
To prawda, Warszawa ma problem ze źle parkującymi kierowcami, którzy tarasują przejścia dla pieszych, ciągi pożarowe, rozjeżdżają trawniki, jeżdżą ścieżkami rowerowymi. I nie ma na nich mocnych?
Na razie nie ma. „Podstawową przyczyną takiej sytuacji jest bierność Straży Miejskiej w stosunku do kierowców parkujących byle jak. Brak systemowego podejścia do problemu parkowania prowadzi do pogorszenia bezpieczeństwa i jakości życia” – piszą obywatele do prezydent Warszawy Hanny Gronkiewicz-Waltz. A aktywista miejski Tomasz Giller dodaje: „Zgłaszanie nielegalnie parkujących samochodów mija się z celem, bowiem czas interwencji to od kilku do kilkunastu godzin . Na numer alarmowy 986 albo 19115 dzwonią najbardziej zdesperowane osoby. Trzeba dzwonić kilka razy i pilnować losów zgłoszenia, co i tak często nie przynosi efektów”.
A więc huzia na Straż Miejską! Ale czy słusznie? Myślę, że nie. Liczba niekulturalnych – mówiąc dość enigmatycznie – kierowców jest bowiem tak duża, że podwojenie liczby strażników i skierowanie ich tylko do ścigania źle parkujących kierowców (dodatkowe etaty, klamry zabezpieczające koła, holowanie najbardziej „niesfornych”, utrzymanie dla nich parkingów, za co zapłacilibyśmy my wszyscy z kasy miejskiej) problemu nie rozwiąże. Problem jest bowiem w kulturze kierowców. A właściwie JEJ BRAKU. Jak temu przeciwdziałać?
Myślę, że nie trzeba specjalnie wyważać otwartych drzwi. W krajach UE, gdzie ten problem w miarę rozwiązano (Czechy, Holandia, Niemcy) mandaty za złe parkowanie nie wynoszą tak jak w Polsce 100 zł, ale zdecydowanie przekraczają 200, a nawet 300, a dochodzą do 500 i 600. Oczywiście nawet tak wysokie kary nie są w stanie rozwiązać problemu w sposób radykalny. Ale go znacznie ograniczają. W Portugalii czy też na Litwie lub Łotwie, gdzie kary są w granicach 20-50 zł problem jest i narasta.
Tylko czy to jest jedyna droga represjonowania za złe parkowanie? Jedyna prawna – tak. Oczywiście wchodzą jeszcze w grę odpowiednie szkolenia przed egzaminem na prawo jazdy, ale ich efekt – jak słusznie zauważają policjanci – zależy w gruncie rzeczy od ogólnej kultury społecznej obywateli. Im niższa, tym podatność na przepisy prawa, w tym i te drogowe, jest też niska.
Wniosek? Jedyny w naszej sytuacji niskiej kultury społecznej (prawdzie trzeba spojrzeć w oczy): karać wysoko, aż zaboli. Próżna kieszeń skutecznie bowiem przemawia do wyobraźni. Ale w ślad za tym – np. wzorem Holandii i Niemiec – musi iść budowa w centrach miast odpowiednich (PŁATNYCH) parkingów, „Parkuj i Jedź” na jego obrzeżach, a na osiedlach wszelkiego rodzaju bariery utrudniające „widzimisię” kierowców. Za pieniądze z mandatów przede wszystkim! Niby tyle i aż tyle. Gdzie nie gdzie to działa!
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie