Reklama

Żegnamy pisarkę Marię Nurowską

07/02/2022 14:09

Broniła człowieka przed niesprawiedliwością, a literatury przed kiczem. Żegnamy pisarkę Marię Nurowską (1944-2022)

Dla pokazania dylematów czasów stanu wojennego zamiast formatu powieści politycznej wybrała w "Kontredansie" psychologizującą historię matki i ciotki internowanego w Białołęce studenta, zaciekle o jego uczucia walczących. Parę lat temu zatrudniła bohaterów "Mistrza i Małgorzaty" Michaiła Bułhakowa do wspierania pani sędzi, która ma zdecydować o uwolnieniu lub pozostawieniu w areszcie pomawianego o korupcję dawnego bohatera "Solidarności" Józefa Piniora. "Dziesięć godzin" - bo tyle ma Małgorzata na wydanie postanowienia - to jedno na najuczciwszych w polskiej prozie świadectw ostatnich lat.

Maria Nurowska odeszła na miesiąc przed swoimi 78 urodzinami. Była zapewne największą po noblistce Oldzie Tokarczuk polską pisarką. 

W swoich powieściach w niepowtarzalny sposób portretowała Warszawę. W "Kontredansie" w opisie stolicy stanu wojennego znajdujemy kościół św. Marcina na Piwnej, gdzie mieścił się punkt pomocy internowanym, a także więzienie w Białołęce, gdzie zostali oni osadzeni. Widzimy blokowisko osiedla Za Żelazną Bramą, po którym hula zimowy wiatr i spożywczaki na Pradze, gdzie bohaterka uzupełnia zapasy sprzedawanego po kilka butelek piwa, aż wreszcie nie mając już gdzie zakupionego na pocieszenie "browaru" zmieścić, pozostawia ekspedientce wypełniające torbę nie najlepszej jakości boczek na kartki i nabyte gdzieś wcześniej rachityczne warzywa. W dziejących się 35 lat później "Dziesięciu godzinach" oglądamy Hotel Bristol - bo ekipa Wolanda nie może przecież zatrzymać się byle gdzie - gmach sądu i sejmu, szpitalne korytarze, nowe warszawskie lotnisko. 

"Kontredans", rzecz zdumiewająca, wydano oficjalnie, zapewne dysponenci polityki kulturalnej skojarzyli fałszywie Nurowską z niszą popularnej literatury kobiecej. Było to przecież na kilkadziesiąt lat przed literackim Noblem dla Kanadyjki Alice Munro, do chwili przyznania jej nagrody krzywdząco uznawanej za autorkę opowiadań dla gospodyń domowych.

Fama o "Kontredansie" rozeszła się błyskawicznie, więc w księgarniach sprzedawano go spod lady. 

W posiadanie powieści Nurowskiej wszedłem na pełnej milicyjnych patroli warszawskiej Starówce latem 1983 r. (parę miesięcy wcześniej właśnie tam zakatowano Grzegorza Przemyka), gdy pod Barbakanem zaczepił mnie znany z widzenia bukinista. 

- Czy mówi ci coś nazwa związku Solidarność? - zagaił marketingowo do inteligentnie wyglądającego osiemnastolatka.

Znałem z grubsza jego losy, starszy ode mnie o kilkanaście lat bukinista zajął się handlem książkami, gdy wyrzucono go z państwowej instytucji "za nielegalną działalność związkową", jak wtedy powiadano. Mówiło się, że sprzedaje niedostępne bestsellery, bo musi z czegoś żyć, ale zarazem wiele znaczy w podziemnej działalności. Krążyła anegdota, że bezpieka podstawiła mu nawet agentkę: dziewczynę piękną jak z okładki sporadycznie wtedy docierających do Polski zachodnich pism kobiecych.

- Ty, powiedz mi, to gdzie się ten Bujak ukrywa? - spytała go niespodziewanie o piątej rano, drapiąc zarazem po plecach. 

Bez żalu więc zapłaciłem za powieść Nurowskiej solidną wielokrotność wydrukowanej na czwartej okładce ceny i po powrocie do domu nie mogłem się już od niej oderwać.  Renomowani pisarze jak Marek Nowakowski ("Raport o stanie wojennym") brnęli wtedy w nużącą paradokumentalną formułę, albo jak Andrzej Szczypiorski dzielili się z publicznością dziennikami internowania (chociaż prawdę o 13 grudnia łatwiej przychodziło znaleźć po naszej stronie muru). Zaś "Kontredans" Nurowskiej reprezentował pełnokrwistą literaturę. I skupiał się na problemach zwykłego człowieka. Na wzajemnym gubieniu i odnajdywaniu się Polaków w najtrudniejszym dla nich od wojny czasie.

Podobnie osadzona w realiach rządzonej przez PiS Polski, gdzie pani sędzia ma problem, bo jej dziecko w szkole słyszy, że pracownicy wymiaru sprawiedliwości to "komuniści i złodzieje", największa powieść Nurowskiej "Dziesięć godzin" pomimo obecności autentycznych bohaterów - w tym Piniora pod jego własnym nazwiskiem - nie buduje klucza politycznego. Dla samej bohaterki równie ważna jak jej decyzja okazuje się próba uporządkowania jej nad wyraz powikłanego życia osobistego, podjęta z sukcesem i... wsparciem zapożyczonych z "Mistrza i Małgorzaty" bohaterów. Ukraińska posługaczka pięknie grająca na wiolonczeli okazuje się w tym dramacie równie istotna jak mroczne postaci Prezesa czy marszałka Sejmu, choć ten ostatni pod presją psikusów Wolandowej kompanii zamyka się w domu na klucz i zapowiada powrót do ogrodnictwa.     

Dla Nurowskiej nie były bowiem ważne ideologie ani ustroje. Skupiała się na krzywdzie zwykłego człowieka, jego godności i zdolności odbudowania własnego życia (bohaterce "Kontredansu" jeszcze jej zabraknie, za to sędzia z "Dziesięciu godzin" już skuteczniej się o to postara).

Pisała o ludziach i dla ludzi, nie systemach ani skrótowcach nazw partii. Trwale obecna w kulturze popularnej, stała się za jej sprawą rozpoznawalna. Sfilmowano jej przerobione na serial "Panny i wdowy". Popularnością  cieszyły się "Hiszpańskie oczy". W tym segmencie rywalizowała skutecznie z tłumaczkami marnych Arlekinów, walających się po supermarketach pomiędzy działem promocji pampersów a wyprzedażą karmy dla zwierząt. Pochodząca z rodziny kasztelanów i legionistów, nie tylko nie gardziła zwyczajnym człowiekiem, ale umiała go bronić, trafić w jego gusta i sprawić mu radość. Będzie nam jej brakowało. 

Aplikacja wio.waw.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

  • Awatar użytkownika
    Wandzia - niezalogowany 2022-12-15 22:48:33

    Bardzo źle ją wspominam. Trudno spotkać kobietę, która tak obraża inne kobiety i używa takiegojęzyka.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo wio.waw.pl




Reklama
Wróć do