił politycznych zachowujemy równy dystans. Oczekujemy zrozumienia tego, że dążymy by bezpartyjnym środowiskom i komitetom bez dyskryminacji umożliwiono udział w działalności samorządowej wszystkich szczebli. Na razie choćby zasady finansowania kampanii faworyzują partie polityczne kosztem niezależnych komitetów. Rozmawiamy ze wszystkimi. Od polityków z parlamentu oczekujemy wspierania takich inicjatyw, jak nowy projekt ustawy warszawskiej. Jego pomysłodawcą jest Dariusz Kacprzak, zastępca burmistrza Pragi Północ. Zakłada wzmocnienie samodzielności dzielnic. Zależy nam na tym, żeby została wprowadzona symetria pomiędzy obietnicami wyborczymi, jakie się w kampanii składa, a możliwością ich późniejszej realizacji. Nie da się tego zrobić, gdy o wszystko trzeba pytać w ratuszu. Dzielnice to szczebel samorządu najbliższy mieszkańcom i najlepiej rozumiejący ich potrzeby, dlatego warto ich uprawnienia wzmacniać. W pewnym sensie oznacza to dokończenie reformy samorządowej, tej która jak Polacy oceniają udała się nam najlepiej. 

Wywiad ukazał się w 65 numerze gazety Samorządność

CZYTAJ RÓWNIEŻ:

Aplikacja wio.waw.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo wio.waw.pl




Reklama
Wróć do