
Nic nie będzie już takie jak przedtem - taka myśl przebija z najnowszej książki Roberta Kuraszkiewicza i dyskusji, którą wywołała. Wyzwaniem dla Polski pozostaje, żeby się w tym odnaleźć. Ameryka nie pomoże. Unia Europejska w kryzysie okazuje się słabsza niż zakładano.
Zdaniem autora "Polski w nowym świecie", pandemia zamyka czas międzyepoki. Ważne, co po niej nastanie.
Roberta Kuraszkiewicza znam od 1989 r. Wtedy jesienią spotkaliśmy się jako goście w studiu Trójki radiowej, zaproszeni - on jako młody działacz Zjednoczenia Chrześcijańsko-Narodowego, zaś ja Konfederacji Polski Niepodległej - do programu o nazwie ni mniej ni więcej tylko: "Zadzwońcie po milicję". Traktował o kulturze alternatywnej, a młodych antykomunistycznych polityków jeszcze do niej zaliczano. Dopiero w półtora roku później Paweł Piskorski wchodząc jako pełnomocnik ds. młodzieży do rządu Jana Krzysztofa Bieleckiego upowszechnił formułę "najpierw minister, potem magister". Gospodynią studia była wtedy jesienią 1989 r. Anna Maruszeczko, która potem zasłynęła jako gwiazda "wyciskacza łez" w TVN "Wybacz mi". Od kilku tygodni rządził Polską pierwszy niekomunistyczny, ale też zachowawczy premier Tadeusz Mazowiecki, a ja na dzień dobry zaatakowałem Kuraszkiewicza za nieprzejednane stanowisko prymasa Józefa Glempa w sprawie klasztoru karmelitanek w Oświęcimiu (środowiska żydowskie w świecie uznawały, że zakonnice nie powinien mieszkać w miejscu, gdzie Niemcy dokonywali egzekucji podczas wojny), które ZChN popierał, a ja uznawałem za szkodzące obrazowi Polski w świecie: ubiegaliśmy się wszak o umorzenie długów w klubie paryskim i londyńskim. Kuraszkiewicz dzielnie stawił mi czoła. W poniedziałek w trakcie spotkania w klubie "Świetlica Wolności" przekonałem się, że umiejętność dyskusji jeszcze od tego czasu rozwinął. Zaś 1989 rok wciąż pozostaje ważnym nie tylko dla naszych roczników punktem odniesienia, tyle, że Kuraszkiewicz ale też i inni uczestnicy debaty uznają, że obecny zakręt, którego znakami drogowymi stają się zarówno pandemia, jak kryzys uchodźczy ale też nowe globalne rozdanie z dominacją nie tylko USA ale i Chin - zapowiada się na przełom równie epokowy. Charakterystyczne, że w dwugodzinnej pasjonującej rozmowie ani razu nie wymieniono nazwiska Francisa Fukuyamy po 1989 r. właśnie głoszącego "Koniec historii" (to również tytuł jego słynnej książki) i trwały triumf stabilnej liberalnej demokracji. Przy jak najlepszych intencjach i imponującej ogładzie intelektualnej okazał się bowiem fałszywym prorokiem.
Fałszywym prorokiem nie wydaje się za to być Robert Kuraszkiewicz, chociaż nie lubi się ludzi przynoszących złe wieści. A to co pisze i mówi, wytrąca nas z błogostanu i pozbawia poczucia bezpieczeństwa. Tyle, że przed Kuraszkiewiczem - menedżerem z zawodu, byłym szefem Banku Pocztowego, analitykiem z urodzenia, a prognostą z zamiłowania - odebrali nam je skutecznie uchodźcy na granicach i nasyłający ich nam politycy z Mińska Białoruskiego. Pan Robert nie tworzy przecież rzeczywistości, tylko ją opisuje, a przy tym stara się przewidzieć, w jakim kierunku się rozwinie. Kuraszkiewicz zresztą bez żenady przyznaje, że jego książka po części wzięła się z irytacji. Sam odniósł sukces życiowy jednak stan Polski ani świata go nie zachwyca. Oddaje te nastroje "Polska w nowym świecie". Takim, w którym nie Atlantyk staje się najważniejszy, lecz Pacyfik. Co oznacza, że mamy dalej do głównej osi globalnej rywalizacji.
Amerykanie marzą o tym, żeby w kontekście Chin zawrzeć sojusz z Rosjanami - zauważa Kuraszkiewicz. - Szykują się do jednej tylko wojny, na Pacyfiku - sekundowała mu europeistka Małgorzata Bonikowska. - Tymczasem oba mocarstwa rewizjonistyczne zainteresowane są wypchnięciem USA z Eurazji - dodawał Jacek Bartosiak.
- Stany Zjednoczone mogą wyjść z Europy. My z niej nie wyjdziemy, bo tam się znajdujemy. Nie wsiądziemy do łódki i nie popłyniemy dalej - tłumaczył Robert Kuraszkiewicz. Dlatego potrzeba armii nowego wzoru, na której potrzebę parokrotnie zwracał uwagę sam z tego powodu porównujący się do Katona powtarzającego bez końca najważniejsze przesłanie Jacek Bartosiak. Akcja i decyzja Wojska Polskiego nie mogą zależeć od Amerykanów, to jedyna gwarancja, żeby naszymi interesami znów nie handlowano.
Maszyny niebawem zaczną kontaktować się ze sobą bez pośrednictwa człowieka - na ten atrybut "nowego świata" zwrócił uwagę autor książki. Zmienia się nawet kultura popularna.
Chiński film "Bitwa o jezioro Changi" opowiadający o losach ochotników na wojnie w Korei już zyskał sobie więcej widzów niż najnowsza produkcja z udziałem agenta 007 Jamesa Bonda.
Chiny coraz bardziej się izolują, zwracają ku tradycji, taka jest koncepcja Xi Jinpinga, czego symbolem staje się trzytygodniowa kwarantanna przy wjeździe do nich - zauważał Radosław Pytel, który w "państwie środka" spędził wiele lat.
W fazie przewidzianej na pytania, kluczowe okazało się to zadane z sali przez Artura Zawiszę.
- Czy jest jakaś siła polityczna, która podzielałaby zawarte w książce oceny?
- Nie.. - odpowiedział krótko autor.
Dokładnie tak, chciałoby się dodać.
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie