
Maksym Burczenik ma 16 lat i na swoim koncie sukcesy w kartingu. Teraz już jako kierowcy wyścigowego w Seicento, jego wyczyny na torach można podziwiać w dwóch kategoriach Rallycross oraz WSMP (Wyścigowe Samochodowe Mistrzostwa Polski). W jego ślady idzie Marcel – 10-letni brat, który zamierza na gokarcie zostać mistrzem Europy. Przynajmniej!
Miłość do motosportu mają we krwi, a dokładnie rzecz ujmując w genach, bo bez świata samochodów życia nie wyobraża sobie ich tata Marcin. Swoją wielką miłość (oczywiście największą jest żona Sylwia i chłopaki, ale cztery kółka są tuż za nimi, na liście priorytetów), realizuje w pracy – ma warsztat blacharsko-lakierniczy, więc auta nie mają dla niego tajemnic, a ryk silników to dźwięk towarzyszący mu przez większą część doby.
Synowie zarazili się pasją i dzisiaj cała rodzina podporządkowuje życie treningom, zawodom i… naprawom po każdym z wyścigów. Nawet mama Sylwia, delikatna, śliczna, drobna blondynka, zajmująca się kosmetologią, przeistacza się „po godzinach” w kierowcę, menadżera i koordynatora tych wszystkich męskich wyjazdów pełnych adrenaliny. Kartingowa rodzina – tak kiedyś nazwano rodzinę Burczeników z Łomianek i chyba lepszego określenia na tę czwórkę przesympatycznych ludzi nie wymyśli nigdy nikt.
Starszy z chłopaków – Maksym, ma 16 lat, od 7- go roku życia jeździł w kartingu. W 2015 roku Maks zaczął startować w zawodach ogólnopolskich, a rok później, znajdował się już na 21. pozycji wśród 35 kierowców z Polski i z zagranicy w kategorii Micro Max (uznawanej za jedną z najsilniejszych w naszej części Europy).
- W 2017 znalazł się w pierwszej dziesiątce silnej stawki, notując 9 miejsce w klasyfikacji 35 zawodników. W latach 2018 i 2019 był jednym z dziesięciu najlepszych zawodników w Polsce i został nominowany do Akademii Orlen Team. W roku 2019 Maksym zajął V-te miejsce w Polsce w serii Rota Max Challenge Poland i byliśmy wszyscy bardzo dumni. Było to nasze wspólne osiągniecie - tyle byliśmy w stanie razem wypracować – opowiada mama Sylwia. A tata podkreśla, że uprawianie każdego sportu zawodowo to obciążenie dla całej rodziny.
- Rezygnując np. z wakacji i zwiedzania świata inwestowaliśmy i inwestujemy w nasze dzieci. Chcemy im w ten sposób pokazać, że tylko ciężka praca daje efekty w życiu, że nie można się poddawać i trzeba walczyć zawsze do końca. Starszy syn po tylu latach już to potrafi i nie raz pokazał to na torze – podkreśla tata Marcin, a sam Maksym opowiada o tym, że najfajniejsza w zawodach jest rywalizacja, walka o zwycięstwo, o bycie lepszym, ale wszystko ma być uczciwie – to jest sport!
Maksym startuje w wyścigach samochodowych. Ma dwa samochody SC przygotowane do startów w dwóch kategoriach Rallycross oraz WSMP - Wyścigowych Samochodowych Mistrzostwach Polski. Jeden z nich mogliśmy zobaczyć po powrocie z toru w Słomczynie. Jak wygląda?
- Jest cały, no prawie cały – śmieje się Maks i opowiada, że kawałek zderzaka urwał się przy najechaniu na nierówności, bok zgnieciony został przez inny samochód, dziura w szybie? - Hmmm, nie pamiętam dokładnie jak to się stało. Trochę rzeczy musimy z tatą naprawić. I umyć, bo wszędzie jest mnóstwo błota.
Samochód jest specjalnie przygotowany na wyścigi, przed każdym musi przejść przegląd PZMOT-u. W środku ma zabezpieczenia, aby w przypadku zderzenia, kierowcy nie stało się nic poważnego.
- Jest tylko jedno siedzenie – siedzenie kierowcy – o tym wszystkim opowiada młodszy pasjonat motosportu, Marcel, który chociaż stawia pierwsze kroki (a dosłownie rzecz ujmując koła) na gokardzie, świetnie zna samochód brata. - I trzeba zapiąć pas. Tu między nogami jeden, dwa przez ramiona i dwa z boku. Jest pięć i tutaj trzeba je wpiąć – pokazuje mały kierowca.
Marcelek jest na początku ścieżki którą przeszedł Maksym. Niestety pandemia nie pozwoliła mu wystartować wcześniej. Uczestniczył już w pierwszych zawodach w Toruniu w 2 rundzie Rok Cup Poland. Zaczyna jak wszyscy, od końca stawki doświadczonych już zawodników. Wszystkiego uczy się od taty, bierze też przykład ze starszego brata, chociaż z iskierką w oku podkreśla, że uwielbia mu dokuczać.
Najmłodszy kierowca z rodziny już wie, że za kilka lat zamieni tak jak Maks, gokarta na samochód i będzie równie dobry, a nawet lepszy, niż jego idol Senna (z którego nazwiskiem czapkę dumnie nosi).
- Tylko ciężka praca i determinacja naszej całej rodziny pozwoli mu przeciskać się do przodu. Uda się to jednak jeśli znajdziemy wsparcie finansowe u innych osób bo łatamy na razie „dziury” finansowe i staramy się aby nie przerywać tego co zaczęliśmy. Na ostatnich zawodach mąż ze starszym synem osobiście mechanikowali gokarta Marcela. Budują w ten sposób bliskie relacje jak również piękne wspomnienia na przyszłość – mówią rodzice. - Ten sposób spędzania razem czasu daje nam niesamowite przeżycia i poczucie, że dobrze kształtuje to naszych synów. Wspieram i motywujemy, cieszymy się razem i smucimy … ale wszystkie te uczucia których doznajemy są naprawdę piękne.
Cudowna rodzina, wielka, wspólna pasja, czego można chcieć więcej? Brzmi jak bajka, prawda? Niestety, los burzy często wszystkie najpiękniejsze bajki i nie pozwala na spełnianie marzeń, które wydają się być w zasięgu ręki...
Pod koniec marca doszło do ogromnego pożaru warsztatu blacharsko-lakierniczego Burczeników. Straty były ogromne, pisaliśmy o tym TUTAJ. Remont pochłonął całe oszczędności, które były przeznaczone na tegoroczny sezon chłopaków. Potrzebni są sponsorzy. Bez nich, ci świetnie zapowiadający się kierowcy mają niewielkie szanse na podbój świata, a za to trzymamy mocno kciuki.
W Wyścigowych Samochodowych Mistrzostwach Polski w Poznaniu, w niedzielę 15 maja, Maksym zajął 2. miejsce w Kategorii DN2!!!
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie