
Od wielu lat mam zwyczaj przeglądania internetowego portalu Wydawnictwa Nowy Przemysł. To portal przekazujący wiele bieżących informacji na temat wydarzeń w polskim i światowym przemyśle, a szerzej w gospodarce i finansach. W ostatni piątek przeczytałem jednak informację spoza gospodarki. Ale nad tym nie warto byłoby się pochylać, gdyby nie zastanawiająca mnie jej treść. Portal przytacza wypowiedź Michała Kłosowskiego, zastępcy redaktora naczelnego periodyku „Wszystko co Najważniejsze”, zarazem szefa działu projektów międzynarodowych Instytutu Nowych Mediów. Aby nie było niedomówień i wątpliwości poniżej cytuję wypowiedź pana redaktora.
„24 lutego to oczywisty temat dla mediów na całym świecie. Od kilku tygodni dostawaliśmy zapytania od redakcji z nami współpracującymi, z całego świata, czy możemy przygotować teksty o Ukrainie, Polsce i o tym jak broni się nasz region Europy. Zaproponowaliśmy teksty świetnych autorów o dumnej Ukrainie, solidarnej Polsce, coraz bardziej świadomym wyzwań Zachodzie.”
Autorami tekstów mają być Mateusz Morawiecki, Piotr Gliński, Andrzej Nowak, Wojciech Roszkowski, Jan Maria Rokita czy Diane Francis. Teksty mają się ukazać w mediach na świecie, w tym tak prestiżowych, jak Newsweek, El Mundo, L`Opinion czy La Repubblica. Ale to nie koniec, gdyż ogółem publikacje wielce uznanych publicystów i autorytetów mają być wydrukowane w 70 mediach szerokiego świata, w tym takich krajach jak Korea Południowa, Japonia, Singapur, Australia czy Nowa Zelandia, USA, Holandia i Czechy. Czyli niezły rozmach. I w tym miejscu naszły mnie pewne wątpliwości.
Po pierwsze przyznaję, że „Wszystko co Najważniejsze” kilkukrotnie miałem okazję dokładniej przejrzeć. Pismo w istocie jest na wysokim poziomie edytorskim. Niezły papier z przedrukami krótkich tekstów z prasy zagranicznej. Na przykład polityków w tym Emmanuela Macrona oraz znanych dziennikarzy zagranicznych. Ponadto publikacje redaktorów pisma, w tym znanego dziennikarza i komentatora Agatona Kozińskiego. Nigdy pisma nie kupiłem i był to niewątpliwie błąd. Najwyraźniej pochopnie odkładając pismo na półkę nie dałem sobie szansy docenienie jego głębokich oraz bogatych treści i przekazów. Co gorsze trwałem w swoim infantylnym i jakże mylnym przekonaniu przez kilka ostatnich lat. Utwierdzała mnie co prawda w tej postawie otaczająca, złudna rzeczywistość. Nie widziałem bowiem czytającego ów periodyk nikogo z moich znajomych, ani na przykład nieznanych mi osób w metrze, czy pociągu. Nie słyszałem o masowym cytowaniu myśli autorów pisma w publikatorach krajowych i zagranicznych. A staram się czytać sporo. I żyłem w tej równoległej rzeczywistości, nie widząc, że w przestrzeni medialnej z powodzeniem udało się nowe, niezwykłe przedsięwzięcie. W istocie „Wszystko co Najważniejsze” to bez wątpienia musi być czołowy europejski, prestiżowy magazyn opinii, szanowany i cytowany przez niezliczoną ilość mediów tradycyjnych i elektronicznych. Pomimo tego, że ukazuje się wyłącznie w języku polskim, inaczej być nie może. W przeciwnym przypadku niemożliwym jest poddawanie w wątpliwość słów pana redaktora Kłosowskiego. Co prawda nieliczne reklamy w piśmie zamieszczają niemal wyłącznie podmioty zależne od rządu oraz ze szczególną częstotliwością Narodowy Bank Polski. To również sprzyja prestiżowi. Gdyby pismo było upstrzone reklamami środków do zwalczania insektów, albo przeciwko wypadaniu włosów nie konweniowałoby z linią pisma oraz poziomem merytorycznym i