Reklama

Kac Budki i doradca Skórzyński

24/09/2021 13:25

W tym samym czasie gdy jego podwładni pracowali w Sejmie nad obroną demokracji przed PiS, Borys Budka przewodniczący klubu parlamentarnego Koalicji Obywatelskiej (aktualna nazwa Platformy) bawił się w knajpie na pięćdziesiątych urodzinach pisowskiego żurnalisty Roberta Mazurka. Wolał się tam napić niż posłuchać oskarżającego władze za wybory kopertowe z sejmowej trybuny prezesa Najwyższej Izby Kontroli Mariana Banasia. Z kolei Krzysztof Skórzyński, gwiazdorek pryncypialnie walczącej o wolność słowa, a w istocie prolongatę komercyjnej koncesji telewizji TVN - udzialał nieformalnych porad dotyczących propagandy szefowi Kancelarii Premiera Michałowi Dworczykowi, dawnemu protegowanemu Antoniego Macierewicza, na TVN-owskiej antenie występującego wyłącznie jako diabeł wcielony, co zresztą powierzchowność eks-szefa MON jak najbardziej uzasadnia.

Co łączy obie sprawy, poza głębokim niesmakiem, jaki po ich ujawnieniu odczuwa opinia publiczna oraz pogłębiającym się za ich sprawą przekonaniem o dwulicowości polityków i obsługujących ich - cóż za fatalne słowo, ale niestety tu akurat pasuje - żurnalistów głównego nurtu? Oto pryncypialne spory o wartości okazują się wyłącznie ustawkami, jak zmagania kiboli na leśnym parkingu, gdzie policja nie przeszkadza, a mniej liczą się barwy klubowe, bardziej chęć, by się sprawdzić. A po pokazowym mordobiciu idzie się razem na piwo. 

W znakomitym dramacie Ireneusza Iredyńskiego "Terroryści" przywódca partyzantki miejskiej oraz szef bezpieki w rządzonym przez dyktaturę ubogim kraju schodzą się w knajpie, by przy drogim mięsie i markowym winie z dobrych roczników ustalać dalszy scenariusz zbrojenego konfliktu, którego są stronami. Gdy się rozejdą - obaj zagrzewać będą podwładnych do walki na śmierć i życie, tyle, że pierwszy z nich w imię rewolucji i sprawiedliwości, drugi zaś ładu i porządku. 

Tyle, że Mazurka znam wystarczająco dobrze, żeby wiedzieć, że dobrego wina nie podaje, nie ze skąpstwa, po prostu go rozpoznać nie potrafi, frak przecież leży dobrze dopiero w trzecim pokoleniu, a skoro przy liczebnikach porządkowych jesteśmy, to w I Rzeczypospolitej główny warunek pełnego szlachectwa, nawet przed posiadaniem ziemi, stanowiła formuła "dobrze urodzony". Zaś żeby się porządnie napić, Budka nie musiał leźć w gościnę do knajpy, wynajętej przez byłego wieloletniego żurnalistę pisowskiego "Nowego Państwa", teraz prowadzącego pogawędki z politykami w niemieckim chociaż polskojęzycznym radiu RMF, bo przewidujący właściciele stacji zabiegają o przyszłość swojej koncesji na nadawanie, wiedzą, że w praktyce pozostaje ona kwestią decyzji uznaniowej, więc lepiej mieć dobrze z władzą, nie szkodzi zatem dać dobrze zarobić jej wieloletniemu halabardnikowi. 

