Reklama

K. Maj: W kraju wprowadzimy rozwiązania, sprawdzone w samorządach

05/08/2023 07:31

Z Krzysztofem Majem, rzecznikiem Bezpartyjnych Samorządowców, członkiem zarządu Województwa Dolnośląskiego rozmawia Łukasz Perzyna

- W jakim punkcie swojego marszu do parlamentu znajdują się Bezpartyjni Samorządowcy po konwencji w podwarszawskich Szeligach?

- Lipcową konwencję, już drugą, jaka odbyła się w tym przyjaznym nam miejscu, oceniam jako niezmiernie udaną. Aż zabrakło miejsc siedzących. Postawiliśmy siedemset krzeseł, sugerując się wakacyjną porą, tymczasem okazało się, że uczestników jest więcej. Nikt się jednak nie skarżył. 

- To doskonała okazja, żeby się policzyć i stwierdzić, jak wielu z nas myśli podobnie o kierunku zmian w Polsce?

-  To istotne, bo dodaje motywacji i poczucia wspólnej siły, ale nie tylko o to nam chodziło. W "małych Ojczyznach", skąd się wywodzimy, dobrze odebrano zgłoszone przez nas pomysły. Okazują się wiarygodne. 

- Bo nie propagujecie abstrakcji?

- Zgłaszamy wiarygodne projekty, ponieważ ludzie wiedzą, że zostały już zrealizowane w wielu miejscach w Polsce i z korzyścią dla mieszkańców, którzy chwalą ich efekty. Gdy znajdziemy się już w Sejmie i Senacie, zamierzamy wprowadzić w skali całego kraju rozwiązania, jakie już funkcjonują w samorządach, których włodarze pozostają niezależni od partii politycznych, zbyt często blokujących dobre inicjatywy. Bezpłatna komunikacja miejska i regionalna sprawdziła się na szczeblu lokalnym nie tylko u nas na Dolnym Śląsku, w Lubinie, gdzie prezydentem jest Robert Raczyński, ale również w Kaliszu - to największe w Polsce miasto, w którym z autobusu korzysta się bez obowiązku kasowania biletu - czy Bełchatowie. Nie proponujemy gruszek na wierzbie. Same konkrety.

- Jaki Wasz pomysł spotkał się z najbardziej przychylnym przyjęciem?

- Dostrzegam, że doskonale rezonuje nasz projekt zerowego PIT-u dla wszystkich polskich podatników. Zadziała to jak automatyczna podwyżka wszystkich wynagrodzeń i przyczyni się do zwalczenia następstw drożyzny - ale nie są to koszty, jakie ponosiłby pracodawca, żeby je sobie później zrekompensować w cenie oferowanego nam produktu. 

- Nie tak trudno było na to wpaść, jak się wydaje?

- Z pewnym przekąsem pan to mówi, ale nie my czujemy się adresatem tego sarkazmu. W polskiej polityce za mało jest konkretów. Doceniamy więc ich rolę. Liderzy partyjni, w praktyce nadający się już na emeryturę, okładają się bez umiaru. A my wolimy zgłaszać rozwiązania proste nawet ale skuteczne.

- Stąd bierze się promowanie kobiet przez Bezpartyjnych Samorządowców? Bo łagodzą obyczaje?

- Oczywiście, że łagodzą obyczaje i poprawiają styl uprawiania polityki. Dostrzegamy niepokojące zjawiska. Brutalizację przekazu. Kobieca łagodność i tonowanie emocji bardzo się przydadzą. Język polityki fatalnie się pogorszył, skoro wypowiedzi szefów największych partii w Polsce przypominają nieodparcie hejt internetowy, to co jeszcze niedawno kasowali w sieci moderatorzy. Samorządowcy z natury rzeczy przyczyniają się do poprawy tego dyskursu, ponieważ jesteśmy przyzwyczajeni do rozmowy o konkretnych sprawach. Rozwikłania problemów a nie mnożenia kłótni.

- Afera z nielegalnym składowiskiem odpadów i związana z nią ekologiczna katastrofa stała się dowodem, że władza centralna nie dogaduje się z samorządową jak należy?

- To doskonały przykład, że zamiast się spierać, lepiej wyzwoloną przy okazji poczucia zagrożenia energię przekuć na wspólne i skuteczne dla uśmierzenia kryzysu działania. Jednak w tym wypadku tak się nie stało. Marszałek województwa lubuskiego Elżbieta Polak atakowała prezydenta Zielonej Góry Janusza Kubickiego, bo wywodzą się z konkurencyjnych obozów politycznych.  W niczym nie przyspieszyło to niezbędnych dla zażegnania niebezpieczeństwa działań. Widać, co nie funkcjonuje, jak powinno. Część kompetencji w dziedzinie ochrony środowiska oddano samorządom. Jednak nie dostały niezbędnych do ich realizacji pieniędzy. Efekt jest taki, że władza centralna domaga się od samorządu likwidacji dzikiego wysypiska. Zaś samorząd nie ma środków, żeby to przeprowadzić. Bo władza ich nie dała. Poza tym pozostaje bezradny wobec takich sytuacji, że właścicielem terenu, gdzie nielegalnie zrzucane są toksyczne odpady, okazuje się spółka, która dawno splajtowała. Władza lokalna czy regionalna nie dysponuje służbami specjalnymi, żeby stwierdzić, od kogo można wyegzekwować niezbędne działania. To władza centralna odpowiada za bezpieczeństwo mieszkańców, gdy w grę wchodzi zagrożenie katastrofą ekologiczną i - jak w wypadku woj. lubuskiego obrazowo to tłumaczono - w jednej chmurze dymu znaleźć się może nagle cała tablica Mendelejewa.  Trzeba pracować nad rozwiązaniami, które pozwolą reagować również w sytuacjach ponadstandardowych, które co jakiś czas też się pojawiają: przed rokiem musieliśmy przecież stawić czoła zatruciu Odry. Nie wystarczy urzędnicza rutyna, żeby zapewnić bezpieczeństwo mieszkańcom.

- Rozmawialiśmy o tym, że policzyliście się na konwencji w Szeligach i nieźle to wypadło. Jednak jak rozumiem Bezpartyjni Samorządowcy nie zamierzają manifestować na siłę jedności, jak czyni to Zjednoczona Prawica - chociaż jedynym jej znanym segmentem pozostaje PiS, a reszta to często zmieniające nazwy kanapy partyjne - albo Koalicja Obywatelska, którą Platforma w praktyce sama ze sobą zawarła, bo kto umie z pamięci wyliczyć inne jej człony?

- Światopoglądowych dyskusji oczywiście nikt u nas zakazywać nie zamierza, ale to nie one sprawiają, że idziemy naprzód. Kłócić się o in vitro ani aborcję na pewno nie zamierzamy. Odnajdujemy się we wspólnym projekcie. Cenimy różnorodność. Przed nikim, kto ma pomysły, drogi nie zamykamy. Nie staniemy się na pewno związkiem zawodowym samorządowców, czego dowodzi już teraz widoczna u nas obecność młodych ludzi, którzy wcześniej się nie angażowali a naszą ofertę uznają za ciekawą i gotowi są ją wzbogacać. Pojęcie dyscypliny partyjnej w ponury sposób odciska się na współczesnej polskiej polityce. Nie ma jednak niczego takiego jak dyscyplina samorządowa ani rygor wśród bezpartyjnych. U nas nic nie blokuje inwencji, nie tonuje burzy mózgów, kiedy przychodzi na nią czas. Naszą wizytówką stają się doświadczenia lokalne i regionalne. Wiemy, jak rozwiązywać problemy, żeby ułatwiać mieszkańcom życie. Pozostaje przenieść to na szczebel rozwiązań w skali całego kraju. Po to idziemy do Sejmu i Senatu.

-  Czymś nas jeszcze zaskoczą w tej kampanii Bezpartyjni Samorządowcy?

- Czeka nas wielka praca. Mnóstwo spotkań z ludźmi. Umiemy z nimi rozmawiać. Nie przychodzimy ze sztywnymi rozwiązaniami, modyfikujemy je wedle potrzeb i okoliczności, bo przez lata na tym nasza praca w samorządzie polegała. Wiemy, że nie o obietnice tu chodzi ani licytowanie się z innymi. Przed wyborami samorządowymi w 2018 r. sondaże pozostawały dla nas niekorzystne. Tymczasem, gdy mieszkańcy już zagłosowali, okazało się, że ponad 5 proc z nich w skali kraju obdarzyło nas swoim poparciem. Spodziewam się, że w tym roku zapracujemy na jeszcze większe ich zaufanie. I to będzie właśnie zaskoczenie, o które pan pyta.

Wywiad ukazał się w 79 numerze (sierpień 2023) gazety Samorządność.

Aplikacja wio.waw.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo wio.waw.pl




Reklama
Wróć do