
W dzisiejszych lustratorach Lecha Wałęsy za grosz nie ma chrześcijańskiego miłosierdzia. Nawet przykład Piotra, który najpierw zaparł się Jezusa, a potem nawrócił, Jezus zaś mu przebaczył, nie robi wrażenia na „bogobojnych” przedstawicielach dzisiejszej władzy.
Nie robi też na nich wrażenia fakt bezsporny, że to Wałęsa swoim zdecydowaniem i determinacją doprowadził do podpisania Porozumień Sierpniowych, a potem – w chwili największej próby w stanie wojennym – nie poszedł na żadną współpracę, choć montowano fałszywki, że tak się dzieje. Przetrwał nieugięty aż do obrad Okrągłego Stołu, którego był skutecznym uczestnikiem i przywódcą strony opozycyjnej. Trzeba więcej?
No, trzeba... Trzeba jego chwilową słabość podnieść do rangi grzechu największego, by następnie na cokole umieścić... Kogo? Zgadnij, Króliczku... Odpowiedź brzmi: Lecha Kaczyńskiego! Jego brat Jarosław już to oznajmił. Śp. Prezydent miał być głównym inspiratorem i koordynatorem powstającej „Solidarności”. I to jemu – według brata – należy się z tego powodu pomnikowa sława.
Czytam: „Z badań IBRiS wynika, że ponad 28 proc. ankietowanych nie wierzy w to, że były przywódca "Solidarności" współpracował z bezpieką, a przeciwnego zdania jest mniej niż 38 proc. z nich”. I OK. Tylko co z tego?
Dziwi mnie niepomiernie od lat, z jaką łatwością niszczymy polskie autorytety, będące w świecie naszą marką, budzące podziw, przekładający się na uznanie dla Narodu, którym to słowem tak chętnie posługują się dzisiejsi władcy Polski. Ileż jest w niektórych z nas (a w „bogobojnych” przede wszystkim) zapiekłości i irracjonalnych uprzedzeń... Odruch wymiotny to generalne moje uczucie, kiedy o tym myślę.
Ale przecież nie o prawdę historyczną chodzi „bogobojnym”. Chodzi o napisanie historii na nowo, żeby za ileś tam lat w szkolnych podręcznikach, na okolicznościowych akademiach i na narodowych sztandarach byli niesieni nie ci, którzy naprawdę zasłużyli się dla wolnej i niepodległej Polski, lecz ci, którzy pragną w ten sposób zakłamać swoje niespecjalnie wzniosłe życiorysy i mierne dokonania. Wbijanie permanentne do głów jawnej nieprawdy staje się z czasem jedynie słuszną prawdą, niestety...
Ale najlepszą pointą jest zdanie z „The Guardian” znakomitego amerykańskiego publicysty, obserwatora i przyjaciela Polski, Christiana Daviesa: „ Kaczyński mści się dziś na elitach, które zostawiły go na lodzie. Dzisiejsze zamieszanie w Polsce to opowieść o tym, jak złość grupki sfrustrowanych działaczy Solidarności na liberałów przemieniła się w walkę z liberalną demokracją”.
Nic dodać, nic ująć, nawet zdecydowanie prościej niż u mnie powyżej.
Amen – dla szalejącego kaczyzmu oczywiście.
Fot. facebook.pl
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie