Zmian w traktatach unijnych można dokonywać zwyczajnie przez głosowania na konferencjach międzynarodowych przedstawicieli państw członków UE, a następnie ich ratyfikacji przez parlamenty krajowe.
Jest też ścieżka uproszczona dokonująca zmian o mniejszym znaczeniu przez decyzje Rady Europejskiej poddane następnie ratyfikacji. W tych modelach ostatecznie o zmianie decyduje suweren poprzez ratyfikację.
Mało kto wie, że w Traktacie Lizbońskim jest zapisana sprytna klauzula pozwalająca zmieniać ustrój UE bez wymogu ratyfikacji zmian traktatu przez parlamenty krajowe i prezydentów, czy premierów. Lech Kaczyński podpisał Traktat Lizboński z taką klauzulą.
Są tacy, którzy twierdzą, że klauzula ta zwana po włosku passarellami, czyli kładkami albo schodami ruchomymi może odebrać Polsce i innym krajom suwerenność.
Zakłada się, że ta klauzula jest po to by móc nieomal doprowadzić do innego ustroju przez narzucanie odgórne określonych rozwiązań funkcjonalnych. Niektórzy go nazywają związkiem socjalistycznych republik europejskich, bo takie jest marzenie wielu polityków europejskich o opcji socliberalnej, szczególnie urzędników.
Wspominana klauzula uprawniająca do zmian ustrojowych to ścieżka prawna postępowania stworzona dla Rady Europejskiej, czyli dla zgromadzenia przywódców państw uprawniająca ich do jednogłośnego upoważnienia Rady Ministrów UE by ta mogła decydować sprawach im przekazanych kwalifikowaną większością głosów bez wymogu ratyfikacji tych decyzji przez parlamenty. W Traktacie określono dość szeroki i niejednoznaczny katalog spraw, które mogą tak być procedowane.
Zatem traktat przez tę ukrytą klauzulę pozwala „jednomyślnie” rozmyć przyjętą w UE zasadę jednomyślności i odpowiedzialność przed suwerenem.
Klauzula ta została już na prośbę zastosowana w wielu dziedzinach traktatowych np. w sprawach policji i współpracy wymiaru sprawiedliwości (1992 r.), migracji, azylu oraz polityki społecznej i ekologii w roku 2001 oraz polityki imigracyjnej w roku 2004.
Były i są zamiary na szersze korzystanie z tej klauzuli, szczególnie w kwestiach polityki energetycznej.
Dzięki systemowi przyjętemu ta klauzulą to jaka będzie Polska zależeć będzie od tego z jakiej opcji politycznej będzie nasz przedstawiciel w radzie UE, czyli nasz premier lub prezydent tj. jaką ideologię będzie prezentował. Dlatego tak ważnym jest uporządkowanie w konstytucji spraw przedstawicielstwa polski w UE, bo dziś jest konstytucyjny spór w tym zakresie, który może być wykorzystywany na niekorzyść Polski.
Różnie też ta korzyść może być rozumiana przez różnych polityków. Ten system pozwala na zmianę elementów ustroju UE w drodze tajnych gabinetowych przetargów bez zgody suwerena. Głosowanie Rady Ministrów mogłoby się odbyć według nicejskiej, a nie lizbońskiej większości, co ułatwia możliwość wprowadzenia zmian.
Oczywiście ważnym jest kto wygra wybory do Parlamentu Europejskiej, a jeszcze ważniejsze są wybory do polskiego parlamentu i kolejne prezydenckie tj. kto nas będzie reprezentował w UE. Istotnym jest czy będzie większość konstytucyjna do zmiany konstytucji.
W Polsce są dwie główne opcje polityczne PiS i PO ideologicznie trochę wewnętrznie zróżnicowane (szczególnie PO). Każda z nich inaczej widzi dobro Polski i każdy chce inaczej go realizować.
Jedni politycy, szczególnie PiS chcą Europy ojczyzn z dużą suwerennością poszczególnych krajów, a inni chcą by było to jedno państwo, a co najmniej federacja państw, czyli układ z dużym ograniczenie samodzielności. Stąd i był na początek pomysł o jednej walucie euro.
Wokół tych dwóch głównych partii grupują się różni potencjalni koalicjanci.
I to w istocie między nimi trwa najistotniejsza walka, która będzie decydować o przyszłości Polski tj. o ideologicznym kierunku rozwoju naszego kraju. To oni będą decydować o większości parlamentarnej, a nawet konstytucyjnej. Nie należy bowiem zakładać, że PO czy PiS uzyska taką większość samodzielnie. Będą potrzebować koalicjantów. Ważnym jest, która z tych mniejszych partii osiągnie istotną ilość mandatów by móc tworzyć koalicję.
To będzie decydować jak bardzo pójdziemy „na prawo”, czy „na lewo”.
Czy będzie to PiS + Kukiz, ewentualnie Bezpartyjni Samorządowcy, czy PiS i Narodowcy, a może wszyscy razem. A z drugiej strony, jak bardzo „na lewo” pójdzie Platforma, która jeszcze niedawno była prawicowa tj. czy koalicja będzie z PSL, czy również z postkomunistami oraz z innymi aż po skrajną anty klerykalną lewicę i partie propagujące swobody seksualne, małżeństwa jedno płciowe, adopcję przez nie dzieci itp. itd.
Każde wybory są ważne, ale te najbliższe wydają się być przełomowe na to półwiecze.
Dlatego zdecydowałem się w nich uczestniczyć jako kandydat i współautor programu Bezpartyjnych Samorządowców.
Bogdan Żmijewski
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie