
Ten tytuł nie jest efektem chochlika w komputerze. Nie jest też to szydera. Tak, uważam, że pod pewnymi względami lepiej, że nas nie było w Białym Domu. Ale po kolei. Doprawdy wiele hałasu o spotkaniu Trumpa z selektywnie dobranymi „reprezentantami” UE i NATO. Dużo hałasu o nic? Nie. Jednak rozdrapywanie i tak niezabliźnionych ran wewnątrzpolskich pod tytułem: „Czyja to wina, że przedstawiciela Polski nie było w Białym Domu?” jest, jak mi się wydaje, przepraszam, groteskowe. Ba, więcej: idiotyczne.
Mam na tą burzę w polskiej szklance wody opinię kompletnie inną niż zdecydowana większość uczestników debaty na temat warunków pokoju w Europie Wschodniej. Otóż moje zdanie jest następujące. Owszem, ponieśliśmy straty wizerunkowe na skutek polskiej absencji na „szczycie” z udziałem prezydenta Donalda Johna Trumpa. Jednak chodzi tu nie tyle o bieżace straty wizerunkowe, ale o polityczne i militarne konsekwencje długoterminowe. Jeśli bowiem do Waszyngtonu udała się „koalicja chętnych” to trzeba sobie odpowiedzieć na pytanie do czego państwa tam reprezentowane- a także organizacje międzynarodowe typu UE i NATO - są „chętne”? Jeżeli ktoś odpowie mi na to, że oczywiście chodzi wyłącznie o chęć pomocy militarnej dla Ukrainy to roześmieję mu się w twarz, bo albo jest naiwny jak przedszkolak albo ciemny jak tabaka w rogu albo całkowicie politycznie głupi jak już nie powiem kto, bo zajmuję się polityką krajową, a nie międzynarodową albo wreszcie łże jak pies. I tu przepraszam wszystkie psy, w tym moje dwa yorki: Herkulesa i Tokio.
Oto bowiem owa „koalicja chętnych” dotyczyć ma nie tyle jakiejś nieokreślonej, co do skali i terminów pomocy w uzbrojeniu i dostarczaniu amunicji dla Kijowa, tylko mówiąc wprost, bez owijania w bawełnę wysłaniu „mięsa armatniego” do naszego wschodniego sąsiada. Mówi się o tym coraz bardziej jednoznacznie już od kilku miesięcy i trzeba wreszcie powiedzieć jasno, że ma to być koalicja państw chętnych do wyekspediowania na Ukrainę żołnierzy, którzy w wypadku naruszenia warunków zawieszenia broni będą dla Rosjan żywymi tarczami. A jestem gotów się założyć, że owo - zapewne długoletnie, może nawet na kilka dekad - zawieszenie broni będzie pewnikiem wielokrotnie łamane. Tak, jak zresztą było łamane zawieszenie broni miedzy Rosją a Ukraina w latach 2014-2022.
W takiej „koalicji chętnych” do wysyłania naszych chłopców na potencjalną wojnę Polska nie powinna brać udziału. I dlatego poza wizerunkowym minusem naszej nieobecności w Waszyngtonie dostrzegam także duży polityczny plus polskiej absencji tamże. Kłania się zatem - o paradoksie ! - stare polskie przysłowie, że jeszcze nie było tego złego, co by na dobre nie wyszło....
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie