Reklama

Kościół obywatelski w czasach przełomu

"Kościół obywatelski" Andrzeja Anusza bilansuje rolę Papieża oraz prymasów: Stefana Wyszyńskiego i Józefa Glempa w kluczowym dla polskich przemian czasie.

...Pokazuje również pracę zwyczajnych księży, duszpasterstw i katolickich wydawnictw, ich rolę w utorowaniu drogi wolnemu słowu i myśli. 

Finezyjnie ale i stanowczo badacz rozprawia się z mitami, może medialnie atrakcyjnymi, ale takimi, że wypada je między bajki włożyć. Udowadnia, że pojednawczy kurs kardynała Józefa Glempa, starającego się do końca mediować między PZPR a Solidarnością a potem złagodzić najdotkliwsze restrykcje stanu wojennego - nie stanowił żadnej alternatywy dla strategii Jana Pawła II, jak utrzymują niektórzy analitycy, lecz jej uzupełnienie. Nie odpowiada też Anuszowi przeciwstawianie prymasowi Glempowi jego wielkiego poprzednika: działali bowiem w odmiennych warunkach.

Bohaterem książki Anusza nie jest - co istotne - wyłącznie Episkopat, ale Kościół pojmowany jako wspólnota wiernych. "Katolikos" znaczy przecież "powszechny", o czym autor nie zapomina nawet na chwilę. Fenomenowi odrodzenia religijności w Polsce po wyborze kardynała Karola Wojtyły na papieża i jego pierwszej pielgrzymce do Ojczyzny nie przypisuje wyłącznie politycznych motywacji, związanych z masowym rozczarowaniem panującym ustrojem, niezdolnym do zaspokojenia podstawowych potrzeb społecznych i często - jak wykazały represje po protestach z 1976 r. w Ursusie i Radomiu - brutalnym wobec robotników, na których oficjalnie się powoływał.

Na fenomen Kościoła Obywatelskiego oprócz papieskiego przesłania i rozwagi biskupów składa się również charyzma duszpasterzy, jak ojciec Ludwik Wiśniewski czy ksiądz Józef Maj (z którym autor współpracował jako opozycyjny działacz studencki), myśl ks. Józefa Tischnera (którego "Etykę Solidarności" wydawał i kolportował w drugim obiegu), męczeństwo ks. Jerzego ale też codzienna przyzwoitość setek zwyczajnych parafialnych księży, udzielających szczerych odpowiedzi na zadawane przez wiernych pytania i patronujących ich dobrym przedsięwzięciom. To za sprawą tej niezapomnianej "rzeczpospolitej proboszczów" Solidarność odniosła epokowe zwycięstwo w wyborach 4 czerwca, kiedy to władza przyjęła ordynację większościową, licząc na zwycięstwo w zielonych czyli rolniczych małych województwach, gdzie często nie było nawet politycznej opozycji. Nie narodziła się ona rzeczywiście z dnia na dzień, ale rachuby PZPR zawiodły za sprawą dobrych pasterzy, nie ukrywających przed wiernymi  własnej oceny rzeczywistości.

Autor rozumie ponadczasową misję Kościoła, wie też - co nie jest regułą wśród twórców książek na ten temat - że Episkopat różni się od zarządu spółki akcyjnej a hierarchia od partii politycznej. Pojmuje fenomen chłopskich synów, masowo idących do seminariów, co kontrastowało z powszechnym kryzysem powołań w nowoczesnej Europie. Nie dziwią go awangardowi artyści, korzystający z gościny plebanii w czasach szalejącej cenzury z jej zapisami na nazwiska i tematy. Nie rzutuje też współczesnych podziałów na oceny przeszłości. Dlatego w jego wizji znajdzie się miejsce zarówno dla ks. Henryka Jankowskiego jak dla wieloletniego naczelnego "Tygodnika Powszechnego" Jerzego Turowicza. Dla prymasowskich doradców: Andrzeja Micewskiego i Romualda Kukołowicza równocześnie. Tak dla Lecha Wałęsy jak dla Jana Olszewskiego, bo na obu Kościół wywarł wielki wpływ, ale też z ich instynktu i mądrości korzystał.    

"Kościół obywatelski"  nie ogranicza się do zestawienia faktów politycznych i społecznych. Pokazuje również przemiany duchowości Polaków w przełomowym momencie ich wspólnej historii. Zgromadzeni raz na pl. Zwycięstwa i krakowskich Błoniach czy pod papieskim oknem nie potrafili się już rozejść. Poczucie wspólnoty okazało się silniejsze niż gierkowskie ideały życia zatomizowanego, z trzydziestoletnim oczekiwaniem na mieszkanie, wieczną kolejką po mięso i staraniami o talon na permanentnie psujący się samochód. Polacy byli też razem w Sierpniu 1980 r, w modlitwie za rannego w zamachu Jana Pawła II, przy pożegnaniu kard. Stefana Wyszyńskiego. Nie rozbił ich wspólnoty nawet stan wojenny, kiedy to Kościół znów, tyle, że dyskretnie, zabiegał o uwolnienie represjonowanych, znoszenie kolejnych restrykcji. Księża i zakonnice dzielili też dary zagranicznych organizacji charytatywnych, chroniąc polskie dzieci przed głodem a emerytów przed skrajną nędzą. Anusz rozumie to, co umykało czasem zagranicznym obserwatorom, nawet tym Polsce życzliwym: Kościół w pozbawionym wolnych instytucji społeczeństwie zyskał niezwykły autorytet, bo poza duchowymi i liturgicznymi wypełniał też zadania, realizowane w wolnym świecie przez dziesiątki świeckich organizacji. 

Prymas Glemp jeszcze 4 listopada 1981 r. pragnąc zapobiec najgorszemu mediował w trakcie rozmowy na szczycie, określanej wtedy mianem spotkania ostatniej szansy między gen. Wojciechem Jaruzelskim, wtedy równocześnie premierem i I sekretarzem KC PZPR a przewodniczącym NSZZ Solidarność Lechem Wałęsą. Efekt? Jak konstatuje Anusz: "Po rozmowie "trójki" do 12 grudnia 1981 r. zostały zakończone wszystkie strajki. Ostatni strajk studentów miał być honorowo zakończony Mszą św. na Jasnej Górze w Częstochowie. Była to zasługa między innymi prymasa Glempa" [1].

Władzy to jednak nie wystarczyło, stan wojenny i tak wprowadzono. Co nie znaczy, że nie należało mediowania próbować. Ale sytuacja radykalnie się zmieniła.

Dlatego Kościołowi przyszło działać - nie z własnej winy - w klimacie bliższym thrillera politycznego czy filmu sensacyjnego niż budującej opowieści dla ministrantów. Wiadomość o wprowadzeniu stanu wojennego zaskoczyła Stolicę Apostolską. Inaczej, niż o zagrożeniu interwencją radziecką w grudniu 1980 r, o którym doradca prezydenta Jimmy'ego Cartera do praw bezpieczeństwa narodowego Zbigniew Brzeziński powiadomił Ojca Świętego. Odbyli wtedy dramatyczną rozmowę i ustanowili nawet gorącą linię na wypadek, gdyby czarny scenariusz stał się faktem. Rok później Brzeziński już tamtej funkcji nie pełnił, zaś nowy prezydent Ronald Reagan ostrzeganie polskich przyjaciół czy w Watykanie czy w Gdańsku... uznał za zbyteczne. Pozyskane od płk. Ryszarda Kuklińskiego informacje Amerykanie zachowali dla siebie. W Rzymie  potrafiono jednak sobie poradzić w nowej sytuacji. "Łączność z krajem załatwił arcybiskup Dąbrowski poprzez tajnych przedstawicieli Radia Wolna Europa w Warszawie. Wiadomości przekazywano przez warszawskie skrzynki kontaktowe do Radia Wolna Europa w Monachium, a potem do Watykanu. Dużą rolę w kontaktach z Radiem Wolna Europa odgrywał przebywający w Rzymie redaktor naczelny polskiej edycji "L'Osservatore Romano" ks. Adam Boniecki. Polska ambasada w Rzymie przekazywała władzom w kraju, że rozbudował on współpracę z Wolną Europą, przekazuje jej informacje, które zbiera w kręgach kościelnych ("liczba informacji ogromna"), inspiruje koła bliskie Papieżowi do działań zgodnych z linią rozgłośni, jest łącznikiem między polskim podziemiem a rozgłośnią. W późniejszym czasie ks. Boniecki podczas pobytu w Polsce w mieszkaniu Hanny Krall spotkał się z ukrywającym się jednym z przywódców podziemnej Solidarności Zbigniewem Bujakiem. "Proszę powiedzieć Ojcu Świętemu - mówił Bujak - że trwamy i będziemy trwali" [2]. Nic dodać, nic ująć...Wolna od patosu książka socjologa, którego znamy również jako jednego z liderów NZS na UW w gorących latach osiemdziesiątych a w niepodległej Polsce sekretarza klubu parlamentarnego AWS - mniej obiecuje niż nam dostarcza, co rzadkie wśród publikacji, odnoszących się do najnowszej historii. Niby to drugie wydanie publikacji z 2004 r, zresztą również ciekawej, faktycznie jednak - wystarczy rzut oka nawet nie na bibliografię ale faktografię - całkiem nowe ujęcie. Formalnie obejmuje okres nie tylko dla Kościoła najgorętszy: 1976-1981, faktycznie stanowi fresk pokazujący jego społeczną rolę od 1945 roku aż po 1989 r, poprzez zawirowania tak dramatyczne jak internowanie prymasa Wyszyńskiego (1953-56) i jego późniejszy apel o głosowanie bez skreśleń (1957 r.) by uchronić Polskę przed interwencją radziecką jaka spotkała Węgry, list polskich biskupów do niemieckich "wybaczamy i prosimy o wybaczenie", równoległe konkurencyjne obchody millenium chrztu Polski (jak chciał Kościół) i tysiąclecia państwa polskiego (jak wolała władza) czy wreszcie represyjne powoływanie kleryków do wojska, kiedy to poborowym został seminarzysta Jerzy Popiełuszko. Ale i tak nie pozwolił sobie odebrać krzyżyka "na kompanii"...

Trudno nie zgodzić się z autorem, gdy pisze, że "Kościół był i jest sprzymierzeńcem społeczeństwa obywatelskiego. Zasady, które głosi są dobrą podstawą dla budowy i funkcjonowania społeczeństwa obywatelskiego w Polsce" [3].

Najnowsza edycja Anusza znakomicie komponuje się z inną jego publikacją: "Nielegalną polityką", przybliżającą fenomen drugiego obiegu politycznego z poprzedniego ustroju. Wprawdzie obok siebie na półce wyglądają prestiżowo i doskonale - obie wydał Akces, prowadzony przez dawnych uczestników opozycji antykomunistycznej, a konkretnie najmłodsze jej pokolenie - ale warto je stamtąd wyjąć i wziąć do ręki. Bo w zalewie sprzecznych często i doraźnych interpretacji, jakimi dziś bombardowany jest każdy czytelnik i telewidz, dają solidną i przekonującą wykładnię wydarzeń, które zmieniły nie tylko Polskę, ku podziwowi świata... Rzetelna porcja historycznej prawdy, podbudowanej socjologicznymi ocenami i wolnej od zacietrzewienia to jeden z lepszych i godniejszych pomysłów na uhonorowanie czterdziestolecia tamtej wielkiej i pierwszej dziesięciomilionowej Solidarności, której by bez Kościoła obywateli nie było...

Łukasz Perzyna

CZYTAJ RÓWNIEŻ: 

Aplikacja wio.waw.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo wio.waw.pl




Reklama
Wróć do