Reklama

Mariusz Ambroziak: Czuliśmy, że wszystko da się zrobić

Rozmowa z Mariuszem Ambroziakiem organizatorem strajku w Ursusie i kampanii Komitetu Obywatelskiego na Ochocie.

- Wyborów 4 czerwca 1989 r. nie byłoby bez wcześniejszych o rok strajków. Pan organizował protest w Ursusie. Z tego co wiem, stołówka zakładowa odegrała tam podobną rolę, jak sala BHP w Stoczni Gdańskiej?

- Podjęliśmy próbę strajku 9 maja 1988, kiedy zaczął się już protest w Stoczni Gdańskiej. Wśród działaczy pojawiła się ogromna determinacja, nadzieja, że uda się uruchomić flagowe okręty: Hutę, FSO i oczywiście Zakłady Mechaniczne Ursus. Zamierzaliśmy dołączyć do głównego nurtu protestu, zacząć strajk solidarnościowy ze Stocznią Gdańską. Wiadomo, jaką wtedy dla nas miała symbolikę. Główni liderzy związkowi z Ursusa, których autorytet wywodził się z lat 1980-81, pozostawali już wtedy poza fabryką. Utrzymywaliśmy z nimi kontakt. Większość starszych działaczy została jednak zatrzymana tuż przed planowanym strajkiem.

- Zdecydowaliście się pomimo to strajk rozpocząć?

- Zostaliśmy sami, w kilka osób, ale wszystko było przygotowane: ulotki, plan działania. Postanowiliśmy więc, że strajkujemy. Zaczęło się tak, jak planowaliśmy, od wiecu na głównym skrzyżowaniu wewnętrznych dróg zakładowych, przy narzędziowni. Przyszło 500-600 osób. Tymczasowym przewodniczącym Solidarności był w Ursusie Kazimierz Wróblewski, robotnik z odlewni. Miał ok. 45 lat, ale zdecydowana większość z nas była w wieku 20-30. Odczytaliśmy list z poparciem dla strajkujących stoczniowców z Gdańska. Po wiecu przemaszerowaliśmy przez teren zakładu, od hali do hali. Chodźcie z nami – skandowaliśmy. To była próba wciągnięcia do protestu większej grupy ludzi. Poszliśmy na halę PLB, która miała z pięć hektarów. Wiadomo, jak wtedy wyglądała łączność, można było jeździć wózkiem albo chodzić pieszo. Przez radiowęzeł puszczano komunikat, że nieodpowiedzialna grupa wdarła się na teren fabryki i pod wpływem wrogich rozgłośni próbuje szkodliwych działań. Wreszcie, jak pan wspomniał, znaleźliśmy się w gmachu stołówki.

- Podjęto z Wami negocjacje?

- Formalnych rozmów z nami nie nawiązano, ale kontakty były - przez telefon lub bezpośrednio z udziałem przedstawicieli dyrekcji. Mówili, że jeśli chodzi o postulaty polityczne, jak ponowna legalizacja Solidarności, to zakład pracy nie jest stroną. Za to część naszych żądań socjalnych przyjęto do dalszej rozmowy. W pewnym momencie władze Ursusa dały gwarancje bezpieczeństwa, że nikt nie będzie za strajk zwolniony ani w inny sposób represjonowany.

- Co dało Wam szansę honorowego zakończenia go…

- Przekazaliśmy informację o strajku do zagranicznych rozgłośni. Ok. godz. 19-20 uznaliśmy, że więcej nie zwojujemy. W budynku stołówki pozostaliśmy do godz. 22. Wyszliśmy przez główną bramę zakładu całą naszą dużą grupą, a nie pojedynczo.

- Podobnie zakończył się strajk w Stoczni Gdańskiej.

- Tam był jeszcze przemarsz do kościoła. A u nas zapowiedziane rozmowy rzeczywiście się później toczyły, dołączyli eksperci, utworzyli wspierającą nas grupę doradców. Wśród nich był Andrzej Malanowski, Andrzej Wielowieyski, mecenas Piotr Łukasz Andrzejewski. W sierpniu 1988 r. podjęliśmy kolejną próbę strajku, która podobnie wyglądała. Na teren zakładu weszli wtedy Zbigniew Janas i Grzegorz Kostrzewa-Zorbas. Napięcie było wtedy jeszcze większe, pełno milicji wokół. Znowu chodziliśmy od hali do hali, wzywając, żeby się do strajku przyłączać. W pewnym momencie Janasa i Kostrzewę-Zorbasa zatrzymano i wywieziono za bramę. Próbowaliśmy się wcześniej umówić ze Zbigniewem Bujakiem, ale po tym, jak obszedłem z nim fabrykę od strony Gołąbek – został zatrzymany w autobusie. Próby strajku dały jednak efekt. Odbudowaliśmy Solidarność na terenie fabryki, na wydziałach. Zaczęły się próby zgłaszania wniosków o rejestrację. O tym, że 4 czerwca będą wybory – dowiedzieliśmy się w kwietniu. Od ks. Szklarczyka, proboszcza z kościoła św. Józefa dostaliśmy już wcześniej nad kaplicą pokój na spotkania. Zaczęliśmy warsztaty z historii, prawa i języka angielskiego, kółko samokształceniowe. Pomagał nam prof. Paweł Czartoryski. Lokal na terenie fabryki dostaliśmy dopiero w maju.

- Na czym polegała kampania na Ochocie, bo Ursus wtedy stanowił część tej dzielnicy, okręg wyborczy był wspólny?

- Podpisy zbieraliśmy pod kościołami, ale później mówiliśmy, że zbierają się same, bo czasem ustawiała się kolejka nawet z 10 osób. Prowadziliśmy akcje propagandowe, liczne spotkania z ludźmi. Biuro mieliśmy na Grójeckiej, kampanię koordynowali Witold Sielewicz i Tadeusz Szumowski. Okręg obejmował też miejscowości podwarszawskie, więc jeździłem tam ze Zbigniewem Janasem, naszym kandydatem na posła. Miał pojechać do Brwinowa, ale dostał anginy, zachorował tak, że nie mógł się tam pojawić. Czekało 300 osób. Przyszliśmy więc i odczytaliśmy im życiorys Janasa i tekst jego przemówienia, odręcznie napisany. Klimat tamtej kampanii był taki, że ludzie nawet nie objawili rozczarowania, ciepło nas przyjęli. Kalendarz spotkań pozostawał wypełniony, podejmowaliśmy też interwencje w konkretnych sprawach. Wspierali nas artyści. Ale był u nas również Zbigniew Brzeziński. Fascynowała go atmosfera warszawskiej ulicy w dniach zmian, sporo o tym nam mówił. Oczywiście o polityce międzynarodowej też z nim rozmawialiśmy. W Ursusie przed jednym z lokali wyborczych ustawiliśmy magnetofon i puszczaliśmy z niego piosenki Jacka Kaczmarskiego.

- Jakie wrażenia mieliście po wyborach? Czy 5 czerwca obudziliście się w nowej Polsce?

- Mieliśmy raczej, ja i koledzy, takie poczucie zupełnej swobody, że można pędzić w każdą stronę. Pojawił się absolutny luz, wrażenie, że uda się pójść do przodu bez żadnych ograniczeń. Ocenialiśmy, że wolność zrekompensuje wszystkim dotychczasowe bariery, które wcześniej odczuwaliśmy. Uznawaliśmy, że wszystko jest do zrobienia, że nic nam już nie przeszkodzi.


Wywiad ukazał się w 42 numerze gazety Samorządność

Aplikacja wio.waw.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo wio.waw.pl




Reklama
Wróć do