Reklama

Usiedli na torach: chcieli, żeby się świat dowiedział

Robotnicy Ursusa w reakcji na drastyczną podwyżkę cen podstawowych artykułów wyszli z fabryki i zablokowali linię kolejową Paryż-Moskwa, bo chcieli, żeby świat dowiedział się o ich proteście. 25 czerwca 1976 r. zostali brutalnie rozpędzeni, ale gdy w cztery lata później powstała Solidarność, przywódcy jej Regionu Mazowsze wywodzili się z ursuskiej fabryki traktorów.

Robotnicy wszystkich wydziałów zatrudniających wtedy kilkanaście tysięcy ludzi zakładów mechanicznych podjęli strajk od rana - podwyżkę ogłosił premier Piotr Jaroszewicz poprzedniego dnia - i zażądali przyjazdu najwyższych władz. Najpierw zebrali się między halą zakładu remontowo-energetycznego i zakładu silników, na skrzyżowaniu głównych fabrycznych dróg wewnętrznych. Później przeszli pod gmach dyrekcji. Gdy kolejno ze strony szefa związków z CRZZ, dyrektora i sekretarza POP PZPR spotkali się z odmową w kwestii ściągnięcia na miejsce przedstawicieli władz centralnych, wyszli poza teren fabryki.

                             Jajka i cukier czyli zdobycz robotnicza

"W mieście przejęto dwa samochody dostawcze z jajami i cukrem, ich zawartość rozdano ludności" - opisuje w "Nielegalnej polityce" Andrzej Anusz [1]. Z milicyjnych helikopterów filmowano i fotografowano demonstrantów. 

Robotnicy dowiedzieli się, że zablokowano telefony w całym mieście. W tej sytuacji postanowili zatrzymać ruch pociągów na jednej z najważniejszych w Europie magistrali kolejowych. Rozkręcono tory, po czym lokomotywę jednego ze składów zepchnięto w utworzoną wyrwę. Zamiast w pracy, dzień spędzili siedząc na torach kolejowych. Nie przejawiali wobec nikogo agresji. 

Gdy część protestujących się już rozchodziła, po otrzymaniu wiadomości, że premier Jaroszewicz w kolejnym wystąpieniu telewizyjnym podwyżkę odwołał - ok. godz. 22 demonstrantów zaatakowały szturmowe oddziały milicji. Użyły petard, gazów łzawiących i pałek. Od tych pierwszych zapalił się wagon restauracyjny ekspresu międzynarodowego. Spłonęła też część innego pociągu. Zatrzymano ponad 300 osób. Milicja działała z krańcową brutalnością. Bito również przypadkowych przechodniów.

                     Duch oporu przetrwał

Ursus nie tylko stał się symbolem, ale pozostał niezmiennie ośrodkiem oporu społecznego. Jak piszą bowiem Jerzy Domżalski i Marek Jarosiński: "(..) ludzie, którzy odegrali najważniejszą rolę w tworzeniu Solidarności w ZM "Ursus", a także tworzeniu Regionu "Mazowsze" pracowali w fabrycznej elektrociepłowni. Wiosną 1974 roku przyszedł do pracy w "Ursusie" Zbigniew Bujak - na krótko. Już jesienią 1974 roku powołano go do wojska (..). Do fabryki wrócił w październiku 1976 roku, więc wydarzenia czerwcowe w 1976 roku ominęły go. (..) W 1978 roku podjęli pracę w ursusowskiej elektrociepłowni Arkadiusz Czerwiński i Zbigniew Janas (..). Chęć wspólnego działania została szybko skonkretyzowana. Trzej pracownicy elektrociepłowni - Bujak, Czerwiński i Janas - postanowili zająć się kolportażem nielegalnej prasy. Arkadiusz Czerwiński i Zbigniew Janas przypomnieli sobie o nauczycielu ze szkoły podstawowej w Międzylesiu - Wiktorze Kulerskim, który - jak wiedzieli - współpracował z KSS KOR. Natomiast Zbigniew Bujak, mieszkaniec Podkowy Leśnej, postanowił porozumieć się z księdzem Leonem Kantorskim - proboszczem w parafii św. Krzysztofa w Podkowie Leśnej - mającym opinię zaciętego opozycjonisty. Jako pierwszy otrzymali KOR-owski "Apel do społeczeństwa", który Czerwiński przyniósł od Kulerskiego. Potem przyszła kolej na "Robotnika". W międzyczasie Zbigniew Janas poznał Jana Łojaka, od którego zaczął otrzymywać książki "Nowej". W tym czasie działali w Ursusie również inni młodzi ludzie, mający poglądy odbiegające od jedynie słusznych partyjno-rządowych. W zakładzie montażu ciągników pracował Emil Broniarek. Brał on udział w strajku 25 czerwca 1976 roku, szczęśliwie uniknął represji" [2].    

Latem 1980 r, znów po podwyżce cen, całkiem jak w czerwcu 1976 r. - Ursus zastrajkował już 1 lipca. Pierwszy strajk zorganizowali Bogdan Rogowski w wydziale bloku pędnego i Maciej Słotwiński w wydziale kół zębatych. "Kilka innych wydziałów stanęło następnego dnia po przerwie śniadaniowej o godz. 9,00 (..). Tym razem robotnicy nie wyszli na tory kolejowe, siedzieli przy maszynach i czekali, że będą podjęte z nimi rozmowy (..)" - opisują znów Jarosiński i Domżalski [3]. Postulaty spełniono.   

Pod koniec sierpnia 1980 r. wyrastający już na powszechnie uznawanego przywódcę Zbigniew Bujak wysłał do Gdańska delegację z Ursusa, m.in. z Janasem, Broniarkiem i Stanisławem Karpezo. Przed wyjazdem w Robotniczym Komitecie Solidarnościowym ustalono, że jeśli nie wrócą do południa 1 września, w fabryce rozpocznie się strajk [4]. Nie okazał się już jednak konieczny, bo dzień przed tą datą podpisano Porozumienia Gdańskie.    

[1] Andrzej Anusz. Nielegalna polityka. Akces, Warszawa 2019, s. 304

[2] Jerzy Domżalski, Marek Jarosiński. Gdy chcieliśmy być wolni. Ursus w latach 1980-89. Wyd. Wspólnota Samorządowa Województwa Mazowieckiego, Warszawa 2010, s. 13-14

[3] ibidem, s. 16     

[4] por. ibidem, s. 20

Łukasz Perzyna

Aplikacja wio.waw.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo wio.waw.pl




Reklama
Wróć do