
I frontman zniknął...
W sobotę 11 04 w Coco Club jako niekwestionowana gwiazda wieczoru wystąpił zespół AZOTOX Na małej kameralnej scenie, przy bezpośrednim kontakcie z publicznością, liczyłem nie tylko na dobrą zabawę ale i artystyczne wydarzenie. Na początku zespół po plumkał coś tam sobie bez wokalisty a kiedy ten się w końcu pojawił, zaczęła się jazda. Przeszkadzał reflektor. Świecił w twarz. A niby gdzie miał świecić? W sufit? Jako, że nie było chętnego aby pożyczyć frontmanowi okulary, obsługa klubu stanęła na wysokości zadania i wyłączyła niebieski, diodowy reflektor. W ten oto sposób wokalista zniknął z widoku jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Ale zniknęło coś jeszcze. Zrobiło się jak na Marsie. Totalny brak atmosfery. Nie przepadam za takimi klimatami, nie czekając na dalszy rozwój wydarzeń zmyłem się do domu. Przeglądając zdjęcia zauważyłem pewien szczegół garderoby, który mógłby być widoczny w świetle reflektora. Stąd może i lepiej, że został wyłączny. Ten szczegół zapewne dostrzegą osoby wnikliwie przeglądające galerię.
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Co z innymi zespołami?
O jaką część garderoby chodzi?
Żenujący ów "artykuł". Rada dla każdego: Pamiętaj! jak jakiemuś wokaliście reflektor będzie świecił w twarz, a on nie będzie tego chciał to wyjdź z koncertu...
Widać autor tych "wypocin" nie chciał posłuchać muzyki, tylko patrzył po garderobie muzyków. Na tych zdjęciach nie widzę nic szczególnego w garderobie wokalisty