Spokój w Polsce, bitwy uliczne zagranicą...

Ostatnio będąc w Genewie (wiadomo: europejska siedziba ONZ) napotkałem na demonstrację antyszczepionkowców. Szli ulicą wyłączoną z ruchu, rozdawali ulotki, bili w bębny. Było może trochę głośno, ale spokojnie. Takie demonstracje odbywają się również w Polsce. Są raczej mniejsze, nie budzą jednak wielkich emocji, ani policji ani samych uczestników, ani zwolenników szczepionek czyli większości. Emocji – w tym sensie – że nikt nikogo nie tłucze, nie rani policjantów, ani też policja nie rani protestujących, nikt nie podpala samochodów, jest sielsko-anielsko. Oczywiście w porównaniu z tym, co widzimy w telewizji i Internecie na obrazkach w płonącej Brukseli i identycznych, wcześniejszych – z Holandii.

A te sceny rzeczywiście przerażają. To są uliczne bitwy, przemoc po obu stronach. Polowania na policjantów, ale też w drugą stronę – zadymy na całego. Idzie na ostro, są ofiary. Siłą  rzeczy porównuję z tym, co dzieje się w Polsce, ale też z tym, co widziałem ostatnio, półtora tygodnia temu, w Genewie. Stwierdzam wyższość Polski (i Szwajcarii) nad miastami i krajami BENELUKSU. U nas ten spór – bo jest to spór autentyczny i głęboki – rozstrzyga się jednak w inny sposób. Jest ostro, owszem – ale w Internecie. Nie na ulicach, na szczęście. Uważam, że to świadczy jednak o wyższości, mówiąc wprost, otwarcie, nie owijając w bawełnę – nas, Polaków nad tymi nacjami, które do załatwienia owych sporów używają palenia samochodów, przemocy fizycznej, niszczenia mienia, rabowania sklepów (bo i to nierzadko towarzyszy demonstracjom w USA i Europie Zachodniej). Cieszę się, że jestem Polakiem i z mojego kraju telewizje nie nadają dantejskich scen na ulicach. To naprawdę polska przewaga nad innymi...