edytorskim. A starannie przygotowane materiały przez Narodowy Bank Polski z wizerunkiem zatroskanego o Polskę prezesa Glapińskiego, pasują jak ulał. Domyślam się, że pismo musi mieć spory nakład i niewiele mniejszą sprzedaż. Nic więc dziwnego, że według redaktora Kłosowskiego, szereg przyjaciół z zaprzyjaźnionych redakcji, w tym samym czasie musiało niechybnie wpaść na pomysł przygotowania przez polskich kolegów rocznicowej publikacji. A ponieważ wieść o przedsięwzięciu i pisaniu tekstów przez mężów stanu i czołowych światowych publicystów, rozniosła się lotem błyskawicy po całym globie, nie może dziwić, że chętnych do publikacji zgłosiło się aż siedemdziesięciu. A może tylko siedemdziesięciu? Jakby na sprawę nie patrzeć w redakcji „Wszystko co Najważniejsze” z pewnością urywały się telefony z całego świata, a skrzynki mailowe wypełniły się prośbami o możliwość zamieszczenia szczególnej publikacji. Autorzy tekstów otrzymają honoraria od redakcji z całego świata. Miliony czytelników poznają nasz punkt widzenia o wojnie na Ukrainie i pozycji Polski na świecie. Nic tylko bić brawa.
Jednak postawię robaczywe śliwki przeciwko dolarom, że prawda może być cokolwiek inna. Bardziej racjonalna i prozaiczna. Otóż redaktorzy polskiego pisma opinii wpadli na następujący pomysł. Postanowili przygotować zestaw tekstów opisujący punkt widzenia polskiego rządu i w większości popierających go publicystów na obecną sytuację polityczną na świecie w kontekście wojny na Ukrainie. Przygotowano gotowca, który będzie opublikowany jako płatne inserty w wielu światowych mediach. 70 osób odpowiadających za sprzedaż reklam i finanse z chęcią zamieści przesłane z Polski treści i zainkasuje ekstra przychód. Tym bardziej, że na całym świecie prasa drukowana jest w permanentnym kryzysie, tracąc czytelników i przychody na rzecz mediów elektronicznych. Tego typu akcje są dla nich jak manna z nieba. Podobnie jak w polskim przypadku propagandowe wkładki są od lat zamieszczane jako płatne reklamy przez Chiny z okazji rocznicy komunistycznej rewolucji, albo przez Japonię z okazji urodzin cesarza. To i my możemy. Polska rośnie w siłę, a ludziom żyje się lepiej. Z pewnością nas stać i jest to element promocji polskiego punktu widzenia w niewątpliwie ważnej kwestii. Rząd i szereg utworzonych instytucji ma za zadanie promocję Polski i punktu widzenia władz i czołowych publicystów i autorytetów na szereg istotnych kwestii. Celem mojego teksu nie jest zaś ocena adekwatności i ekonomicznej zasadności tego przedsięwzięcia. Choć za wszystko w ostateczności zapłaci polski podatnik i takie pytania również paść mogą i powinny. Jednak moim zdaniem redaktorom „Wszystko co Najważniejsze” w znacznej mierze zależało na dodatkowym zarobku. Mogli wpaść na pomysł przygotowania rzeczonej publikacji i tak też uczynili. Po co jednak nawijanie nam, niczym małym dzieciom farmazonów na uszy, o apelach braci dziennikarskiej z całego świata, pragnącej przedstawić swym czytelnikom polski punkt widzenia. Tego w istocie nie pojmuję. Ze wszystkich najważniejszych rzeczy, kasa jest nie bez znaczenia. I pomysł na jej zdobycie. Nie szkodzi, że wykorzystuje się do tego rocznicę tragicznej wojny. I taka według mnie jest prawda. A dorabianie do tego ideologii i promowanie jej w mediach naraża całe przedsięwzięcie na śmieszność. Co niniejszym tekstem chciałem pokazać.
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Łatwy, szybki i przyjemny sposób by zarobić i się nie narobić ;)