Naprzeciwko Sejmu przy tej samej ulicy Wiejskiej znajduje się sympatyczne bistro, gdzie obsługa jest miła i inteligentna, klimat doskonały, a kieliszek wina domowego - to znany wszystkim z wyjątkiem abstynentów eufemizm oznaczający tradycyjnego "sikacza" - kosztuje raptem 10 zł. Mężczyźnie o posturze Budki żeby - powiedzmy popularnie - "skuć się" potrzeba zatem na ten cel od 50 do 70 zł. Wybujałe ostatnio do 12 tys zł "na rąsię" - za sprawą hojności, jaką z naszej kieszeni objawił rozporządzeniem, żeby ominąć parlament i protesty, prezydent Andrzej Duda - uposażenie poselskie chyba na taki wydatek pozwala, chociaż stereotyp Ślązaka, a stamtąd posłuje Budka, zakłada, że jest on oszczędny. Nie przesadzajmy jednak. Pazerności nie musi to oznaczać. Budka wolał jednak napić się za cudze i w dodatku dał się w gościnie u pisowskiego żurnalisty uwiecznić fotografowi brukowego dziennika. Pozostaje mieć nadzieję, że kaca ma do dzisiaj. Jednak w Sejmie tradycyjnie sprzyjający Platformie tamtejsi dziennikarze nawet go o to nie pytają. Ostatnio perorował na briefingu o Turowie, bo jako prawnik zna się również na energetyce. Gośćmi u propagandysty pisowskiej dobrej zmiany, a przedtem rewolucji moralnej Roberta Mazurka byli także Tomasz Siemoniak i Władysław Kosiniak-Kamysz, inni zawołani obrońcy demokracji. Nie przeszkadzało im podobnie jak przewodniczącemu Budce nawet towarzystwo byłego ministra zdrowia Łukasza Szumowskiego, tego od respiratorów i interesów na pandemii robionych z instruktorem narciarskim z zawodu, pogonionego z rządu Mateusza Morawieckiego, bo w nawie państwowej zapowiadał się na Jonasza.

O koncesji była już mowa, w kontekście lizusostwa niemieckich właścicieli RMF, w imię jej przedłużenia dających pisowskiemu Mazurkowi zarobić nie tylko na chleb ale również na wynajęcie knajpy, żeby miał gdzie upijać demokratów z parlamentarnej opozycji. Prywatna stacja TVN wydawała się bardziej od RMF pryncypialna i chociaż nie jest bynajmniej nadawcą społecznym (jak Radio Maryja) lecz komercyjnym prowadziła całą kampanię, utożsamiającą prolongatę własnej koncesji z wolnością mediów w Polsce. Jednak jak Budkę wsypali fotoreporterzy "Faktu", tak z kolei gwiazdora TVN Krzysztofa Skórzyńskiego pognębili hakerzy, jak wieść niesie rosyjscy, ujawniający zawartość skrzynki mailowej szefa Kancelarii Premiera i - co istotne - przedstawiciela twardogłowego nurtu obecnej władzy Michała Dworczyka. Jak się okazuje, pracownik deklarującej się jako demokratyczna i prowolnościowa stacji udzialał ministrowi autorytarnego rządu porad, w tym jak prezentować na konferencjach prasowych działania przeciw pandemii, poprawiał nawet dla niego komunikat, dotyczący szczepień wśród seniorów. Tłumaczenia, że się znają, a formalne doradztwo nie miało miejsca można między bajki włożyć. Przypomina to znany z akademickich sal seminaryjnych filozoficzny paradoks stosu: czy jeden kamień to stos? Wiadomo, że nie. Dwa? Też jeszcze nie... To od ilu kamieni się stos zaczyna?... Tyle, że okazało się, że maili wymieniono mnóstwo. I nawet niezbyt dbająca o wysokie standardy stacja TVN zmuszona była gwiazdora zawiesić.

Czy to oznacza, że nie warto głosować w wyborach, skoro trafiają się politycy równie dwulicowi jak Budka czy dziennikarze podobnie pozbawieni zasad albo nawet śladu po nich jak Skórzyński? Wyciąganie podobnego wniosku z kolejnego w naszym życiu publicznym gorszącego skandalu przypominałoby rozumowanie, że nie warto chodzić po zakupy na bazar, bo przecież grasują tam kieszonkowcy i czasem czyjś potrfel ukradną...  Wystarczy patrzeć na ręce... I to właśnie państwu Internautom doradzam, bardziej uczciwie niż kolega redaktor Skórzyński niefortunnemu ministrowi od maili Dworczykowi...  

Fot. twitter.com

 

Aplikacja wio.waw.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo wio.waw.pl




Reklama
Wróć do